"Bez wódki się podda". Burza po decyzji Litwy ws. Kaliningradu
- Unii nie uda się wywołać sankcjami braku wódki w Rosji. Z tym rosyjski przemysł da sobie radę, ewentualnie pomoże im Białoruś. Natomiast zakaz przewożenia wyrobów alkoholowych do Kaliningradu może być najbardziej dolegliwą sankcją dla mieszkańców tego regionu - ocenia w rozmowie z WP Witold Franczak, ekspert rynków alkoholowych.
W niedzielę Litwa ogłosiła, że wprowadza w życie kolejny pakiet sankcji nałożonych przez Unię Europejską. Po embargu na wyroby stalowe i cement na liście zakazów znalazły się też artykuły luksusowe i alkohol (wódki, wina, szampany, piwa itd). Zakaz przewozów z terytorium UE do Rosji tych towarów pojawił się w czwartym pakiecie sankcji uzgodnionym jeszcze w marcu. Litwa wdraża to jako pierwszy kraj, w sytuacji gdy do 17 września obowiązuje tzw. okres przejściowy i mogą być realizowane zawarte wcześniej umowy handlowe. Jednak niektóre międzynarodowe firmy same zdecydowały o zaprzestaniu dostaw na rosyjski rynek.
Nowy litewski pakiet - jak poprzednie - uderzy głównie w obwód kaliningradzki, zależny od tranzytu przez Litwę i Polskę. Ekspert rynku alkoholowego Witold Franczak, który właśnie odwiedza litewskich producentów wódek, relacjonuje, że od niedzieli na Litwie trwało zamieszanie przy granicy obwodu kaliningradzkiego.
"Zobaczymy, jak sobie poradzą"
- Podróżując przy granicy litewsko-rosyjskiej, widziałem dziesiątki TIR-ów, które zmierzały do Kaliningradu, ale jest już za późno. Litwini zapowiadają, że nie odpuszczą blokady alkoholu. Słyszę od nich dowcipy o tym, że bez wódki Kaliningrad się podda - opowiada.
- W Kaliningradzie działa jedna duża firma z branży alkoholowej, która produkuje brandy na bazie produktów importowanych z Francji i Gruzji. Swoje produkty dystrybuuje w całej Rosji. Zobaczymy, jaki efekt przyniesie blokada, jak sobie poradzą - komentuje.
Sankcje uderzą w młodych i bogatych Rosjan
- Nie ma co się łudzić, że na skutek sankcji i decyzji zachodnich producentów na rosyjskim rynku zabraknie wódki. Ich wódczany przemysł jest największy na świecie. Jednak na pewno kurczą się zapasy importowanych alkoholi i to jest niedogodnością dla bogatych oraz młodych rosyjskich konsumentów przyzwyczajonych do życia po europejsku. W Rosji praktycznie nie produkuje się whisky, na pewno nie w ilościach i jakości, które pozwoliłyby zastąpić popularną markę Johnnie Walker - zauważa rozmówca.
28 czerwca decyzję o zakończeniu obecności na całym rosyjskim rynku ogłosiła międzynarodowa korporacja Diageo, właściciel takich marek jak wódka Smirnoff, whisky Johnnie Walker i J&B czy piwo Guinness. Firma już w marcu zawiesiła wysyłanie do Rosji swoich produktów. Menedżerowie Diageo zdecydowali się na opuszczenie rosyjskiego rynku do końca 2022 roku.
Wpływ sankcji i bojkotu na rosyjską branżę wódki będzie iluzoryczny - zwracali uwagę eksperci firmy analitycznej IWSR, którzy po rozpoczęciu wojny z Ukrainą przyjrzeli się rosyjskiemu rynkowi trunków. Rosja jest największym producentem wódki na świecie, a do tego niemal samowystarczalnym - 90 proc. rosyjskiej wódki wypijają sami Rosjanie. Import stanowi 9 proc. całkowitej konsumpcji.
Brak trunków z innych kategorii może Rosjan zaboleć mocniej. 91 proc. wypijanej w kraju whisky pochodzi z importu. Problemy mogą dotyczyć takich alkoholi jak rum i gin, które w połowie pochodzą z zagranicy.
Rosjanie zwierają szyki. Nie ma prosecco? Pijcie szampana z Kubania
Rosyjscy producenci trunków jeden po drugim zaczęli informować o sukcesach w walce z bojkotem rosyjskiego rynku. Kilka dni temu informował o tym dziennik "Kommiersant". "W pierwszej połowie roku w regionie Kubania wyprodukowano 27 mln litrów szampanów i win musujących. To o 40 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku" - donosi gazeta.
Z satysfakcją odnotowuje też, że ograniczenia importowe zachęcają Rosjan kupujących w sklepach i sommelierów restauracyjnych do zwracania większej uwagi na produkty rodzimych winiarzy. "W Rosji panuje boom na wina krajowe" - czytamy w publikacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Rosyjska marka Igristoje będzie w stanie zastąpić braki wynikające z malejących dostaw win musujących z Włoch, Francji oraz Hiszpanii. Po zajęciu Krymu w 2014 roku łupem Rosjan padła winnica Massandra, znana na całym świecie. W zdobytej części Donbasu znajduje się inna znana winnica, nic nie słychać o ich działalności - wylicza ekspert rynku alkoholowego.
- Pozostaje jednak pytanie o jakość rosyjskiej produkcji. Część rosyjskich konsumentów będzie musiała zmienić nawyki, zadowolić się tym, co będzie dostępne w sklepach, nie - tym, co lubili. Chyba że lubili prostą, czystą wódkę z ogórkiem i śledziem, tego nie zabraknie - mówi Witold Franczak.
"Rosyjski McDonald's" - miało być jak przed wojną, ale nie jest
Przypomnijmy, że rosyjska strategia, aby zastępować uciekające z kraju zagraniczne marki produktami krajowymi, zaliczyła niedawno poważną wpadkę. Rosyjski następca McDonald'sa - czyli sieć Smaczne i kropka - poinformował klientów, że w większości restauracji do hamburgerów nie będą podawane frytki i wiejskie ziemniaczki.
Firma tłumaczyła portalowi RBK, iż na rynku nie ma odmian ziemniaków nadających się do produkcji frytek, a przynajmniej takich frytek, jakie były w restauracjach McDonald's. Problemy mają trwać do jesieni, czyli tegorocznych zbiorów ziemniaków w Rosji.
"Niemożliwy stał się import z rynków, które mogłyby być czasowymi dostawcami ziemniaka dla przedsiębiorstw w Rosji" - tłumaczyli przedstawiciele sieci Smaczne i kropka. Chodziło im o firmy z Polski i Holandii, głównych dostawców frytek dla amerykańskiej sieci.
Czytaj też:
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski