Polska"Co działo się z ofiarami katastrofy między 8.41 a 8.57?"

"Co działo się z ofiarami katastrofy między 8.41 a 8.57?"

Jeszcze przez miesiąc po tragedii kłamano na temat dokładnej godziny katastrofy - wytyka zaprezentowana przez PiS biała księga, odpowiedź na raport MAK-u. Początkowo podawano, że samolot rozbił się o godz. 10.56 czasu moskiewskiego, czyli o 8.56 czasu polskiego. - Tak naprawdę już tego samego dnia na wspólnej naradzie prokuratorów rosyjskich i polskich podano właściwy czas tej katastrofy 8.40-8.41 - stwierdził Antoni Macierewicz i dodał, że w świadectwach zgonów ofiar wpisane zostały godziny śmierci: 8.55, 8.56, 8.57. Dlatego Macierewicz zastanawia się, co działo się z ofiarami katastrofy między godz. 8.41 a 8.57.

"Co działo się z ofiarami katastrofy między 8.41 a 8.57?"
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk

"Raport MAK-u szkaluje Polskę i Polaków"

Na początku konferencji, podczas której zaprezentowano białą księgę, zabrał głos prezes PiS, Jarosław Kaczyński. - Mamy dzisiaj jedyny funkcjonujący w obiegu międzynarodowym dokument - raport MAK. Raport, który wedle naszej najlepszej wiedzy, jest nieprawdziwy, szkaluje Polaków i Polskę, wprowadza w błąd międzynarodową opinię publiczną - komentował prezes PiS. Brat tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego przypomniał o katastrofie smoleńskiej oraz braku rzetelnych badań, które wyjaśniłyby przyczynę katastrofy.

- Reakcją na tę katastrofę powinny być przeprowadzone w sposób wyjątkowo intensywny i rzetelny badania, które mają odpowiedzieć na pytanie, co się stało, jaka jest przyczyna katastrofy - mówił Kaczyński. - To, co wydarzyło się po 10 kwietnia, było realizacją zupełnie innego scenariusza, który zaczął się już w pierwszym kwadransie po katastrofie - stwierdził Dodał, że chodziło o różne teorie dotyczące prób lądowania samolotu prezydenckiego.

Dokument przygotowany przez Antoniego Macierewicza liczy 160 stron i zawiera fakty dotyczące przygotowania do wizyty w Smoleńsku oraz działania rządu po katastrofie. Przyczyny katastrofy prezydenckiego Tu-154M znajdują się w 100 dokumentach zawartych w 20 rozdziałach białej księgi.

- Prezentując raport, wykonujemy nasz obowiązek wobec naszego społeczeństwa oraz tych, którzy zginęli - mówił prezes PiS. Kaczyński wyraził też wdzięczność dla Macierewicza oraz wszystkich, którzy przyczynili się do powstania dokumentu.

"Biała księga to nie jest jeszcze raport"

- Biała księga to zbiór faktów, komentarze odgrywają minimalną rolę, to nie jest jeszcze analiza, to nie jest jeszcze raport, który przedstawimy w ciągu dwóch miesięcy - mówił Antoni Macierewicz. Dodał, że fakty te były ukrywane, lub przedstawiane w sfałszowanej wersji, bądź cząstkowo przekazywane do opinii publicznej. - Na komentarz, wnioski i pełne konkluzje przyjdzie jeszcze czas - stwierdził.

- Tę część białej księgi przedstawimy od strony odpowiedzialności strony rosyjskiej - mówił. Macierewicz zarzucił Rosjanom fałszowanie i niszczenie dowodów. Argumentem na zacieranie dowodów, które miały utrudnić dojście do prawdy, jest niszczenia wraku. - Odpowiedzialność za ten dramat spada przede wszystkim na stronę rosyjską - stwierdził szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską.

Rosjanie chcieli, by do Katynia przyjechał tylko Donald Tusk

Księga rozpoczyna się od rozdziału "Rosja dążyła do zorganizowania osobnego spotkania Premiera W. Putina z premierem D. Tuskiem". Mówi także o próbach utrudnienia Lechowi Kaczyńskiemu przybycia na uroczystości do Katynia.

Zaprezentowano dokumenty MSZ nt. rozstrzygnięcia już w lutym 2010 r. dwóch osobnych wizyt prezydenta i premiera w Katyniu. Macierewicz podkreślił, że Rosjanie chcieli, by do Katynia przyjechał tylko premier. - Na ten przebieg wydarzeń wskazywała prasa rosyjska już w grudniu 2009 r. - relacjonował Macierewicz. Dodał, że było to ogromnym zaskoczeniem dla prezydenta Kaczyńskiego, który nic na ten temat nie wiedział.

- Federacja Rosyjska organizowała wyłącznie wizytę Donalda Tuska, wizytę prezydenta traktowano jako prywatną - komentował kolejne dokumenty Hofman. Macierewicz podkreślił, że decyzja choć została podjęta przez stronę rosyjską, była zaakceptowana przez przedstawicieli polskiego rządu. - Decyzja leżała w rękach rosyjskich. Oświadczono polskim dyplomatom wprost: "Będziemy chronili i zajmowali się wyłącznie premierem Donaldem Tuskiem, wizyta pana prezydenta nas nie interesuje" - wyjaśniał Macierewicz.

Remont Tu-154M w Rosji winny awariom, które doprowadziły do katastrofy

Poruszono sprawę technicznego stanu prezydenckiego samolotu, w którym po remoncie w Rosji wystąpiły różne awarie: agregaty autopilota i niesprawności dotyczące odbioru sygnałów z radiolatarni. Macierewicz mówił, że przyrządy, które już wcześniej uległy awarii "były zapewne jedną z przyczyn dramatu, który rozegrał się nad Smoleńskiem". "Rosjanie przekazali stronie polskiej błędne karty podejścia lotniska Smoleńsk Północny"

Rosjanie przekazali nieprawdziwe karty do lądowanie na lotnisku w Smoleńsku. Macierewicz podkreślił, że wiarygodne karty podejścia to "klucz bezpieczeństwa w sytuacji lądowania". Nie podano również wymaganych danych meteorologicznych - brzmią kolejne punkty w dokumencie.

Macierewicz wykazywał również nieprawidłowości w funkcjonowaniu lotniska w Siewiernyj, zaniedbania dotyczyły przygotowania lotniska (m.in. brak właściwego oświetlenia "w fatalnym, dramatycznym stanie") oraz przeszkolenia personelu.

- Zgodnie z zeznaniami kontrolerów lotów, w pełni świadomi podawali oni fałszywe informacje dotyczące przebiegu lotu i sytuacji meteorologicznej na miejscu lądowania - mówił Macierewicz. - Jako okoliczność łagodzącą można stwierdzić, że sami kontrolerzy lotu byli zszokowani i zaskoczeni, skąd nagle o godz. 10.00 pojawiła się mgła. Była nieprzewidywana we wcześniejszych informacjach meteorologicznych. Gdy się pojawiła, stała się elementem straszliwej gry - dodał.

- Kontrolerzy lotu systematycznie podawali fałszywe informacje dotyczące lotu (...) piloci byli zapewniani, że wszystko jest w porządku - ocienił Macierewicz. Jego zdaniem "kontroler lotu jest człowiekiem najwyższego zaufania dla pilota. To są jego oczy i uszy, to jest ktoś kto sprowadza go za rękę w trudnych warunkach. Tej ręce każdy pilot ufa bezgranicznie. Tutaj byli okłamywani".

Biała księga zawiera informacje, że kontrolerzy lotu "błędnie informowali załogę, że samolot jest 'na kursie' i 'na ścieżce', gdy w rzeczywistości był nad ścieżką, a w odległości 2,5 km od progu pasa zszedł poniżej ścieżki". - Kontrolerzy systematycznie przekazywali fałszywe informacje co do wysokości, na której jest samolot i co do odległości od środka pasa. Od 10 km nie był na kursie i na ścieżce, ale piloci byli upewniani, że wszystko jest w porządku - wyjaśniał Macierewicz.

- Kluczowym pytaniem jest, dlaczego centrala zakazała im zamknięcia lotniska, dlaczego odmówiła wskazania zapasowego lotniska, dlaczego zmuszała ich do przekazywania fałszywych informacji? - wyliczał Macierewicz.

"Rosjanie wycofali ochronę polskiego prezydenta"

Rosjanie wycofali ochronę prezydenta i nie poinformowali o tym strony polskiej. Jak twierdzi Macierewicz, samolot z ochroną prezydenta skierowano na lotnisko w Moskwie, o czym nie poinformowano strony polskiej ani samego prezydenta. - BOR za wiedzą i z polecenia MSWiA Jerzego Millera i szefa BOR gen. Janickiego powierzył w ręce rosyjskie całą ochronę prezydenta. To Federalna Służba Ochrony miała zająć się bezpieczeństwem prezydenta i dostarczyć samochód. Ci ludzie i ten sprzęt lecieli Iłem-76, który miał wylądować na godzinę przez Tu-154M. Ten samolot odwołano do Moskwy. Nie było ochrony, nie było samochodu pancernego - tłumaczy. - To służby FR przyjęły na siebie odpowiedzialność ochrony prezydenta i go nie wypełniły, nie powiadamiając o tym strony polskiej - dodał.

Biała księga stwierdza, że "Rosjanie nie zapewnili na lotnisku środków niezbędnych do zabezpieczenia wizyty prezydenta".

- Powierzając w ręce rosyjskie całą ochronę prezydenta, równocześnie nie uzyskano kluczowej informacji, że ta ochrona na godzinę przed lądowaniem została odwołana - Macierewicz zaznaczył, że jest to jeden z faktów nieznanych opinii publicznej.

"Macie sprowadzać, nie dyskutować

Rosjanie, mimo obowiązku w związku z panującymi złymi warunkami atmosferycznymi, nie zamknęli lotniska w Smoleńsku i nie wskazali załodze lotniska zapasowego. - Gdyby kontrolerzy zrobili to, co do nich należy, nie doszłoby do katastrofy - mówił Macierewicz.

- Gdy czyta się te rozmowy między kontrolerami lotu a centralą moskiewską, ten element jest chyba najbardziej tragiczny i dramatyczny - kontrolerzy lotu do ostatnich sekund błagają, by wyznaczono zapasowe lotnisko. Proszą centralę, by wskazał im, gdzie można odesłać samolot z prezydentem i całą polską elitą na pokładzie. A centrala odmawia i mówi: macie sprowadzać, nie dyskutować - Macierewicz przytaczał stenogramy rozmów między kontrolerami lotów w Siewiernyj a centralą w Moskwie. - To co rozstrzygali kontrolerzy w Smoleńsku decydowało o życiu prezydenta - dodał. Informacji na temat lotnisk zapasowych centrala w Moskwie nie przekazała ani załodze samolotu, ani obsadzie lotniska. Według raportu Macierewicza, to moskiewska centrala nakazała przyjęcie prezydenckiego samolotu mimo złych warunków atmosferycznych.

Działania po katastrofie

Rosjanie nie podjęli akcji ratunkowej - kontrolerzy z Siewiernyj nie ogłosili natychmiast alarmu dla wszystkich jednostek ratowniczych lotniska. - Nie został ogłoszony alarm, który by skutkował natychmiastowym przybyciem ekipy ratunkowej. Od miejsca tragedii do lotniska jest 300 metrów. Pierwsza karetka przybyła po 17 minutach - mówił Macierewicz. - Jeszcze przed stwierdzeniem, że wszystkie ofiary katastrofy nie żyją, zaprzestano ich ratowania - czytał fragmenty dokumentu Hofman. - Naszemu zespołowi informacje co do przebiegu tych wydarzeń przekazał zarówno pan minister Jacek Sasin, który to obserwował, jak i pan mecenas Rafał Rogalski, który zapoznał się z pełną dokumentacją będącą w dyspozycji strony rosyjskiej i był wstrząśnięty opisywanymi tam faktami, iż u osób, na których nie było widać śladów urazu, nawet nie było próby sprawdzenia, czy żyją, próby reanimacji - dodał Macierewicz.

"Rosja złamała porozumienie z 1993 r. przy badaniu katastrofy"

"Rosja złamała porozumienie z 1993 r. przy badaniu katastrofy" - brzmią kolejne informacje z księgi. - Polska opinia publiczna nie była świadoma, a zwłaszcza międzynarodowa, że Rosjanie mieli prawny obowiązek przygotowania i zabezpieczenia tego lotniska - komentował Macierewicz. Dodał również, że Rosjanie mieli obowiązek zamknąć lotnisko.

Antoni Macierewicz powiedział, że Rosja bezzasadnie nie oddaje Polsce wraku Tu-154M, czarnych skrzynek oraz resztek urządzeń elektronicznych z samolotu, mimo że te dowody są własnością Polski. Dodał, że uniemożliwia to pracę polskim prokuratorom. Zarzuca także Rosjanom niszczenie dowodów, w tym wraku Tu-154M, a także niezabezpieczenie miejsca katastrofy. - Jeszcze na przełomie września i października znajdowano tysiące szczątków zarówno samolotu, jak i ofiar na tym terenie - powiedział Macierewicz.

Macierewicz powiedział, że Rosjanie fałszowali protokoły z sekcji zwłok ofiar katastrofy. - Do dziś strona polska nie dysponuje wszystkimi raportami z sekcji zwłok - stwierdził Macierewicz i dodał, że przekazane raporty często nie zgadzają się.

Strona rosyjska do dziś nie przekazała Polsce wraku samolotu. Rosjanie nie sprawdzili rzetelnie terenu katastrofy, ani go należycie nie zabezpieczyli - wylicza biała księga.

Nieprawidłowości dotyczą również badania zapisu nagrań z czarnych skrzynek, ich fragmentarycznego odczytania oraz wpisywania innych słów np. kpt. Protasiuka w kluczowej sytuacji. Komenda "odchodzimy" została przez stronę rosyjską sfałszowana, a duża część taśmy celowo zaszumiana - wyjaśniał Macierewicz. Stwierdził, że miało to na celu przekonanie opinii publicznej, że przyczyną katastrofy była próba lądowania Tu-154M

"To najbardziej haniebny element"

Kolejna teza w białej księdze mówi, że "Rosja wprowadzała w błąd międzynarodową opinię publiczną, państwowe media fałszywie przedstawiały katastrofę, winą za jej spowodowanie obciążając polskich pilotów, prezydenta RP i dowódcę sił powietrznych".

- To najbardziej haniebny moment w relacjach po tym dramacie - ocenił Macierewicz próbę zrzucenia odpowiedzialności na polskiego prezydenta, generała i pilotów. - Dokonano to z premedytacją - dodał, mówiąc o przedstawionym raporcie MAK, który wprowadził w błąd międzynarodową opinię.

- Kapitan Protasiuk nie lądował, kapitan Protasiuk usiłował wyrwać się ze śmiertelnej pułapki i uratować prezydenta i przywódców Polski - Macierewicz przytoczył opinię pułkownika Mirosława Grochowskiego.

"Dlaczego upowszechniano fałszywą informację o godzinie katastrofy?"

Jeszcze przez miesiąc po tragedii kłamano na temat dokładnej godziny katastrofy - wytyka biała księga. Podawano, że samolot rozbił się o godz. 10.56 czasu moskiewskiego, czyli o 8.56 czasu polskiego. - Tak naprawdę już tego samego dnia na wspólnej naradzie prokuratorów rosyjskich i polskich podano właściwy czas tej katastrofy 8.40-8.41 - uszczegółowił Macierewicz. Natomiast w świadectwach zgonów ofiar wpisane zostały godziny śmierci na 8.55, 8.56, 8.57. Dlatego Macierewicz zastanawia się, co działo się z ofiarami katastrofy między godz. 8.41 a 8.57.

Jak mówił Macierewicz, puentą dla zaprezentowanej białej księgi jest oświadczenie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa po grudniowym spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim. - Wyniki polskiego śledztwa i działania polskiej komisji mają się dostosować do stanowiska rosyjskiego - mówił wówczas Miedwiediew.

Macierewicz stwierdził, że najdalej do końca września przekazana zostanie druga część białej księgi. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapewnił, że dokument będzie dostępny powszechnie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2244)