PolskaCzego Polacy nie wiedzą o "fajfoklokach" we mgle?

Czego Polacy nie wiedzą o "fajfoklokach" we mgle?

Polacy wierzą w wiele dziwnych rzeczy na temat Anglii. Nie ma w tym nic zaskakującego: Anglicy też wierzą w wiele dziwnych rzeczy na temat Polski. Problem pojawia się, gdy Polacy przyjeżdżają do Anglii i odkrywają, że wszystko wygląda inaczej, niż się tego spodziewali. Oto przewodnik, który pozwoli wam uniknąć nieporozumień - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Jamie Stokes.

Czego Polacy nie wiedzą o "fajfoklokach" we mgle?
Źródło zdjęć: © AFP | Shaun Curry

21.06.2010 | aktual.: 23.06.2010 13:32

Przeczytaj felieton w oryginale!
Zajrzyj do .

Anglia, Wielka Brytania i inne niejasności

Polacy generalnie wiedzą, że Wielka Brytania składa się z czterech krajów; Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii Północnej, mimo to upierają się przy nazywaniu wszystkich mieszkańców Wielkiej Brytanii Anglikami. Jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w Walii, Szkocji albo Irlandii Północnej, takie stwierdzenie może uczynić cię tam bardzo niepopularnym. Nazwanie Szkota Anglikiem to jak nazwanie Ślązaka Niemcem – w obu przypadkach mało prawdopodobne jest, że reakcją będzie tylko obojętne wzruszenie ramionami.

Wypadałoby teraz powiedzieć coś o samej nazwie: Wielka Brytania, która – tłumacząc dosłownie - jest przecież Brytanią Wspaniałą (Great Britain). Wiele osób może sądzić, że to przesada nazwać swój kraj "wspaniałym" i mają całkowitą rację: byłoby to równie niedorzeczne jak nazwanie kraju Fantastyczną Holandią albo Cudowną Nigerią. Na szczęście przymiotnik "great” znaczy w tym przypadku coś innego; to starożytna nazwa geograficzna odnosząca się do wysp brytyjskich, która miała odróżniać je od znajdującej się niedaleko francuskiej Brytanii. Przez wiele wieków naszej historii obydwie znajdowały się w jednym królestwie. Innymi słowy, to coś takiego jak Wielkopolska i Małopolska.

Herbata

Jest mnóstwo polskich mitów dotyczących angielskiego picia herbaty. Najbardziej rozpowszechniony jest ten, mówiący, iż Anglicy są jej wyrafinowanymi konsumentami. Otóż: nie jesteśmy. Jesteśmy herbatowymi Neandertalczykami. Klasyczna filiżanka brytyjskiej herbaty to nie doskonały Earl Grey w chińskiej porcelanie, to torebka z Tesco w tanim, barwionym kubku. Herbatę pija się w Anglii z przyzwyczajenia i bezrefleksyjnie; naprawdę nie zależny nam, jaki ma smak, zresztą i tak nie możemy go poczuć, bo pełno w niej cukru i mleka. Angielska herbata to piwo dla mas na dzienną porę. Te drogie sklepy z herbatą, które można zobaczyć w Polsce, posiadające angielskie nazwy typu Tea for Two mają tyle wspólnego z Anglią co sushi. Jakkolwiek prawdą jest, że 99% herbaty wypijanej w Anglii pochodzi z kubków z wystającymi z nich łyżkami, każda angielska gospodyni domowa posiada także porządny zestaw filiżanek i dzbanek do herbaty, który przechowuje ukryty w kredensie na wypadek niespodziewanej wizyty królowej.

Jednym z najdziwniejszych polskich pomysłów dotyczących angielskiego picia herbaty jest nazywanie nas "fajfoklokami”. Godzina piąta jest akurat porą, w której picie herbaty jest w Anglii najmniej prawdopodobne. Większość ludzi kończy wtedy pracę, potem jadą do domu i zasiadają do kolacji około szóstej. Ostatnia herbata pita jest zatem gdzieś w okolicach czwartej po południu. Dlatego nalegam, by nazywano mnie raczej "foroklokiem”. Podejrzewam, że niejasność ta wynikła z tego, że w wielu angielskich domach słowo "tea” oznacza także wieczorny posiłek. Wiele osób, szczególnie tych pracujących fizycznie, wraca do domu wcześniej i zapewne faktycznie zasiada do "tea” koło piątej.

Pogoda

Polacy o angielskiej pogodzie wiedzą dwie rzeczy: cały czas jest mgła i cały czas pada. To akurat byłoby dziwne, gdyż nigdzie na świecie nie zdarza się, by deszcz i mgła wystąpiły jednocześnie. Mit dotyczący mgły jest szczególnie rozpowszechniony. Bywa, że znajomi Polacy wołają mnie do okna i wskazują na drugą stronę ulicy, mówiąc z dumą: "Pewnie nigdy wcześniej nie widziałeś tak daleko? Anglia jest przecież cała pokryta mgłą. "Mój Boże, macie rację!” - wykrzykuję wtedy, „A co to jest, to niebieskie duże coś nad naszymi głowami?”.

Pochodzenie tego mitu łatwo wyjaśnić. W drugiej połowie XIX wieku i w pierwszej połowie XX nad Londynem unosił się okropny smog - mieszanka naturalnej mgły, sadzy i pyłu z fabryk oraz węgla palonego do ogrzewania domów. Smog był tak gęsty, że nazywano go grochówką; można się było o niego oprzeć. Dziś palenie węgla jest w brytyjskich miastach nielegalne, a fabryki zostały zamknięte i przeniesione do Chin. Nie ma już w Londynie smogu. Powód, dla którego klasyczne brytyjskie filmy z lat 40. i 50. pokazywały Londyn we mgle, jest taki, że w latach 40. i 50. Londyn był cały we mgle. Powodem, dla którego takiej mgły nie widzimy w "Czterech weselach i pogrzebie" jest to, że mgły już w Londynie nie ma. Swoją drogą szkoda, bo Londyn we mgle wygląda super, nawet jeśli przez to trudniej się oddycha.

Wielu Polaków deklaruje, że nigdy nie mogliby mieszkać w Anglii, ponieważ tam cały czas leje. Czasami deklarują to bez cienia ironii, stojąc po szyję w powodziowej fali. Fakty są następujące: w Londynie pada średnio przez 153 w roku, w Warszawie przez 158, w Paryżu przez 162. Wniosek: w Londynie pada rzadziej niż w Warszawie, czy Paryżu. Dezorientacja ludzi wynika z tego, że w Anglii pada inaczej. Angielska pogoda jest niezwykle zmienna: ranek może nas powitać cudownym gorącym słońcem, popołudnie śniegiem, a wieczór tornadem, dosłownie. W Polsce można przewidzieć pogodę na cały dzień, w Anglii meteorolodzy poddali się już dawno temu i po prostu wyciągają prognozy pogody z kapelusza.

Wytworność i obycie

Ponieważ Wielka Brytania jest krajem bogatym i odnoszącym sukcesy, wielu Polaków uważa, że stoi za tym wytworność i ucywilizowanie. Wyobrażają sobie, że taka właśnie byłaby Polska, gdyby była bogatsza i ominęło ją 50 lat okupacji. Prawda jest taka, że Anglicy nie ufają wszelkiej wytworności i pozostają nieprzekonani co do zalet cywilizacji. Swoje wyobrażenia o wytworności i ucywilizowaniu Polacy opierają na wytworzonym w Europie Centralnej ideale, który ukształtował się pod wpływem Napoleońskiej Francji i Imperium Austro-Węgierskiego. Anglicy ten ideał uważają na pompatyczny i zapewne bardzo męczący. Za Polską wytwornością stoi intelektualizm, wyśmienite jedzenie, ubrania dobrej jakości, edukacja i koncerty. U Anglików słowo "intelektualizm" wywołuje niesmak, a na koncertach zasypiają.

Największy błąd jaki popełniają osoby chcące ubliżyć Anglii to wytykanie jej braku obycia i wytworności. Nie powoduje to żadnej reakcji, przeciwnie, jest traktowane raczej jak pochwała. Jeśli chcesz naprawdę rozzłościć Anglika, nazwij go filozofem. Napoleon nazwał kiedyś Brytyjczyków "narodem sklepikarzy", co miało w założeniu poniżyć ich i pokreślić, że są ograniczeni, nieobyci i niezdolni oprzeć się jego heroicznemu przeznaczeniu. Potraktowaliśmy to jak komplement, który od tamtego czasu lubimy sobie powtarzać.

Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wielka brytaniamitpolska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (192)