Czas na kobiety!
Trwa akcja zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy wprowadzającej parytety na listach wyborczych. Podpisów ciągle brakuje!
17.12.2009 | aktual.: 18.12.2009 11:01
• Jeśli w wyborach chcesz wybierać między kobietami a mężczyznami, a nie stawiać ciągle na tych samych polityków,
• Jeśli chcesz większej, rzeczywistej równości,
• Jeśli chcesz zmienić oblicze i styl polskiej polityki, dołącz do naszej akcji! Czas na kobiety, więcej kobiet na listach wyborczych, więcej kobiet w polityce!
Polska polityka mimo licznych partii ma niemal wyłącznie męskie oblicze i odzwierciedla męskie ambicje. Nader często jedyną „kompetencją polityczną” jest bycie mężczyzną (no bo jakie inne kompetencje polityczne mają panowie Gosiewscy, Brudzińscy czy Gowinowie?). Kobiety są wykluczone z polityki i władzy tylko dlatego, że są kobietami. Są przedmiotami politycznych decyzji, a nie ich podmiotami.
Ustawa parytetowa spowoduje, że wyborcy głosując na swoje partie, zdecydują, czy wolą mężczyzn, czy kobiety, ale aby tak się stało, kobiety muszą w ogóle zaistnieć na listach wyborczych. Bez parytetów nie da się tego osiągnąć. Kobiety znajdują się w gorszym położeniu nie z własnej winy. Przez setki lat były wykluczone z przedsięwzięcia, jakim jest polityka. Stereotypy, przesądy, tradycja, religia traktują je cały czas jako istoty bierne, niezdolne do polityki czy sprawowania władzy. By to przełamać, kobiety potrzebują wsparcia.
Parytety, czyli ustawowy obowiązek umieszczenia na listach wyborczych 50% kobiet, mają charakter czasowy (obowiązywać będą dwie, trzy kadencje); chodzi o to, by wyborcy zrozumieli, że polityka może być domeną zarówno mężczyzn, jak i kobiet, jak również o to, by wesprzeć kobiety w ich ambicjach (a niewątpliwie takie mają) do wchodzenia do polityki. Nie wiadomo, na ile to politykę zmieni, ale pora się o tym przekonać. Nie mamy nic do stracenia, a wiele można zyskać. Kobiety w Polsce są lepiej wykształcone, w znacznie większym stopniu zainteresowane sprawami socjalnymi, edukacją, zdrowiem niż budowaniem gigantycznych stadionów, wysyłaniem chłopców do Afganistanu, roztrząsaniem niekończących się afer – a do tego właśnie sprowadza się polityka czasów dzisiejszych. Bo to interesuje mężczyzn. Kobiety mają, jeśli nie większe, to na pewno równe z mężczyznami kompetencje i budzą większe zaufanie niż mężczyźni. Nie mają jednak równych możliwości, by się sprawdzić.
Mówi się, zwłaszcza w Polsce, że demokracja to rządy większości, jeśli tak, to dlaczego kobiety w Polsce nie mają żadnej władzy, choć są większością? Procesy demokratyczne polegają przede wszystkim na urzeczywistnianiu równości, na „wkluczaniu” w sferę publiczną osób z niej wykluczonych (z powodu przesądów, stereotypów, tradycyjnych podziałów społecznych). Kobiety w Polsce mają równe prawa polityczne, ale nie mają równych szans. Zapewne nie trzeba wspierać kobiet przebojowych, ale nie jest ich wiele. Trzeba pomóc tym, które mają ambicje i wolę działania, ale ich położenie nie pozwala im na samorealizację. Ku pożytkowi publicznemu.
Kobiety (bardzo często z PO), które są przeciwko parytetom, mówią: ja walczyłam o swoje miejsce w życiu publicznym, dużo mnie to kosztowało, dlaczego innym kobietom ma być łatwiej? A dlaczego nie? Przecież chcemy, żeby naszym dzieciom było łatwiej, dlaczego nie innym? Kobietom powinno na tym zależeć, zwłaszcza gdy deklarują swoją religijność (a więc miłość bliźniego). Dlaczego ktoś tylko dlatego, że urodził się mężczyzną, ma być w dużo lepszym położeniu w dostępie do pewnych dóbr, takich jak kariera, niezależność i władza, niż kobieta? Przecież kobiety pracują, płacą podatki i są zmuszone do ponoszenia wszystkich konsekwencji niefortunnych decyzji politycznych.
Parytety przyśpieszają naturalne procesy emancypacyjne. Pamiętajmy, że kobiety, by wejść na uniwersytety, musiały czekać ponad 500 lat od ich założenia, bo stereotypy, wychowanie, tradycyjne role określały kobiety jako niezdolne do nauki i pracy! Teraz mówi się, że polityka jest dla mężczyzn. Bo jest brudna. Może dlatego jest brudna, że jest niemal wyłącznie męska? I nawet te nieliczne kobiety, które w niej są, muszą dopasowywać się do męskich standardów, wymogów, priorytetów. Większa liczba kobiet w Sejmie to ich większa niezależność i jedyna nadzieja na zmianę politycznych priorytetów!
Dzięki parytetom już w najbliższych wyborach możemy się przekonać, czy tak rzeczywiście jest. Dzięki parytetom we Francji liczba kobiet we władzach samorządowych wzrosła o 100% w porównaniu z poprzednimi. Nie stało się tak we francuskim parlamencie, bo partie wolały płacić wysokie kary, niż umieszczać na listach wyborczych kobiety.
Minister Radziszewska mówi, że nie trzeba nam zmian ustawowych i wystarczy namawiać mężczyzn, by byli łaskawi odstąpić trochę miejsca kobietom. W jej partii postanowiono niedawno, że wśród ośmiu wiceprzewodniczących nie będzie żadnej kobiety. Namowy niewiele więc dały, ale też nie sądzę, że pani minister miała śmiałość namawiać do czegokolwiek swoich kolegów. Cieszy się stanowiskiem ofiarowanym przez szefa partii i stara się mu w niczym nie przeszkodzić, nie robi więc nic. Gdyby wokół niej było więcej kobiet, które nie muszą zabiegać o względy szefa, bo mają równe prawa – sytuacja dyskryminowanych w Polsce mogłaby być lepsza.
Niektórzy mówią, że parytety upokarzają kobiety. Przeciwnie! Pozwalają w niezależny, zagwarantowany ustawą sposób dostać się na listy wyborcze. Dziś kobiety znajdują się na nich, bo liderzy widzą w nich niegroźne „paprotki” i wiedzą, że niewielka liczba kobiet w parlamencie utrzyma status quo. Zmian nie będzie. A zmiany są potrzebne! Dołącz do akcji parytetowej! Ściągnij formularz (www.kongreskobiet.pl) albo wytnij go z „Przeglądu”, zbieraj podpisy i wyślij je do Biura Kongresu Kobiet pod adresem 00-666 Warszawa, ul. Noakowskiego 4 m. 8.
Magdalena Środa, Beata Stelmach, Henryka Bochniarz, Bożena Wawrzewska, Kazimiera Szczuka, Dorota Gardias i cały Kongres Kobiet