Co tak naprawdę oznacza pismo złożone przez Ziobrę do TK
Zbigniew Ziobro chce udowodnić, że unijne prawo nie obowiązuje w Polsce. Chodzi o blokowanie rządowej reformy sądownictwa. Spór o zgodność traktatów z Konstytucją RP może mieć poważne następstwa. Opozycja mówi nawet o Polexicie, czyli wyjściu Polski z UE.
Liczące 30 stron pismo podpisane przez Zbigniewa Ziobrę zostało zarejestrowane w kancelarii Trybunału Konstytucyjnego 5 października 2018 r. To kolejny etap eskalującej, krajowej walki o reformę sądownictwa według PiS. Teraz minister sprawiedliwości i prokurator generalny chce udowodnić, że polskie prawo i unijne wykluczają się.
Latem Sąd Najwyższy wysłał do Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) serię pytań na temat zgodności polskiej reformy sądownictwa z prawem Wspólnoty. W praktyce oznacza to zablokowanie elementów sztandarowego projektu PiS i Zbigniewa Ziobry przynajmniej do czasu decyzji sędziów w Luksemburgu.
Teraz minister sprawiedliwości stara się przełamać blokadę postawioną przez sędziów Sądu Najwyższego. Zbigniew Ziobro wnioskuje do TK, aby uznał, iż art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu UE jest niezgodny z Konstytucją RP. Zapis ten pozwala TSUE orzekać o ważności aktów prawnych przyjmowanych przez państwa członkowskie. Pozytywna decyzja sędziów będzie znaczyła, że zwrócenie się przez SN do Luksemburga nie ma znaczenia, a rząd nie będzie musiał liczyć się z opiniami TSUE w sprawie reformy sądownictwa.
Tego rodzaju skomplikowana rozgrywka prawna nie jest niczym niezwykłym w UE. Wiele krajów w przeszłości wyjaśniało relacje pomiędzy własną konstytucją, a traktatami Wspólnoty. Najbardziej znanym przykładem jest decyzja niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe z 2009 r., który uznał wyższość zapisów ustawy zasadniczej państwa członkowskiego nad prawem unijnym.
Po długich debatach sędziowie niemieccy i unijny wypracowali iście salomonowe rozwiązanie. Uznano, że Europa zbudowana jest na wspólnych wartościach. To wyklucza fundamentalny konflikt między Konstytucją Niemiec i traktatami UE. To klasyczny, ogólny kompromis oznaczający, że co jakiś czas dochodzi do kolejnych sporów o jakieś aspekty polityki czy prawa.
Na tej podstawie sędziowie z Niemiec i innych krajów UE wielokrotnie poddawali w wątpliwość treść zapisów traktatowych i ich stosowanie. Nie podważali jednak wspólnych fundamentów prawnych. Jeżeli wniosek Zbigniewa Ziobry i decyzja TK pozostanie w tych ramach, wtedy uznać to będzie można za zwyczajny element docierania się różnych elementów UE.
Nie byłoby powodu do niepokoju, gdyby nie ostry spór pomiędzy Polską rządzoną przez PiS a Unią Europejską, która piętnuje Warszawę za naruszanie zasad praworządności. To właśnie fundament, na którym opierają się kompromisy pomiędzy prawem wspólnotowym i krajowym.
Wiele teraz zależeć będzie nie tylko od decyzji, ale nawet języka użytego przez polski TK. Obecnie wszyscy w UE uznają, że sądy krajowe są sądami europejskimi tak samo, jak paszport polski czy francuski jest paszportem europejskim.
Jednak orzeczenie TK, że prawo nie ma zastosowania do sądów w Polsce, będzie kataklizmem. W rezultacie sądy w Polsce przestaną być europejskie w rozumieniu Luksemburga, ale też Brukseli i innych stolic Wspólnoty. Warszawa wyjdzie ze wspólnego systemu prawnego.
Jeżeli tak się stanie, wtedy rzeczywiście słowa opozycji o Polexicie i stopniowym wyprowadzaniu przez rząd PiS Polski z UE będą uzasadnione. Na razie to nie nastąpiło. Jednak na zimne należy dmuchać, bo ryzyko jest ogromne.
Byłu premier Wielkiej Brytanii David Cameron obiecując referendum brexitowe nie sądził, że jego kraj wyjdzie ze Wspólnoty. Warto pamiętać o tym przykładzie daleko idących konsekwencji międzynarodowych polityki wewnętrznej. Równocześnie nie ma powodu, żeby nie ścierać się o kształt UE.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl