"COD". Nowy model zarządzania Polską, który wprowadził Jarosław Kaczyński. Wyjaśniamy, jak działa
Styl Jarosława Kaczyńskiego to wypadkowa wcześniejszych rządów Jerzego Buzka, Marka Belki i Kazimierza Marcinkiewicza. Prezes wyciągnął wnioski z systemu zarządzania "z tylnego siedzenia" i wprowadził swój własny, unikalny model. To "COD", czyli centralny ośrodek dyspozycji - podaje "DGP". Nowy układ okazał się sukcesem, ale kryje się za nim niebezpieczeństwo dla prezesa PiS.
25.10.2017 | aktual.: 25.10.2017 19:48
Minęły dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości. Partia podsumowała projekty, które okazały się sukcesem. Mowa o programie 500+, Mieszkanie+ czy obniżeniu wieku emerytalnego. - Wsłuchaliśmy się w głos Polaków i daliśmy równą szansę wszystkim, nie tylko wybranym, wąskim grupom interesu - mówiła premier. Ale przy okazji podsumowań, przyszedł czas na zmiany w ekipie "dobrej zmiany".
Beata Szydło już zapowiedziała rekonstrukcję rządu. Zmiany zostaną ogłoszone w najbliższych dniach.
Wraz z rekonstrukcją rządu pojawiło się pytanie o model zarządzania państwem. A ten jest unikalny i jedyny w swoim rodzaju. Prezes Jarosław Kaczyński "sam określa go mianem centralnego ośrodka dyspozycji - COD" - pisze Grzegorz Osiecki z "Dziennika Gazety Prawnej". Co to za system, który okazał się wielkim sukcesem w Polsce?
To "rozwojowa wersja gabinetów Jerzego Buzka, Marka Belki i Kazimierza Marcinkiewicza" - sugeruje gazeta. Właśnie w wymienionych rządach, władzę sprawowała osoba z "tylnego siedzenia". Byli to: szef Akcji Wyborczej Solidarność Marian Krzaklewski, prezydent Aleksander Kwaśniewski i Jarosław Kaczyński.
"COD" ma wady i jest niebezpieczny dla Kaczyńskiego
Ale dopiero podczas rządów Beaty Szydło system został uznany za wzorcowy. "To radykalna zmiana w modelu funkcjonowania państwa w porównaniu do tego, co proponowała PO" - twierdzi "DGP".
"COD", czyli centralny ośrodek dyspozycji z Nowogrodzkiej. "To model funkcjonalny dla prezesa, pozwala podejmować decyzje i cieszyć się władzą bez olbrzymiej części formalnych i reprezentacyjnych obowiązków. Może się skoncentrować na najważniejszych decyzjach" - ocenia politolog Antoni Dudek.
I tu kryje się niebezpieczeństwo dla Kaczyńskiego, bo jak dodaje: "lider partii ponosi odpowiedzialność polityczną, jeśli PiS przegra następne wybory, wina spadnie na niego".
Ale "COD" ma swoje wady, bo wydłuża proces podejmowania decyzji. "Najpierw podejmuje je prezes, potem musi zatwierdzić premier Szydło i dopiero wtedy jest ona realizowana. Do tego, jeśli pojawią się spory, premier odsyła do prezesa. To nie jest zdrowy mechanizm" - ocenia politolog.
Problem jest bowiem z silnymi ministrami, takimi jak Antoni Macierewicz, czy Zbigniew Ziobro. Bo Szydło nie jest w stanie wydawać im poleceń, skoro mają własne dojścia do Jarosława Kaczyńskiego.