Polityka"Co robił Tusk po katastrofie? Mówił tylko o 2 dniach"

"Co robił Tusk po katastrofie? Mówił tylko o 2 dniach"

- Tusk publicznie przyznał się do tego, że sytuacja po katastrofie pod Smoleńskiem wymknęła się rządowi spod kontroli – mówi mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy, w tym Jarosława Kaczyńskiego, nawiązując do spotkań Donalda Tuska z rodzinami. Jego zdaniem premier był w stanie zrelacjonować tylko pierwsze dwa dni, gdy ze strony rodzin padały pytania do Tuska o to, co zrobił jako premier, po tym, jak doszło do katastrofy. Rogalski odnosi się również do zarzutów jednej z gazet, jakoby wprowadzał opinię publiczną w błąd.

"Co robił Tusk po katastrofie? Mówił tylko o 2 dniach"
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański

18.12.2010 | aktual.: 11.06.2018 15:06

Rogalski pytany przez Wirtualną Polskę, czy polski rząd utrudnia prowadzenie śledztwa ws. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, mówi, że „na pewno go nie ułatwia”. Piątkowe publicznie wyrażone krytyczne stanowisko premiera co do projektu raportu MAK ocenia pozytywnie.

W swojej ocenie nawiązuje m.in. do dwóch spotkań premiera z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej i ich pełnomocnikami – 10 listopada i 11 grudnia.

- Podczas tych spotkań nie zauważyłem, aby premier Tusk był w szczególny sposób zainteresowany tym, aby śledztwo przebiegało w sposób prawidłowy, szybki i rzetelny. Na pewno wyjaśnienie przyczyn tragedii smoleńskiej nie jest jego priorytetem, a wszelkie zabiegi, które miałyby to potwierdzać mają charakter PR – mówi Rogalski.

Zaznacza, że gdyby było inaczej, to poziom zaawansowania polskiego śledztwa byłby zdecydowanie większy, bowiem właściwe zaangażowanie dyplomatyczne mogło doprowadzić do realnego i efektywnego współdziałania prokuratury rosyjskiej z polską, czego wyrazem byłoby sprawne przekazywanie materiału dowodowego zgromadzonego już w śledztwie rosyjskim. Póki co brakuje najważniejszych dowodów w sprawie.

"Tusk przyznał się, że..."

O tym, że podczas ostatniego spotkania z premierem padło kilka nieznanych dotąd informacji nt. katastrofy smoleńskiej, Rogalski mówił Wirtualnej Polsce już w poniedziałek. Zdradził wtedy, że chodzi m.in. o opinię polskiej prokuratury o braku prawnej możliwości prowadzenia wspólnego śledztwa w ramach zespołu prokuratorskiego złożonego z polskich i rosyjskich prokuratorów.

Rogalski mówi, że ze strony rodzin padały pytania do Tuska o to, co zrobił jako premier, po tym, jak doszło do katastrofy: - Był w stanie zrelacjonować tylko pierwsze dwa dni.

Zdaniem mecenasa Tusk miał publicznie przyznać się do tego, że sytuacja po katastrofie wymknęła się rządowi spod kontroli. - Mówił ogólnie o sytuacji po katastrofie pod Smoleńskiem. Myślę tu o szeregu nierozwiązanych problemach, jak choćby o takim, że żaden polski patomorfolog nie brał udziału w sekcji zwłok ofiar, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego – wyjaśnia.

Jak relacjonuje, z wypowiedzi premiera wynikało również, że państwo polskie nie było przygotowane, brakowało procedur i koordynacji. - Najbardziej zaskoczyło mnie, iż polski rząd nie był w stanie „ogarnąć” całej zaistniałej sytuacji i właściwie koordynować działaniami - zarówno faktycznymi, jak i prawnymi - poszczególnych instytucji. Stąd, powstało tak wiele problemów, których można było uniknąć – mówi Rogalski..

„Poważne nieprawidłowości ws. sekcji zwłok prezydenta”

W piątek „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł, w którym redaktor Wojciech Czuchnowski zarzuca Rogalskiemu wprowadzanie w błąd opinii publicznej. Chodzi o wypowiedź mecenasa dla RMF. Zapytany przez dziennikarza, czy ma pewność, że na Wawelu spoczywają ciała Marii i Lecha Kaczyńskich, powiedział, że tej pewności nie ma.

Zdaniem Czuchnowskiego nie ma wątpliwości, że na miejscu katastrofy smoleńskiej znaleziono zwłoki prezydenta. Dowodzą tego zdjęcia i filmy wykonane przez oficerów BOR. – Tekst jest nierzetelny, a zawarte w nim zarzuty pod moim adresem nieprawdziwe – mówi Wirtualnej Polsce mec. Rafał Rogalski. Jego zdaniem Czuchnowski zwraca uwagę wyłącznie na identyfikację zwłok Lecha Kaczyńskiego pod Smoleńskiem, której dokonali zarówno oficerowie BOR, jak i Jarosław Kaczyński.

– Tego nikt nigdy nie podważał – tłumaczy mecenas. Jego zdaniem problem leży zarówno w procedurze związanej z sekcją zwłok, jaki i w długotrwałym procesie przesyłania dokumentacji przez stronę rosyjską a także nieprzesłuchaniu Naczelnego Prokuratora Wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego obecnego podczas sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

- Natomiast bardzo poważne nieprawidłowości, które nigdy nie powinny mieć miejsca w stosunku do jakiekolwiek ofiary katastrofy, zwłaszcza zaś prezydenta Lecha Kaczyńskiego, pojawiły się w związku z oględzinami i sekcją zwłok prezydenta. Żeby to jednak szerzej wyjaśnić, musiałbym ujawnić m. in. treść ekspertyzy, a tego nie zrobię wobec obowiązywania tajemnicy śledztwa, zwłaszcza opatrzenia rzeczonych materiałów klauzulą „ściśle tajne”. Nadto, w przeciwieństwie do redaktora Czuchnowskiego, mam wielki szacunek wobec zmarłego prezydenta. Nie dam się sprowokować – mówi Rogalski. Wyjaśnia, że dokumentacja dotycząca zwłok Lecha Kaczyńskiego składa się z kilku dokumentów. m.in.: protokołu identyfikacji przez Jarosława Kaczyńskiego, fotografii sprzed sekcji zwłok (oględzin) i ekspertyzy sądowo-lekarskiej. Brak jest dokumentacji fotograficznej z samej sekcji. Prokuratura jest w posiadaniu zeznań rosyjskich lekarzy uczestniczących w sekcji zwłok.

– Ta dokumentacja nie przychodziła w jednym czasie. Na przykład, wśród dokumentacji okazywanej w lipcu nie było jeszcze zeznań patomorfologów biorących udział w sekcji zwłok Lecha Kaczyńskiego. One pojawiły się znacznie później. Co więcej, przesłuchanie rosyjskich patomorfologów kilka miesięcy po sekcji, zapewniam, że bynajmniej nie było przypadkowe. Wyjaśnianie sytuacji przeciągało się a nieprzesłuchanie Naczelnego Prokuratora Wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego z całą pewnością nie pomogło rozwiać zaistniałych i jakże realnych wątpliwości a wręcz je pogłębiało – mówi Rogalski.

Jego zdaniem wątpliwości i powstałe zamieszanie są następstwem nieprawidłowości, zaistniałych w związku z oględzinami i sekcją zwłok. Mecenas nie wyklucza, że wytoczy proces „Gazecie Wyborczej”.

– Doskonale znam materiał dowodowy. To redaktor Czuchnowski wprowadza opinię publiczną w błąd, manipuluje faktami i dowodami pisząc wyłącznie o identyfikacji zwłok, co do której, co do zasady, nigdy nie wysuwałem wątpliwości. Wyraźnie mówiłem o procedurze sekcyjnej, o której redaktor nie pisze, nie mając najprawdopodobniej, w przeciwieństwie do mnie, w ogóle o niej pojęcia – mówi Rogalski. Podkreśla, że przede wszystkim należy rozróżnić należy czynność identyfikacji od oględzin czy samej sekcji.

"Nie przekazano dokumentacji fotograficznej z sekcji"

Rogalski odniósł się również ds. złożonego wniosku o ekshumację Przemysława Gosiewskiego. Chodzi o wyjaśnienie wątpliwości, czy to, co zostało wskazane w ekspertyzie sądowo-lekarskiej w wyniku przeprowadzenia sekcji, jest wiarygodne. Mecenas mówi, że wyjątkowo długo polska prokuratura nie dysponowała jakimikolwiek dokumentami potwierdzającymi przeprowadzenie sekcji zwłok a także inne wykonane badania.

– Rzeczą niebywałą i całkowicie niezrozumiałą jest, że strona rosyjska przekazała dokumenty z sekcji zwłok dopiero po siedmiu miesiącach mimo, iż sekcja zwłok miała przecież miejsce w pierwszych dniach po katastrofie. Nadto polskiej prokuraturze do dzisiaj nie przekazano dokumentacji fotograficznej z sekcji, co bardzo utrudnia zweryfikowanie ekspertyzy sądowo-lekarskiej – mówi Rogalski.

Jego zdaniem wszystko wskazuje na to, że takiej dokumentacji fotograficznej strona rosyjska w ogóle nie posiada, gdyż nie była wykonywana. - Trudno, abym mógł obdarzyć wiarą ekspertyzę sądowo-lekarską, tylko dlatego, że po prostu jest – wyjaśnia.

Mecenas zauważa, że brakuje również dokumentacji potwierdzającej złożenie ciała tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem Przemysława Gosiewskiego do konkretnej trumny. Dopiero po wnikliwej analizie całej dostępnej dokumentacji zostanie podjęta decyzja w przedmiocie ewentualnej ekshumacji Przemysława Gosiewskiego, tj. woli ekshumacji lub cofnięciu wniosku, o czym zadecyduje żona tragicznie zmarłego, Beata Gosiewska. - Decyzja jest wyjątkowo trudna – podkreśla Rogalski.

"Nie wychodzę poza rolę adwokata"

Mecenas odniósł się również do wypowiedzi Marcina Dubieneckiego, męża Marty Kaczyńskiej. W rozmowie z reporterką Wirtualnej Polski, Agnieszką Niesłuchowską, o możliwych przyczynach katastrofy smoleńskiej, Dubienecki stwierdził, że „to mógł być zamach wykonany ludźmi najniższego szczebla – rosyjskimi kontrolerami lotu”. – Jest prowadzone śledztwo, w ramach którego jedną z wersji zdarzenia stworzoną przez polskich prokuratorów jest zamach terrorystyczny. Wersja ta nie została wykluczona – komentuje.

Pytany przez Wirtualną Polskę, czy nie wychodzi poza rolę adwokata, odpowiada, że zgodnie z kodeksem etyki adwokackiej, adwokat jest zobowiązany do reprezentowania swoich klientów w sposób odważny i honorowy, nie bacząc na własne korzyści osobiste oraz konsekwencje wynikające z takiej postawy dla siebie lub innej osoby, a więc również wtedy, gdyby jego samego miałoby to narazić na nieprzyjemności. – W żadnym razie nie uważam, żebym wychodził poza rolę adwokata – mówi Rogalski.

Anna Kalocińska, Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1920)