Czarne chmury nad Netanjahu. Krytyka się nasila
Izraelska armia rozszerza działania lądowe w Strefie Gazy. Jej celem jest zniszczenie terrorystycznej organizacji Hamas. Nasilają się także naloty z powietrza na Strefę Gazy. Równocześnie w Izraelu padają pytania dotyczące odpowiedzialności za to, co się dzieje. Krytyka przede wszystkim dosięga premiera Beniamina Netanjahu - pisze dla WP znawca Bliskiego Wschodu, Jarosław Kociszewski.
- Po wojnie wszyscy, ze mną włącznie, będziemy musieli odpowiedzieć na bardzo trudne pytania – powiedział Beniamin Netanjahu, pytany o odpowiedzialność za masakrę 7 października, w czasie konferencji prasowej zwołanej w sobotę 28 października, podczas której informował o rozszerzaniu izraelskiej operacji lądowej w Strefie Gazy. – Ponieśliśmy straszliwą porażkę, która zostanie w pełni zbadana. To obiecuję, ale obecnie najważniejszą misją jest uratowanie tego kraju i prowadzenie naszych żołnierzy do pełnego zwycięstwa - dodał.
Netanjahu porównywał żołnierzy walczących w Strefie Gazy do izraelskich bohaterów Wojny o Niepodległość w 1948 r. czy Wojny Sześciodniowej 1967 r. Terrorystów z Hamasu masakrujących cywili porównywał do Amalekitów, biblijnych wrogów narodu wybranego, których Izraelici musieli zgładzić, nie tylko pokonać w walce. Szef izraelskiego rządu powtórzył dwa cele stojące przez armią, czyli całkowite zniszczenie militarnych i politycznych struktur Hamasu, ale także uwolnienie ponad 220 zakładników, którzy nadal znajdują się w rękach terrorystów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Netanjahu w ogniu krytyki
Wystąpienie Netanjahu, a zwłaszcza odwołania do ofiar i bohaterstwa z historii były ostro krytykowane w Izraelu. Oburzenia nie krył znany publicysta Amnon Abramowicz, który sam jest weteranem ciężko rannym podczas Wojny Jom Kippur w 1973 r. Podkreślał, że premier celowo wyolbrzymia zagrożenie ze strony Hamasu, aby wywołać wśród obywateli strach i w ten sposób zjednoczyć ich wokół siebie. Dodał, że w odróżnieniu od wcześniejszych wojen, Izrael jest regionalnym mocarstwem, które poniosło porażkę na skutek działań klasy politycznej, a w szczególności Netanjahu, jednak nie zmniejsza to jego potęgi i zdolności do walki.
Beniamin Netanjahu osobiście obarczany jest odpowiedzialnością za stworzenie warunków, w których Hamas od lat rozwijał swoje zdolności bojowe, przygotowywał się do ataku, a równocześnie stwarzał wrażenie gotowości do rozmów o długoterminowym zawieszeniu broni na pokolenie. Według niektórych komentatorów szef rządu, który jest najdłużej, łącznie przez 16 lat, urzędującym premierem w historii Izraela już ponad dekadę temu zaszczepił w armii i służbach bezpieczeństwa myślenie, iż z Hamasem można prowadzić dialog polegający na łączeniu kontaktów przez zewnętrznych pośredników i siły militarnej. Równocześnie Netanjahu skupiał się na osadnictwie na Zachodnim Brzegu Jordanu, a przede wszystkim na grach politycznych zapewniający jemu osobiście trwanie u władzy.
Benny Gantz, jeden z liderów opozycji i były dowódca armii izraelskiej, który zdecydował się wejść do gabinetu wojennego Netanjahu, ostro skrytykował premiera za obarczanie służb bezpieczeństwa odpowiedzialnością za początkowe fiasko. Co prawda dowódcy wywiadu wojskowego Ammanu i służb bezpieczeństwa Shin Bet przyznali się do porażki, ale nadal nie jest jasne, czy polegała ona na braku wiedzy czy niezdolności do przekonania najwyższych władz państwowych o powadze zagrożenia.
Wielu Izraelczyków jest przekonanych, że nie zależnie od ostatecznego wyniku wojny z Hamasem w Strefie Gazy, porażka 7 października oznacza koniec kariery politycznej Beniamina Netanjahu, a możliwe, także, że odejście w niesławie. Sam premier wydaje się działać pod coraz większą presją, czego przykładem post w mediach społecznościowych, w którym Netanjahu obarcza wywiad i służby bezpieczeństwa odpowiedzialnością za utrzymywanie go w niewiedzy na temat przygotowań Hamasu do wojny. Szef rządu w ciągu niespełna godziny post usunął, ale zdążył już wywołać burzę.
Praktyka pokazuje, że po porażkach i kontrowersyjnych wydarzeniach w Izraelu powstaje niezależna komisja śledcza pod przewodnictwem sędziego sądu najwyższego. Tak było w przypadku komisji sędziego Agranata badającego okoliczności wybuchu wojny Jom Kipur czy komisji sędziego Szamgara poświęconej zdarzeniom poprzedzającym zamach na życie premiera Icchaka Rabina w 1995 r. Nie ma wątpliwości, że taka komisja powstanie także po zakończeniu obecnej wojny, a jej zadaniem będzie nie tylko zbadanie przyczyn porażki izraelskiego wywiadu, ale przede wszystkim ustalenie odpowiedzialności polityków, na czele z premierem.
Nasilająca się krytyka wobec Netanjahu podważa jego zdolność do prowadzenia wojny. Powtarzają się zarzuty o skupianie się na interesie własnym i swojej rodziny oraz na bieżącej grze politycznej mającej na celu utrzymanie władzy kosztem interesu państwowego. Co raz więcej jest głosów, iż na czele gabinetu wojennego powinien stać przywódca lepiej przygotowany do prowadzenia wojny, a przynajmniej mniej skompromitowany.
Dla Wirtualnej Polski Jarosław Kociszewski