Były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz znowu udziela się publicznie
• Radio Zet: 26-latek prowadził ostatnio odprawy służbowe
• Według ustaleń stacji, Misiewicz poprowadził odprawę dla oficerów na temat szkolenia Obrony Terytorialnej
• PO i Nowoczesna domagają się wyjaśnień
• "Absolutny skandal", "misiewicze kontratakują" - ocenia opozycja
• Resort opublikował na Twitterze komunikat w tej sprawie
• "Nie prowadzi szkoleń, analizuje dezinformacje medialne" - twierdzi MON
• Mazurek (PiS): ma wiedzę w dziedzinie obronności
Zawieszony w funkcji rzecznika MON Bartłomiej Misiewicz prowadził ostatnio odprawy służbowe - informuje Radio Zet. Od 19 września Misiewicz był zawieszony we wszystkich funkcjach w MON. Według stacji, mimo to nie tylko pojawia się w siedzibie resortu przy ul. Klonowej, ale też prowadzi odprawy służbowe, m.in. na temat szkolenia Obrony Terytorialnej.
Wojskowi nie kryli zaskoczenia, szczególnie w kontekście ostatnich słów Jarosława Kaczyńskiego, który przyznał, że "nieszczęsny" Misiewicz był "wpadką" - zauważa Radio Zet.
"Informujemy, że @MisiewiczB zajmuje się w Gabinecie Politycznym MON analizą dezinformacji medialnych, wymierzonych w bezpieczeństwo państwa" - takim komunikat, w reakcji na doniesienia Radia Zet, MON zamieścił na Twitterze.
"Doprecyzowujemy, że Bartłomiej Misiewicz jest zawieszony w funkcjach szefa Gabinetu Politycznego MON i rzecznika prasowego MON. Nie prowadził żadnych szkoleń dla oficerów" - poinformował PAP resort obrony. - Bartłomiej Misiewicz nadal jest zawieszony w funkcjach, które pełnił - potwierdził to stanowisko szef MON w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie. Chodzi o funkcje rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego.
- Za to nigdy nie przestał pracować w gabinecie politycznym, analizuje materiały medialne, analizuje sytuację polityczną, ale przede wszystkim analizuje i przygotowuje analizy związane z zagrożeniami, jakie czasami widać w polskich mediach - powiedział szef MON. - Czasami zdarza się, że mamy sygnały z różnych stron, że w mediach są takie rezonanse obcych interesów, no i wtedy trzeba być na to przygotowanym - dodał Macierewicz.
- Nie jest prawdą, że Bartłomiej Misiewicz szkoli oficerów, MON podało, że zajmuje się sprawami dezinformujących informacji medialnych - zaznaczyła rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek. Pytana, czy ktoś inny nie mógłby się tym zajmować, odpowiedziała, że nie odpowiada za kadry w resortach.
- Jeżeli pan minister uznał, że na tym odcinku Bartłomiej Misiewicz spełni się doskonale i ma umiejętności i kwalifikacje ku temu, że sprosta zadaniom odkłamywania rzeczywistości, powiedziałabym, medialnej, (...) to ja się z tego cieszę - powiedziała Mazurek dziennikarzom w Sejmie pytana o sprawę Misiewicza.
Na pytanie, jak można pracować będąc zawieszonym, odpowiedziała: "Rozumiem, że skoro pracuje, to już zawieszony nie jest, ale o szczegóły trzeba pytać ministra Macierewicza". "Ja nie pracuję w Ministerstwie Obrony, dlatego odsyłam państwa do ministra Macierewicza" - dodała.
PO: Misiewicze kontratakują
Do sprawy odnieśli się już także politycy opozycji. Parlamentarzyści PO domagają się wyjaśnień od szefa MON Antoniego Macierewicza i premier Beaty Szydło.
Rzecznik PO Jan Grabiec ocenił, że doniesienia Radia Zet są "zdumiewające". - Misiewicze kontratakują - komentował polityk na czwartkowej konferencji prasowej.
Jego zdaniem, "być może cała operacja ukrycia Bartłomieja Misiewicza była jedynie operacją obliczoną na skutek PR-owski". - Dziennikarze sugerują nawet, że Bartłomiej Misiewicz jest częstym gościem w MON. Pytanie w jaki charakterze odwiedza to ministerstwo - dodał Grabiec.
Mówił też, że niedawno w wywiadach prasowych krytycznie m.in. na temat powołania Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej wypowiadał się prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Jeszcze kilka dni temu minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podkreślał w jednym z wywiadów, że jakkolwiek on osobiście nie ma zastrzeżeń do swojego współpracownika, to uważa, że nie powinien powracać do pełnienia funkcji publicznych dopóki nie uzupełni swojego wykształcenia, zgodnie z wymogami dotyczącymi stanowisk państwowych - mówił rzecznik PO.
Grabiec zażądał od szefa MON wyjaśnień w sprawie doniesień Radia Zet. "Jeśli to nieprawda, jeśli Bartłomiej Misiewicz nie wykonuje żadnych obowiązków, nie pojawia się w MON, to natychmiast ta informacja powinna być sprostowana, a jeśli jest to prawdą, to mamy do czynienia z niebywałym skandalem, pokazującym, że cała akcja odsunięcia Bartłomieja Misiewicza od obowiązków była jedynie pozorna" - ocenił rzecznik Platformy.
Dodał, że w tej sprawie oczekuje "jasnego stanowiska" nie tylko od Macierewicza, ale też premier Beaty Szydło i prezesa Kaczyńskiego.
Cezary Tomczyk (PO) przypomniał, że w sprawie Misiewicza toczy się postępowanie prokuratorskie. - Nic w tej sprawie nie zostało wyjaśnione, postępowanie nie zostało zamknięte, a mimo wszystko ten skompromitowany człowiek, który stał się symbolem rządów PiS, znowu wraca - mówił poseł Platformy.
Według niego, zasadne są w związku z tym pytania dotyczące choćby tajemnicy państwowej. - Jak ktoś skompromitowany, odsunięty, zawieszony może brać czynny udział w prowadzeniu polityki MON? - pytał Tomczyk.
Nowoczesna: co się dzieje w MON?
- Dzisiaj wywiązał się absolutny skandal. Zapowiedzi pana ministra Macierewicza o powrocie Misiewicza do MON-u, to jest absolutny symbol tandety kadrowej władzy PiS - powiedział w czwartek na konferencji poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński. - Opinia publiczna jest wzburzona, my również - oświadczył.
Pytał też "jak do tego mają się zapowiedzi posła Kaczyńskiego, który mówił, że będzie patologie kadrowe i w Spółkach Skarbu Państwa wypalał gorącym żelazem". - Jak widać gorące żelazo nie ima się chłodnej kalkulacji kadrowej ministra Macierewicza - ocenił Zembaczyński. - Widać ewidentnie jest dwugłos między tym, co mówi poseł Kaczyński, a tym co wykonują ministrowie - powiem w uproszczeniu - jego rządu - dodał.
Zembaczyński zastawiał się poza tym, w jaki sposób minister obrony narodowej zamierza wyjaśnić powrót Misiewicza do pracy w MON-ie oraz czym ma się on zajmować.
Również posłanka Nowoczesnej Ewa Lieder powiedziała, że jej partia żąda od ministra wyjaśnień. - Rozumiemy, że PiS i ministerstwo mają krótką ławkę i że potrzebują młodych ludzi, zdolnych, ale są pewne grancie przyzwoitości - stwierdziła. Dodała, że Nowoczesna chce wiedzieć, jakie konkretne kompetencje są wymagane od osoby, która zajmuje w MON stanowisko, takie jak Misiewicza. Lieder stwierdziła, że "jest konieczność wyjaśnienia tego społeczeństwu, co się dzieje w ministerstwie".
Z kolei poseł Nowoczesnej Radosław Lubczyk zapowiedział, że na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej zapytany Macierewicza dlaczego Misiewicz "wraca". Pytał też, co z resztą osób zwolnionych ze Spółek Skarbu Państwa oraz z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. - Czy również mamy czekać na ich powrót? - dodał poseł Nowoczesnej.
- Nie da się tego problemu zamieść pod dywan i mamić opinii publicznej tym, że leczy się te patologie, ale z drugiej strony daje przyzwolenie na powrót tych osób, które są symbolem braku kompetencji i skoku na wszelkie możliwe posady - podsumował Zembaczyński.
Ustalenia "Newsweeka"
We wrześniu Platforma złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z powołaniem Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Według "Rzeczpospolitej", Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych. Nie posiada także - jak podawały inne media - ukończonych studiów wyższych. W połowie września stołeczna prokuratura rozpoczęła czynności sprawdzające w tej sprawie.
19 września Misiewicz - ówczesny szef gabinetu politycznego oraz rzecznik MON - poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON; zapowiedział też, że wytoczy proces "Newsweekowi" za "nieprawdziwy i szkalujący artykuł". Według tego tygodnika, Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu".
Jeszcze tego samego dnia szef MON przychylił się do stanowiska Misiewicza i zawiesił go w czynnościach. "Pan Misiewicz zwrócił się z prośbą w związku z kampanią wymierzoną w jego dobre imię i w niego osobiście, obawiając się, że to może także utrudnić funkcjonowanie ministerstwa obrony, z prośbą o zawieszenie w czynnościach. Uważam, że to jest z punktu widzenia funkcjonowania słuszne stanowisko do czasu, gdy zostaną przedstawione dowody i oczekuję teraz od tych, którzy prowadzą tę kampanię, że poza pomówieniami przedstawią także dowody. A do tego czasu przychylam się do stanowiska pana Misiewicza i zawieszam go w czynnościach" - mówił szef MON. Resort dodawał, że jako zawieszony w obowiązkach Misiewicz nie pobiera wynagrodzenia.
Na początku września 26-letni Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega MON; krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że zrezygnował on z członkostwa w radzie nadzorczej innej spółki - Energa Ostrołęka. Niebawem po tym zrezygnował także z zasiadania w RN PGZ. Stało się to po publikacjach mówiących, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych i nie ma także ukończonych studiów wyższych. Publikacje zaowocowały doniesieniem do prokuratury wysłanym przez PO.
Trwa postępowanie sprawdzające po tym zawiadomieniu. Postępowanie takie poprzedza decyzję, czy wszcząć śledztwo w danej sprawie, czy odmówić tego. Decyzja powinna zapaść w 30 dni od wpłynięcia zawiadomienia. Śledczy mają wystąpić do PGZ o odpowiednie materiały nt. Misiewicza.
W niedawnym wywiadzie dla tygodnika "wSieci" Macierewicz oceniał, że w całej sprawie chodzi nie o Misiewicza, lecz o atak na niego. "W tym wypadku postanowiłem, że zarzuty wobec pana Misiewicza muszą zostać zweryfikowane. Jak dotąd poza pomówieniami nie przedstawiono żadnych dowodów, że postawione mu przez jedno z pism zarzuty dotyczące rzekomego korumpowania radnych w Bełchatowie są czymkolwiek poparte. Inne okazały się również wyłącznie insynuacjami" - mówił dodając, że z tej przyczyny uważa, iż "blokowanie jego (Misiewicza - PAP) powrotu do pracy byłoby niewłaściwe". "Oczywiście musi jak najszybciej dokończyć studia" - dodał szef MON.