"Nieznane fakty ws. katastrofy smoleńskiej"
- Tusk zachowywał się buńczucznie, bardzo nerwowo. Wszystko odbywało się według formuły jaką zaplanowała strona rządowa. Na sali było kilku panów, którzy mieli mikrofony. Wyglądało na to, że mają zakaz udostępniania ich rodzinom ofiar, które chciały dopytać o coś premiera – relacjonuje spotkanie Donalda Tuska z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik siedmiu rodzin. Przyznaje, że podczas spotkania padło kilka nieznanych dotąd informacji nt. katastrofy smoleńskiej.
13.12.2010 | aktual.: 21.12.2010 13:19
Chodzi m.in. o opinię polskiej prokuratury o braku prawnej możliwości prowadzenia wspólnego śledztwa w ramach zespołu prokuratorskiego złożonego z polskich i rosyjskich prokuratorów.
– Osobiście nie zgadzam się z tym. Różnimy się bowiem w rozumieniu zasady wzajemności, na której mógłby być oparty zespół prokuratorski - tłumaczy mec. Rogalski. Zaznacza, że podawane rodzinom informacje pokazują, jak bardzo państwo polskie nie było przygotowane do właściwego reagowania na tego typu katastrofy, jak bardzo zawiódł aparat państwa. Miejscami zaniechania odpowiednich służb są wręcz niebywałe, uważa mec. Rogalski.
Mieli zakaz udostępniania mikrofonów?
Zdaniem Rogalskiego w przeciwieństwie do pierwszego spotkania z Donaldem Tuskiem, które miało miejsce 10 listopada, atmosfera na sobotnim posiedzeniu od początku była bardzo zła. Mówi o „pewnej taktyce” premiera. – Tusk udzielał odpowiedzi w głównej mierze na pytania, wcześniej skierowane do niego drogą mailową. Odpowiedzi padały w pewnym ciągu, a same pytania były uszeregowane – relacjonuje Rogalski. Uniemożliwiało to, jego zdaniem, dopytanie premiera w sytuacji, gdy odpowiedź była dla osoby pytającej niesatysfakcjonująca.
Mecenas wspomina, że często dochodziło do sytuacji, w której osoby chcące dopytać o coś premiera, nie dostawały mikrofonu. – Posiedzenie odbywało się w ogromnej sali, więc komunikacja była bardzo utrudniona. Dochodziło do przekrzykiwań. Na sali było kilku panów, którzy mieli mikrofony. Wyglądało na to, że mają zakaz ich udostępniania – mówi Rogalski.
"Dementuję słowa pana Deresza"
Mecenas odniósł się również do słów Pawła Deresza, męża Jolanty Szymanek-Deresz, posłanki SLD. Jego zdaniem na spotkaniu nie działo się nic nienormalnego. – Była ostra dyskusja ze strony rodzin, a pełnomocnicy rodzin wykazywali nadmierną aktywność – ocenił Deresz w rozmowie z PAP.
- Dementuję słowa pana Deresza – mówi Rogalski. – Nie sądzę, żeby była duża aktywność pełnomocników. Owszem oni też zadawali pytania, ale rodziny również. Ze strony pełnomocników nie widziałem na pewno żadnych zachowań nagannych. Zachowywali się jak najbardziej kulturalnie, w przeciwieństwie do premiera Tuska – ocenia.
Po spotkaniu z premierem Beata Gosiewska, żona posła PiS Przemysława Gosiewskiego, mówiła, że premier na spotkaniu z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej obrażał część osób. – Premier chciał wykpić nasze pytania, posądzał nas o obłudne insynuacje. Zachowanie premiera było niedopuszczalne, pokazał brak kultury – powiedziała PAP Gosiewska.
Rogalski, będący jednocześnie pełnomocnikiem Beaty Gosiewskiej, potwierdza, że były pewne zaczepki słowne co do części rodzin ofiar katastrofy utożsamianych przede wszystkim z PiS. – Parafrazując, Tusk powiedział na przykład, że wie, iż część z rodzin chciałaby go już widzieć w więzieniu. Nie wiem, jaki miał być sens tych zaczepek premiera. Były wypowiedziane ni to żartem, ni serio – mówi Rogalski.
Podczas spotkania z Tuskiem miało też paść pytanie o to, dlaczego rodziny nie zostały poinformowane o tym, że mogą uczestniczyć przy wkładaniu zwłok do trumien i ich zamykaniu. W ramach odpowiedzi – relacjonuje Rogalski – usłyszeli cytaty aktów prawnych i komentarz premiera, że nikt nie zakazywał rodzinom obecności podczas wkładania zwłok do trumien.
- Dopiero po nagabywaniach i ogromnego wzburzenia zgromadzonych, strona rządowa przyznała, że nie do końca dobrze postąpiła, nie informując wcześniej rodzin, że mogą uczestniczyć przy wkładaniu zwłok do trumien. Jednak ta pierwsza odpowiedź, że „nikomu nie zakazywali” była jak uderzenie tych rodzin w twarz – mówi Rogalski.
"Tusk zachował się skandalicznie"
Podczas spotkania premier miał obrazić Ewę Kochanowską, zarzucając jej „obłudną insynuację”. – Ewa Kochanowska de facto zapytała go, czy ona może czuć się bezpieczna, jak głośno mówi o katastrofie smoleńskiej, bo obawia się zamachu na swoje życie. Tak można jej wypowiedź skrócić, to znaczy pytała: panie premierze, czy pan wydał rozkaz zamordowania mnie i tych, którzy śmią zadawać głośne pytania o Smoleńsk. To jest bezczelność, trudno to inaczej nazwać – mówił w programie „Siódmy Dzień Tygodnia” w Radiu Zet rzecznik rządu Paweł Graś.
Rogalski, nie będący pełnomocnikiem Ewy Kochanowskiej, jest oburzony.
– Tusk zachował się skandalicznie, to było niegodne premiera. Ewa Kochanowska zapytała, czy zadawanie pytań dotyczących katastrofy smoleńskiej jest niebezpieczne. I to wyprowadziło premiera z równowagi, który wprowadził się w stan niezrównoważenia emocjonalnego, mimo że premier podczas spotkań wielokrotnie prosił o powściągliwość w emocjach. Zaczął krzyczeć do mikrofonu, nakręcał się. To właściwie była słowna napaść przy użyciu obraźliwych słów – mówi Rogalski. Tusk miał powiedzieć Kochanowskiej jedno z dwóch sformułowań: „jest pani bezczelna”, albo „to jest bezczelność”, a także, że uprawia „obłudną insynuację”.
– Te słowa były wypowiadane w naprawdę dużym wzburzeniu premiera. To było właściwie krzyczenie do mikrofonu i każde kolejne zdanie przynosiło nowe inwektywy w stronę Ewy Kochanowskiej i całej sytuacji – mówi Rogalski.
- Tusk powinien wyrazić skruchę i szczerze przeprosić Ewę Kochanowską. Podobnie jak Paweł Graś powinien przeprosić za obraźliwe insynuacje, co do interpretacji pytania Ewy Kochanowskiej, gdy usprawiedliwiał zachowanie premiera - uważa Rogalski.
"Wystąpię o udostępnienie stenogramów"
W niedzielnym programie „Kawa na ławę” w TVN24 Adam Hofman z PiS zaproponował, by upublicznić stenogram z rozmowy. – Żądam od pana i od pana premiera polskiego rządu ujawnienia stenogramu z tego spotkania albo nagrania z tego spotkania – zwrócił się Hofman do rzecznika rządu Pawła Grasia.
Rogalski zapowiada, że wystąpi do premiera o udostępnienie stenogramów ze spotkania. Choć przyznaje, że nagranie ma też na prywatnym dyktafonie. – Mam nadzieję, że będzie można odtworzyć na nim dokładne fragmenty. Z całą jednak pewnością premier był bardzo wzburzony i nie było to bynajmniej usprawiedliwione okolicznościami – mówi mecenas.
Jego zdaniem stenogramy powinny być udostępnione rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej.
Podczas listopadowego spotkania premier zachowywał się godnie, a samo spotkanie nie wzbudzało niesmaku. Inaczej niż sobotnie, uważa Rogalski. – Tusk zachowywał się buńczucznie, bardzo nerwowo. Od początku było widać, że wszystko jest przygotowane tak, żeby spotkanie odbywało się według formuły, jaką zaplanowała strona rządowa. To właściwie uniemożliwiało rodzinom dowiedzenie się więcej niż premier chce powiedzieć. Wszelkie próby były skazane na niepowodzenie, dlatego że mikrofony były zabrane. Odpowiedzi były wielokrotnie bardzo krótkie, niewyczerpujące – mówi mecenas.
Mec. Rafał Rogalski jest pełnomocnikiem siedmiu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym Jarosława Kaczyńskiego, Beaty Gosiewskiej, Katarzyny Putry i Jacka Natalli-Świat.
Oprócz premiera, ministrów z jego kancelarii Tomasza Arabskiego i Michała Boniego, minister zdrowia Ewy Kopacz, w spotkaniu z premierem Tuskiem uczestniczył także szef MSWiA Jerzy Miller. Kolejne odbędzie się w styczniu.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska