Były szef kampanii Trumpa z zaskakującymi przychodami
Na koncie Paula Manaforta, b. szefa kampanii wyborczej Donalda Trumpa, który zarejestrował się w środę w ministerstwie sprawiedliwości jako "agent obcego państwa", w sierpniu ub.r., gdy opuścił on sztab wyborczy Trumpa, odnotowano wpływy w wys. 20 mln dolarów.
Mimo wielokrotnych zapewnień ekipy Trumpa, że Manafort pracował w sztabie wyborczym Donalda Trumpa za darmo, w świetle dostępnych dokumentów widać, że nie była to praca pro publico bono.
- Na koncie firmy-widmo, która należała do Manaforta odnotowano wpływy w wysokości 20 mln dolarów, w tym 13 mln dolarów pożyczki od powiązanych z Kremlem przedsiębiorców ukraińskich i doradcy ekonomicznego Donalda Trumpa, w okresie poprzedzającym odejście Manaforta ze sztabu" - pisze w czwartek liberalny blog analityczny "Daily Kos".
Media w Stanach Zjednoczonych wskazują, że zarejestrowanie się Manaforta w ministerstwie sprawiedliwości, co nastąpiło w środę, pozwoli jemu samemu, a także powiązanym z nim firmom, przynajmniej częściowo uniknąć odpowiedzialności, jeśli prowadzone przez FBI śledztwo zaowocuje wysunięciem zarzutów.
Spóźniona rejestracja - podkreślają eksperci - jest jednak zarazem przyznaniem się do winy. Jako osoba prowadząca działalność na rzecz obcego państwa Manafort nie dopełnił bowiem tego obowiązku w terminie.
Były szef sztabu wyborczego Donalda Trumpa jest drugim po Michaelu Flynnie wysoko postawionym doradcą Trumpa, który zarejestrował się jako agent obcego rządu w ministerstwie sprawiedliwości. Obaj zadeklarowali prowadzenie działalności lobbystycznej na rzecz obcego państwa dopiero post factum, gdy o ich powiązaniach biznesowych zaczęła rozpisywać się prasa.
Ustawa o rejestracji agentów zagranicznych(Foreign Agent Registration Act; FARA) zobowiązuje osoby bądź organizacje działające w interesie obcych rządów lub reprezentujące je do zarejestrowania się w resorcie sprawiedliwości.
Regulacje te zostały wprowadzone w 1938 r., by przeciwdziałać propagandzie i działaniom lobbystów na rzecz III Rzeszy i Związku Radzieckiego. Ustawa była nowelizowana po raz ostatni w 1966 r. Obecnie w amerykańskim ministerstwie sprawiedliwości jest zarejestrowanych ok. 2000 osób oraz organizacji, które zabiegają w Kongresie, Białym Domu i w różnych ministerstwach bądź agencjach rządu federalnego o pomyślną realizację interesów obcych państw.
Donald Trump zażądał od Paula Manaforta rezygnacji z funkcji szefa jego sztabu wyborczego w sierpniu ubiegłego roku po tym, gdy okazało się, że w przeszłości - zanim został szefem sztabu wyborczego Trumpa - był on konsultantem prorosyjskiej Partii Regionów na Ukrainie. Dymisja była następstwem rewelacji o jego mętnych interesach na Ukrainie, gdzie był doradcą byłego prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Media na Ukrainie (m.in. "Ukrainska Prawda") ujawniły, że Janukowycz opłacał usługi Manaforta przez raje podatkowe i bank w Kirgistanie. Nazwisko Manaforta widnieje też w ujawnionej w 2016 roku tzw. czarnej księgowości wydatków korupcyjnych Partii Regionów Janukowycza, gdzie znajdują się wpisy, które świadczą, że Amerykaninowi wypłacono 12,7 mln dolarów w gotówce.
Jak ujawniła w środę agencja Associated Press, wpłaty od Janukowycza nie trafiły wprost na konto Manaforta, ale za pośrednictwem Europejskiego Centrum na rzecz Nowoczesnej Ukrainy - pozarządowej organizacji, założonej w Brukseli - na konta dwóch firm z siedzibą w Waszyngtonie: Mercury LLC i Podesta Group. Przedstawiciele tych dwóch firm lobbystycznych poinformowali dziennik "The Wall Street Journal", że spółki te rozpoczęły już proces rejestracji zgodnie z wymogami o rejestracji agentów zagranicznych (FARA) w ministerstwie sprawiedliwości.
Agencja Associated Press ujawniła pod koniec marca, że Manafort potajemnie pracował przed dekadą dla rosyjskiego miliardera Olega Deripaski, zabiegając o interesy prezydenta Rosji Władimira Putina. Według tej agencji Manafort proponował wtedy "ambitną strategię polityczną" zmierzającą do osłabienia antyrosyjskiej opozycji w byłych republikach radzieckich. AP wyrażał opinię, że ta współpraca wydaje się zaprzeczać twierdzeniom administracji Trumpa i samego Manaforta, iż nigdy nie pracował na rzecz rosyjskich interesów.
Relacje biznesowe Manaforta z Deripaską trwały co najmniej do 2009 roku. Ich drogi rozeszły się potem, o czym świadczy sprawa z 2014 roku przed sądem na Kajmanach. Z dokumentów złożonych tam przez przedstawicieli Deripaski wynika, że miliarder przekazał Manafortowi prawie 19 milionów dolarów na inwestycję w ukraińską telewizję Black Sea Cable. Według prawników Deripaski, po wzięciu tych pieniędzy Manafort i jego współpracownicy przestali odpowiadać na pytania oligarchy o to, jak owe fundusze zostały wykorzystane.
W początkowym okresie kampanii prezydenckiej w USA przedstawiciele Deripaski otwarcie oskarżyli Manaforta o oszustwo i zapowiadali, że odzyskają powierzone mu pieniądze. Gdy Trump zdobył nominację Partii Republikańskiej na kandydata w wyborach prezydenckich, przedstawiciele Deripaski oświadczyli, że nie będą już rozmawiać o tej sprawie - pisze AP.
AP informuje też m.in., że na potrzeby wspomnianego 10-milionowego kontraktu Manafort nie korzystał ze swej firmy konsultingowej Davis Manafort. Zamiast tego korzystał z firmy LOAV Ltd., którą zarejestrował w Delaware w 1992 roku.
Obecnie działalnością Paula Manaforta w omawianym okresie jest zainteresowane FBI i dwie komisje Kongresu, które prowadzą dochodzenie w sprawie mieszania się Kremla w amerykańskie wybory.
Paul Manafort do tej pory utrzymywał, że nigdy nie działał na rzecz interesów Rosji. Takie zapewnienia, kłócą się jednak z rewelacjami Associated Press. Paul Manafort nazwał je "oszczerstwami i kalumniami".
Natomiast Biały Dom stara się zdystansować od byłego szefa kampanii wyborczej argumentując - jak ujął to rzecznik Białego Domu, Sean Spicer, że Paul Manafort odgrywał w kampanii wyborczej Donalda Trumpa "raczej ograniczoną rolę, w relatywnie niedługim okresie".