Był w Saltiwce w Charkowie. Dramatyczna relacja
- W Saltiwce trudno jest znaleźć budynek, który w jakimś stopniu nie byłby nieuszkodzony. To są uszkodzenia albo mniejsze, wybite szyby albo uszkodzona elewacja, albo uszkodzenia drastyczne, wyrwane od ostrzału całe mieszkania - relacjonował w programie "Newsroom" WP Zbigniew Parafianowicz z "Dziennika Gazety Prawnej". - Rosjanie mają taki pomysł, taką taktykę, żeby odciąć Charków wokół obwodnicy miasta. Na razie im się to średnio udaje. Wojskowi mają hipotezę, że leczą frustrację, że mają problem z zajęciem miasta, które jest kilkanaście kilometrów od granicy rosyjskiej - przekazał. - To jest przerażające. Tam już nie ma alarmów lotniczych. Przyjmuje się do wiadomości, że ostrzały są stałe, trwają dzień i noc. Przedmieścia Charkowa, które udało się Ukraińcom wyzwolić częściowo lub całkowicie, to druga część góry lodowej, którą najprawdopodobniej będziemy odkrywali w kolejnych miesiącach - stwierdził. Parafianowicz podkreślił, że najtrudniejsze są losy starszych ludzi, którzy nie mają gdzie i jak uciec. - Żyją ponad 40 dni bez wody, bez prądu, bez leków. Są skazani na pomoc humanitarną, która czasem dociera, czasem nie. (…) Żyją w warunkach urągających wszelkim standardom. To wstrząsające - mówił. Parafianowicz zwrócił też uwagę, że ludzie w takich miejscach jak Saltiwka nie mają dostępu do żadnych informacji. - Żyją przekazem ustnym, który jest im dostarczany przez ludzi, którzy wiedzą coś więcej. To jest kolejna odsłona dramatu. Są zawieszeni w próżni informacyjnej, żyją bez łączności ze światem. Oni nie wiedzą np. o tym, co się dzieje w Buczy - powiedział.