Burza za plecami Joe Bidena. Izrael może nie zdążyć rozprawić się z Hamasem
Ponad 400 urzędników prezydenta USA podpisało list, w którym domagają się nakłonienia Izraela do zawieszenia działań zbrojnych w Strefie Gazy oraz zezwolenia udzielenia tam pomocy humanitarnej. - To oznacza presję na zakończenie wojny. Izrael może nie zdołać dokończyć rozprawy z Hamasem - uważa dr Wojciech Szewko.
"Wzywamy prezydenta Bidena, aby pilnie zażądał zawieszenia broni, oraz wezwania do deeskalacji obecnego konfliktu poprzez zapewnienie natychmiastowego uwolnienia izraelskich zakładników i arbitralnie przetrzymywanych Palestyńczyków. Należy przywrócić dostawy wody, paliwa, energii elektrycznej i innych podstawowych usług oraz dostarczyć odpowiednią pomoc humanitarną do Strefy Gazy" - to cytat z listu urzędników 40 agencji administracji Joe Bidena.
We wtorek treść listu przytacza dziennik "The New York Times". Wśród urzędników domagających się wywarcia presji na Izrael są m.in. eksperci Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Departamentu Sprawiedliwości oraz FBI. Gazeta podaje, że list podpisali głównie młodzi pracownicy administracji: 20- i 30-latkowie.
Autorzy listu odwołują się do sondażu z października, który pokazywał, że 66 procent Amerykanów, w tym 80 procent Demokratów, uważa, iż Stany Zjednoczone powinny wywrzeć presję na Izrael, aby zaprzestał działań. Autorzy listu nazywają je "wojną odwetową". Według strony palestyńskiej w inwazji lądowej zginęło 11 tys. osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
40 dni wojny. Do końca rozprawy daleko?
- Po 40 dniach wojny ścierają się dwie racje. Pierwsza, że Izrael nie może sobie pozwolić, aby pozostawić Hamas w stanie pozwalającym na kontynuowanie walki. To byłaby ich porażka. Chcą prowadzić operację jak najdłużej, by zadać jak najwięcej strat - mówi WP dr Wojciech Szewko, wykładowca w Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.
- Drugi wątek: kruszy się polityczne zaplecze Joe Bidena, od którego zależy amerykańskie wsparcie dla operacji. Takie listy, jak opisywany w amerykańskich mediach, są czymś niezwykłym. To może oznaczać postawienie Izraelowi twardego żądania pauzy w tej operacji - dodaje analityk.
Dr Wojciech Szewko sugeruje, że do tego czasu Izrael może nie zdążyć zadać niszczących strat Hamasowi. - Taka operacja musi jeszcze potrwać miesiące. Armię czeka ostrożne, krok za krokiem, zdobywanie centrum Gazy. Choć pojawiły się doniesienia o zajęciu siedzib administracji Gazy, są to tylko budynki. Ilu zginęło tam hamasowców, nie wiadomo. Daleko do finału rozprawy z Hamasem - komentuje analityk.
Spory wewnątrz Izraela. Bombardować czy ratować zakładników?
Izraelska armia poinformowała, że w inwazji lądowej poległo 46 żołnierzy. Hamas opublikował nagranie wideo przedstawiające izraelską zakładniczkę, która według bojowników zginęła podczas bombardowań w Gazie.
Według rozmówcy WP te straty będą mieć coraz większe znaczenie dla izraelskiej opinii publicznej, wyczulonej na kwestię ofiar. - Premier Binjamin Netanjahu nie może lekceważyć nastrojów. W rządzie izraelskim opinie są podzielone. Są zwolennicy kontynuowania ciężkich bombardowań, w których mogą zginąć zakładnicy. Z kolej rodziny zakładników protestują, nalegając, by przede wszystkim odbijano zakładników - mówi dalej dr Szewko.
W te sprzeczne nastroje zdaje się celować najnowsza "oferta" Hamasu. 13 listopada przedstawiciele bojowników przekazali grupie mediatorów z Kataru (prowadzą negocjacje ws. zakończenia konfliktu), iż są gotowi do uwolnienia 70 dzieci i kobiet przetrzymywanych jako zakładnicy. W zamian Izrael musiałby zgodzić się na pięć dni zawieszenia walk.
Prezydent Biden i sekretarz stanu Anthony Blinken, podobnie jak przywódcy Izraela, sprzeciwiają się zawieszeniu broni – długoterminowemu wstrzymaniu walk, któremu zazwyczaj towarzyszą negocjacje polityczne. Uzasadniają to tym, że oszczędziłoby to Hamas i umożliwiłoby mu przygotowanie się do kolejnych ataków w przyszłości.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski