Bunt w PiS w sprawie Ziobry? Wszyscy zapominają o jednym. "Inne głosowanie będzie ważniejsze"
Poziom niechęci między otoczeniem premiera Mateusza Morawieckiego a Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry jest ogromny. Mimo to - jak słyszymy - przewodniczący PO Donald Tusk, który był zwolennikiem złożenia wniosku o wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości, sam nie wierzy w powodzenie tej inicjatywy. - Te wszystkie plotki o tym, że rzekomo ktoś z PiS zagłosuje przeciwko Ziobrze w Sejmie, to są bujdy na resorach - mówią nam zarówno politycy PiS bliscy Jarosławowi Kaczyńskiemu, jak i czołowi politycy opozycji. Wśród nich jest lider Platformy.
12.12.2022 | aktual.: 13.12.2022 09:00
Od kilku dni politycy Lewicy i PSL suflują dziennikarzom przekaz, jakoby w koalicji rządzącej miało dojść do rozłamu.
Na czym miałby on polegać? Na tym, że w czasie planowanego głosowania w Sejmie nad wnioskiem o odwołanie Zbigniewa Ziobry z funkcji ministra, kilku polityków PiS miałoby zagłosować tak, jak opozycja.
O takim scenariuszu mówił m.in. w rozmowie z dziennikarką WP Żanetą Gotowalską jeden z liderów Nowej Lewicy, Robert Biedroń, który stwierdził, że… część polityków PiS "może zatrzasnąć się w toalecie". - Jest duże prawdopodobieństwo, dochodzą do nas zresztą takie słuchy, że może zabraknąć posłów PiS, którzy mogą nie trafić na salę podczas głosowania. Może zabraknąć głosów, żeby tym razem obronić Zbigniewa Ziobrę - powtarzał w mediach europoseł lewicy.
Biedroń - opowiadając tego typu rzeczy - wykazuje się jednak elementarnym brakiem wiedzy. Wstrzymanie się od głosu lub absencja polityków PiS podczas głosowania nic opozycji nie da.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Wirtualnej Polsce pisaliśmy co prawda o tym, że nie wszyscy politycy PiS mogą oddać głos w obronie Ziobry (choć to mało prawdopodobne), niemniej nie przewidywaliśmy scenariusza, w którym posłowie partii rządzącej głosują przeciwko ministrowi sprawiedliwości.
Żeby odwołać ministra, za wnioskiem musi zagłosować co najmniej 231 posłów. Dziś opozycja nie ma takiej większości. A na głosy polityków PiS - wbrew rozpowszechnianym przez niektórych polityków opozycji plotkom - nie ma co liczyć.
Rozbujana łódź
Nasi dobrze zorientowani w sytuacji rozmówcy z PiS przekonują w rozmowach nieoficjalnych, że podczas zaplanowanego na wtorek wieczorem głosowania będzie obowiązywać bezwzględna dyscyplina. A jeśli ktoś z PiS zagłosuje tak, jak opozycja, czyli za odwołaniem Zbigniewa Ziobry z funkcji ministra sprawiedliwości, straci miejsce na liście, a być może w ogóle pożegna się z partią. - Nie przewidujemy takiego scenariusza. Ktoś musiałby kompletnie zwariować. Ale jeśli komuś to przyjdzie do głowy, nie będzie miał czego u nas szukać - mówi nam jeden z polityków PiS. I dodaje: kto się wyłamie z dyscypliny, zostanie uznany za zdrajcę.
Oczywiście znaczna część polityków klubu PiS - przede wszystkim tych zorientowanych na premiera Morawieckiego - będzie bronić Ziobry niechętnie. Wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że odwołanie Ziobry z funkcji ministra oznacza rozpad koalicji i rząd mniejszościowy. A taki scenariusz - wedle naszych informacji - centrala PiS przy Nowogrodzkiej bezwzględnie odrzuca.
Słowem: PiS wybiera mniejsze zło. A więc rozbujaną łódź koalicyjną zamiast kurs na zderzenie z lodowcem.
- Ziobro zostaje. Nie ma dziś planów, żeby pozbywać się go z koalicji - zapewniają nasi rozmówcy z PiS.
I dodają: - Mało kto o tym wspomina, ale przed nami najważniejsze głosowanie w tym roku, ustawa budżetowa. Jak moglibyśmy w takich okolicznościach doprowadzić do odwołania koalicjanta? Rozważanie tego to zupełny absurd.
Wedle naszych informacji sam Donald Tusk - który namawiał polityków opozycji, żeby złożyli wniosek o wotum nieufności wobec Ziobry - nie wierzy w powodzenie tej inicjatywy. Lider PO otwarcie przyznał to na jednym ze spotkań w poniedziałek 12 grudnia, a więc dzień przed planowaną debatą nad rządowym losem Ziobry.
Niemniej Tusk nie uznaje złożenia wniosku o odwołanie Ziobry za bezzasadne. Przeciwnie: dla szefa PO to kolejna okazja, by wbić klin między koalicjantów i opowiedzieć Polakom o politycznych grzechach ministra sprawiedliwości.
"Ziobryści" nie odpuszczają premierowi
Wedle naszych informacji Solidarna Polska nie ma jednak obaw co do wtorkowego głosowania, a "ziobryści" czują się wręcz bardzo pewnie. Wciąż jednak denerwują się na kolejne doniesienia prasowe o tym, że premier Mateusz Morawiecki chce wreszcie porozumieć się z Komisją Europejską w sprawie Krajowego Planu Odbudowy i odblokować unijne fundusze.
- Dla nas oczywiste jest, że premier jest gotowy na pełną kapitulację wobec Brukseli, co zresztą jest w interesie opozycji. Negocjował unijny budżet w taki sposób, że pozwolił, a wręcz zachęcił Komisję Europejską do szantażu - twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z polityków Solidarnej Polski.
Jak dodaje, "nie ma wątpliwości, że Morawiecki chce winę za swoją porażkę zrzucić na innych". - Premier jest gotów sprzedać suwerenność Polski, by mieć pretekst do wyrzucenia nas - uważa człowiek bliski Zbigniewowi Ziobrze.
Zobacz także
Zdaniem Solidarnej Polski kolejne rozmowy ministra ds. europejskich Szymona Szynkowskiego vel Sęka w Brukseli, by osiągnąć wreszcie porozumienie z KE, to "pic na wodę". - My nie bierzemy za to odpowiedzialności. PiS z nami niczego w sprawie sądów i rozmów z UE nie konsultuje od pięciu lat, czyli od momentu, gdy Morawiecki został premierem. Pięć lat zajęło mu przejście drogi od wstrzymania reformy do pełnej kapitulacji - mówi przedstawiciel "ziobrystów".
- Ludzie premiera chcą, żeby Komisja Europejska im ustawy sądowe pisała. Większej kompromitacji sobie wyobrazić nie można. Zwłaszcza że na początku rządów PiS podkreślało, że UE nie ma w tej sprawie żadnych kompetencji. Ale premier zmienił to podejście - dodają nasi rozmówcy z otoczenia ministra sprawiedliwości.
"Ziobryści" twierdzą też, że najnowsza "ofensywa medialna" Kancelarii Premiera - polegająca na suflowaniu dziennikarzom możliwości stworzenia rządu mniejszościowego bez Zbigniewa Ziobry - jest robiona "na przekór Nowogrodzkiej". - Centrala PiS owszem, chce, byśmy odpuścili ataki, ale, wbrew sążnistym narracjom otoczenia Morawieckiego, nie chce rządu mniejszościowego - uważa jeden z naszych rozmówców z Solidarnej Polski.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl