Czarne chmury nad Hillary Clinton? Ratunkiem może być akt łaski z rąk prezydenta Baracka Obamy
• Wsadzenie Clinton za kratki było motywem przewodnim kampanii Donalda Trumpa
• Na jego wiecach tłum regularnie skandował "Zamknąć ją!"
• Na Clinton ciąży sprawa tzw. afery mailowej z czasów, gdy pełniła funkcję sekretarz stanu
• Nowa administracja może ponownie otworzyć śledztwo przeciwko niej
• Ratunkiem mógłby być akt łaski z rąk prezydenta Baracka Obamy
10.11.2016 | aktual.: 10.11.2016 17:41
Hillary Clinton była dla Donalda Trumpa rywalką wymarzoną. Stanowiła idealny cel jego antysystemowej retoryki, w której atakował "zepsuty" waszyngtoński establishment i obiecywał "osuszyć to bagno". Dla zwolenników Trumpa była pierwsza dama to doskonały przykład skorumpowania elit władzy - przede wszystkim z powodu ciągnącej się za nią afery mailowej, która prawdopodobnie pogrzebała jej szanse na prezydenturę.
Z obietnicy rozliczenia Clinton ze wszystkich rzekomych przestępstw Trump uczynił motyw przewodni swojej kampanii. Kiedy tylko wspominał o niej na licznych przedwyborczych wiecach, rozemocjonowany tłum skandował "Lock her up!", czyli "zamknąć ją". W drugiej debacie prezydenckiej, gdy Clinton powiedziała, że dobrze, że ktoś z temperamentem Trumpa nie jest odpowiedzialny za prawo w USA, ten wypalił: - Bo wtedy poszłabyś do więzienia.
Nic zatem dziwnego, że amerykańscy komentatorzy na poważnie zastanawiają się, czy nowy prezydent zrealizuje swoją obietnicę i posadzi dawną rywalkę za kratkami (albo przynajmniej spróbuje). Sygnałem ostrzegawczym była przedwyborcza deklaracja co bardziej krewkich republikanów, którzy zapowiadali, że nawet jeśli Clinton wygra, to za domniemane łamanie prawa albo będą próbowali usunąć ją z urzędu, albo uwikłają w niekończące się dochodzenia parlamentarne, skutecznie paraliżując rządzenie krajem.
Afera mailowa
Przypomnijmy, że za Clinton ciągnie się sprawa z czasów, gdy była sekretarzem stanu w gabinecie Baracka Obamy. Wbrew obowiązującym przepisom używała wtedy prywatnego serwera mailowego do służbowej poczty elektronicznej. Serwer nie był tak dobrze zabezpieczony na ataki hakerskie, jak systemy rządowe, tymczasem znajdowały się na nim również informacje ściśle tajne. A kiedy Clinton odchodziła z urzędu, skasowała ponad 30 tys. wiadomości twierdząc, że była to jej prywatna korespondencja.
W czasie kampanii Clinton przyznała, że popełniła błąd i przeprosiła. Wcześniej sprawą zajęło się FBI - szef biura James Comey stwierdził wprawdzie, że postępowanie byłej pierwszej damy było "skrajnie lekkomyślne", ale odstąpił od postawienia jej zarzutów karnych. Tłumaczył to tym, że działania ówczesnej sekretarz stanu były niezgodne z wewnętrznymi procedurami Departamentu Stanu, ale prawa nie złamały.
Jednak po zmianie władzy interpretacja przepisów może się zmienić. Na jaw mogą zostać wyciągnięte też nowe fakty - tak stało się półtora tygodnia przed dniem wyborów, gdy Comey ogłosił wznowienie postępowania przeciwko Clinton po tym, jak w ręce FBI wpadł laptop jej doradczyni, zawierający maile byłej sekretarz stanu. Nic nowego jednak w nich nie znaleziono.
Jeśli maile nie wystarczą, to zawsze można odgrzebać sprawę ataku na konsulat w libijskim Bengazi, w którym zginął ambasador USA i trzech pracowników. Clinton ma być odpowiedzialna za ich śmierć, bo jako sekretarz stanu zaniedbała ochronę placówki. Poza tym jest jeszcze sprawa Fundacji Clintonów i jej finansowania przez obce rządy, co budzi wiele kontrowersji.
Obama na ratunek
Wszelkie spekulacje jednym pociągnięciem pióra mógłby przeciąć Barack Obama. Według ekspertów cytowanych przez portal Politico, urzędujący prezydent ma uprawnienia, by ułaskawić Clinton z wszelkich potencjalnych naruszeń prawa federalnego, których mogła się dopuścić albo za które może być ścigana w przyszłości. I to niezależnie od tego, czy była pierwsza dama by tego chciała, czy nie.
Politico zwraca jednak uwagę, że taki ruch nadszarpnąłby reputację obojga polityków i wzbudził podejrzenia, że Clinton autentycznie ma coś na sumieniu. Już pomijając niemal pewne oskarżenia o kolesiostwo i brak elementarnej sprawiedliwości. Z drugiej strony ułaskawienie uchroniłoby byłą sekretarz stanu przed ewentualnym odwetem ze strony Trumpa i jego obozu. Aczkolwiek biorąc pod uwagę koncyliacyjny ton powyborczego przemówienia przyszłego prezydenta, nie jest wcale takie pewne, że będzie chciał się odgrywać na dawnej rywalce.
Tak czy inaczej, w środę sekretarz prasowy Białego Domu przestrzegł przed używaniem organów ścigania do "politycznej zemsty", ale nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy Obama rozważa akt łaski wobec partyjnej koleżanki. Wciąż zatem nie jest wykluczone, że jedną z ostatnich decyzji odchodzącego prezydenta będzie rzucenie Clinton koła ratunkowego.
Najgłośniejszym podobnym przypadkiem w najnowszej historii USA było ułaskawienie byłego prezydenta Richarda Nixona w 1974 roku. Nixon w niesławie zrezygnował z urzędu po aferze Watergate, a jego obowiązki przejął wiceprezydent Gerald Ford. Miesiąc później Ford ułaskawił in blanco swojego poprzednika za wszelkie przestępstwa, jakich dopuścił się lub mógł się dopuścić w czasie urzędowania.