Mike Pence wycofał się z walki o Biały Dom. Miał rywalizować z Trumpem
Mike Pence, były wiceprezydent USA i do niedawna kandydat na fotel prezydenta, ogłosił w sobotę, że przerywa swoją kampanię i rezygnuje z wyścigu o Biały Dom. - Przyszedłem, żeby powiedzieć, że stało się dla mnie jasne: to nie jest mój czas - stwierdził.
– Odchodzę z kampanii, ale pozwólcie, że obiecuję, że nigdy nie przestanę walczyć o konserwatywne wartości i nigdy nie przestanę walczyć o wybieranie pryncypialnych przywódców republikańskich do wszystkich urzędów w kraju – powiedział 64-letni Pence, jak informuje ABC News.
Pence był reprezentantem Partii Republikańskiej, miał rywalizować m.in. z Donaldem Trumpem. Prezentował się jako przeciwwaga dla kontrowersyjnego stylu byłego prezydenta USA. Nawoływał o "przywrócenie progu uprzejmości w życiu publicznym".
ABC News zwraca uwagę, że poparcie Pence'a dla pomocy wojskowej dla Ukrainy odróżnia go od innych kandydatów Republikanów. Naciskał również do wprowadzenia co najmniej 15-tygodniowego zakazu aborcji na szczeblu federalnym i innych konserwatywnych inicjatyw.
Pence miał jednak trudności z pozyskaniem wyborców niezwykle lojalnych wobec Trumpa. Nie uzyskał w sondażach więcej niż jednocyfrowego poparcia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemcy mają dość. Więcej deportacji i patroli przy granicy z Polską
"Chrześcijanin, konserwatysta i republikanin"
Ponadto ze względu na niezbyt dobre wyniki zbiórki funduszy na jego kampanię wyborczą, co najmniej dwóch pracowników zwolniono na początku października.
– Gdyby Mike Pence miał 200 milionów dolarów, nie zmieniłoby to sondaży. Nie sądzę, że koniecznie musi to być kwestia finansowania. Bardziej chodzi o to, że jego przesłanie nie jest adekwatne do obecnych czasów – argumentował Barry Bennett, były menedżer kampanii Bena Carsona i doradca Trumpa, którego wypowiedź przytacza ABC News.
"Chrześcijanin, konserwatysta i republikanin" – w takiej kolejności Pence przedstawiał się wyborcom. Jego apel do ewangelickich chrześcijan na Środkowym Zachodzie był jednym z powodów dla których - jak mówił - Trump wybrał go na wiceprezydenta USA cztery lata temu.