Co Kaczyński myśli o sprawie sędziego-zdrajcy? Padły zaskakujące słowa
Jarosław Kaczyński przekonuje, że sędzia-uciekinier Tomasz Szmydt nie miał nic wspólnego z Ministerstwem Sprawiedliwości za czasów rządów PiS. Prezes na nieoficjalnym spotkaniu z dziennikarzami stwierdził, że to człowiek mający związek "z ludźmi obecnej władzy". Choć fakty na temat jego kariery mówią coś innego.
07.05.2024 | aktual.: 07.05.2024 14:49
Sędzia Tomasz Szmydt, który uciekł na Białoruś i poprosił tam o azyl polityczny, w 2018 roku został dyrektorem departamentu prawnego w biurze - już zreformowanej przez większość PiS - Krajowej Rady Sądownictwa. Należał również do grupy atakującej osoby nieprzychylne działaniom ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jego ludzi (co pokazała tzw. afera hejterska - ujawniona przez redakcje TVN i Onet). To fakty na temat przebiegu kariery zawodowej sędziego oraz jego działalności.
Po latach Szmydt zmienił polityczny front, a przynajmniej w wypowiedziach publicznych często opowiadał o ówczesnej władzy i krytykował ją. Zaczął spotykać się też z politykami obecnej władzy (m.in. z Kamilą Gasiuk-Pihowicz, posłanką Koalicji Obywatelskiej) czy udzielać wypowiedzi dla TVN24.
I tyle wystarczyło, by Jarosław Kaczyński stwierdził w poniedziałek na spotkaniu prasowym w centrali PiS, że Szmydt - który dziś nazywany jest "zdrajcą" i prawdopodobnym agentem wschodnich służb - jest człowiekiem niemającym żadnych powiązań z rządami PiS. Za to - zdaniem prezesa - adekwatne będzie określanie go mianem osoby związanej z obecnym rządem. Taką narrację prezentuje sam prezes, ale też takie słowa padają już raz po raz ze strony kolejnych polityków PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes PiS uznał, że Szmydt ma związki z Koalicją Obywatelską i "przychylnymi jej" mediami (dowodem dla prezesa jest m.in. wywiad na przykład w TVN). Oburzył się z kolei na stwierdzenie, że Szmydt związany był z resortem Ziobry. I znów trzeba podkreślić tu przebieg kariery zawodowej sędziego - do KRS trafił w 2018 roku. W czasach, gdy MS kierował Ziobro i jego ludzie.
W przekonaniu o braku powiązań utrzymują prezesa PiS jego współpracownicy, ale także propisowscy dziennikarze, którzy zresztą wtórowali mu na spotkaniu podczas omawiania tego tematu.
Bracia Jacek i Michał Karnowscy na tym samym spotkaniu przekonywali, że nie pamiętają, by Szmydt występował na antenie ich telewizji wPolsce.pl (mimo że występował wielokrotnie). Po tym stwierdzeniu obecni na spotkaniu dziennikarze z różnych redakcji po prostu wybuchnęli śmiechem.
Publicyści wPolsce.pl podważali też fakt, że Szmydt był szefem departamentu w zależnej od większości PiS Krajowej Radzie Sądownictwa.
Sędzia-hejter ucieka na Białoruś
Przypomnijmy: państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA poinformowała w poniedziałek, że Tomasz Szmydt - sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie - poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę".
Szef Narodowego Zarządu Antykryzysowego Paweł Łatuszka przekazał w oświadczeniu przesłanym Polskiej Agencji Prasowej, że polski sędzia udzieli w nadchodzących dniach szeregu wywiadów, a "jego obecność będzie pokazywana we wszystkich kanałach propagandowych". I tak zresztą się dzieje - sędzia już jest wykorzystywany przez propagandę.
Sędzia Szmydt znany jest m.in. z udziału w tzw. aferze hejterskiej w 2019 roku i atakowania w mediach społecznościowych sędziów sprzeciwiających się wprowadzaniu zmian w sądownictwie przez ówczesnego ministra Ziobrę. W tych działaniach miała też uczestniczyć była żona Szmydta, znana pod pseudonimem "Mała Emi". W 2019 roku Szmydt został zwolniony ze stanowiska dyrektora biura prawnego w Krajowej Radzie Sądownictwa.
ABW wchodzi do gry
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński poinformował w poniedziałek po południu na platformie X (dawniej Twitter - red.), że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęła czynności kontrolne w celu zweryfikowania zakresu informacji niejawnych, do których w związku ze sprawowaną funkcją i prowadzonymi sprawami miał dostęp sędzia.
"Postępowanie sprawdzające prowadzone jest w kierunku przestępstwa z art. 130 par. 2 Kodeksu karnego" - przekazała PK w informacji zamieszczonej na platformie X. Przywołany przez prokuraturę przepis stanowi, że "kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, udziela temu wywiadowi wiadomości, której przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat ośmiu albo karze dożywotniego pozbawienia wolności".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl