Bunt uczniów po skandalu w szkole. Kurator w ogniu pytań
"Chcemy być bezpieczni" - z takimi transparentami i okrzykami na ustach pojawili się w środę uczniowie przed Zespołem Szkół Odzieżowo-Włókienniczych w Lublinie. To właśnie w tej placówce panowała opisana przez WP zmowa milczenia po zgłoszeniu niewłaściwych zachowań jednego z nauczycieli wobec uczennicy.
Rada pedagogiczna została zwołana na środę na wniosek lubelskiego kuratora oświaty, który zareagował w ten sposób na wtorkowy reportaż WP na temat jednego z byłych nauczycieli szkoły. Absolwentka szkoły oraz obecna uczennica ostatniej klasy relacjonowały nam, że były z nim w relacji seksualnej. One oraz trzecia dziewczyna miały dostawać od nauczyciela SMS-y o podtekście seksualnym. Jedna z naszych informatorek pokazała nam kilkadziesiąt screenów wiadomości o takim charakterze. Wszystkie trzy dziewczyny zgłosiły w maju tego roku sprawę do prokuratury. Trwa postępowanie sprawdzające, na razie nikt nie usłyszał zarzutów.
W chwili kiedy kurator spotykał się z nauczycielami w szkolnej sali gimnastycznej, przed budynkiem pojawiło się ponad 100 uczennic i uczniów. Niektórzy z nich mieli transparenty, a na początku swojego protestu wykrzykiwali, że domagają się bezpieczeństwa w szkole.
- W tej chwili nie czujemy się bezpieczni. Nie mamy odpowiedzi na nasze pytania dotyczące tej sprawy. Nikt nie chce z nami porozmawiać, o tym co się wydarzyło - zarzucała jedna z uczennic w rozmowie z dziennikarzami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjskie drony w Polsce. Prezydent przemówił do żołnierzy
Uczniowie zarzucali również, że niektórzy nauczyciele szkoły, nawet po upublicznieniu skandalu związanego z byłym pracownikiem, wciąż nie zachowują się właściwie.
- Na porządku dziennym przez jednego z nauczycieli są teksty sprowadzające nas do poziomu osób "nieszanujących się". Chodzi o teksty typu: "no dobrze, to idźcie się zeszmacić". I to niby ma być żartem, chęcią bycia zabawnym - relacjonowała uczennica.
Kurator do uczniów: nie mogą was straszyć
Ale to nie wszystko. Uczniowie mówili, że tego samego dnia usłyszeli, że będą konsekwencje, tego, że urządzili manifestację pod szkołą w dniu rady pedagogicznej.
- Jak mamy czuć się komfortowo w tej szkole, jak nauczyciele, którzy wchodzili, tu do szkoły powiedzieli, że poczujemy tego konsekwencje? - pytała wprost jedna z uczennic, zwracając się przed szkołą do lubelskiego kuratora oświaty.
- To jest straszenie. Nie mogą was straszyć - odpowiedział jej Tomasz Szabłowski, który spotkał się z uczniami po wyjściu z rady pedagogicznej.
Uczniowie przytaczali jeszcze bardziej skandaliczne słowa, które miały paść w kontekście ujawnionego skandalu z nauczycielem.
- Od jednej z nauczycielek całkiem niedawno padł tekst: "jakby nie rozkładała nóg, to by nic się nie stało" - relacjonowała jedna z uczennic.
Zapytany o takie słowa kurator zareagował oburzeniem.
- Jeśli takie zdanie padło od nauczyciela, to jest to skandaliczne - komentował na gorąco Tomasz Szabłowski. - Zapraszam delegację uczniów do siebie do kuratorium, porozmawiamy o tym na spokojnie. Jeśli jakiś nauczyciel wypowiada takie słowa, to jest niedopuszczalne.
Kurator mówił też, że w szkole zaczęła się kontrola mająca sprawdzić, jak przestrzegane są standardy ochrony małoletnich.
- A jak będzie to sprawdzane? - dociskała jedna z uczennic. - Będą rozmawiać z uczniami, czy będą patrzeć tylko w dokumenty?
- Będą sprawdzali dokumenty, ale będą też rozmawiali z wami i nauczycielami - zadeklarował przyparty do muru kurator.
Dyrektorka przyznała się do błędu
- Jeśli ktoś was obraża, poniża, nie bójcie się o tym mówić - przekonywał uczniów Szabłowski, który w pewnym momencie znalazł się w ogniu emocjonalnych pytań i zarzutów.
- Ale teraz się boimy o tym mówić, bo w szkole dziewczyny mówiły o tym trzy lata temu, a to dopiero zostało ujawnione - odpowiedziała mu uczennica.
Szabłowski przyznał, że dyrektorka poinformowana trzy lata temu o niewłaściwym zachowaniu nauczyciela powinna o sprawie powiadomić kuratorium oraz prokuraturę.
- Wszystkie osoby dorosłe, które wiedziały o tym, powinny to zgłosić - mówił Szabłowski. - Pani dyrektor przyznała się, że zrobiła błąd. Ale mówiła, że nie wiedziała wszystkiego, jak to wyglądało - dodał.
- Nie czujemy się w tej szkole bezpiecznie. Jak mamy przychodzić do tej szkoły wiedząc, że nasza pani dyrektor była w stanie zataić coś takiego? - zarzucała jedna z uczennic.
- Wobec pani dyrektor postępowanie dyscyplinarne zostało umorzone, bo sprawa się przedawniła po dwóch latach. Ale prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie - tłumaczy Tomasz Szabłowski, zaznaczając, że nie jest od ferowania wyroków.
Pytany przez WP kurator stwierdził, że jeszcze dwóch innych nauczycieli szkoły przyznało, że nie zareagowało w sprawie właściwie.
- Były dwie osoby, które przyznały się jeszcze, powiedziały, że nieodpowiednio się może zachowały i też powinny zareagować. Zabrakło im może odwagi - mówił Tomasz Szabłowski.
Nauczyciel-sygnalista: młodzież ma prawo zabierać głos
Uczniowie przyszli pod szkołę również po to, żeby wesprzeć nauczyciela-sygnalistę, który w maju zawiadomił o sprawie urząd miasta i kuratorium, a ostatnio czuł się w szkole szykanowany. Na poprzedniej radzie pedagogicznej inni nauczyciele zgłosili wniosek o dyscyplinarne ukaranie go. Nie wiadomo, jaki jest los tego wniosku.
- To spotkanie było bardzo cenne i ważne, ponieważ w końcu ktoś związany z władzą oświatową zwrócił uwagę, że w naszej szkole nie dzieją się dobre rzeczy i na to, co chce powiedzieć młodzież - mówi WP nauczyciel Michał Patroń.
- Pani dyrektor w końcu przyznała się do tego zaniedbania, o którym mowa. Wcześniej kiedy o to pytałem, odpowiadała, że ona nic nie wie - mówi nauczyciel.
Posiedzenie rady pedagogicznej przebiegało w bardzo burzliwej atmosferze. Nie brakowało krzyków i wzajemnych oskarżeń.
- Słyszałem zarzuty, że młodzież, która pojawiła się przed szkołą przyszła na moją prośbę, co jest oczywiście nieprawdą. Młodzież przychodziła do mnie z tą sprawą, była mi wdzięczna, że się nią zająłem, ale nic nie organizowałem. Oni mają prawo zabierać głos w tej sprawie - podkreśla Michał Patroń.
Dodaje, że niektórzy nauczyciele wciąż nie są w stanie zrozumieć, że to nie on jest odpowiedzialny za to, co się dzieje wokół szkoły. - Sprawy by nie było, gdyby została przekazana do odpowiednich instytucji wtedy, kiedy została zgłoszona - dodaje nauczyciel.
Urząd wszczyna kontrolę. I wskazuje, gdzie uzyskać pomoc
Rzeczniczka prezydenta Lublina powiadomiła w czwartek WP, że urząd wszczyna kontrolę w szkole, pod kątem obowiązywania i przestrzegania określonych procedur.
- W tym zakresie będziemy prowadzić działania w porozumieniu z Kuratorem Oświaty, który również zapowiedział wszczęcie czynności kontrolnych - przekazała Justyna Góźdź, rzeczniczka prezydenta Lublina. - Obecnie naszym głównym celem jest zapewnienie uczennicom i uczniom poczucia bezpieczeństwa w tej trudnej dla nich sytuacji - dodała.
Przekazała też adresy miejsc, gdzie wszyscy członkowie społeczności szkolnej mogą uzyskać pomoc psychologiczną:
- Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna nr 5, ul. Magnoliowa 8, tel. 81 466 48 23, 81 747 35 26, 509 731 851, 500 303 388.
- Centrum Interwencji Kryzysowej, ul. Probostwo 6A, tel. 81 466 55 46 (pierwszy kontakt), 81 466 55 47 (sekretariat), 733 588 900 (całodobowy telefon zaufania).
Dyrektor Zespołu Szkół Odzieżowo-Włókienniczych w Lublinie Halina Rybczyńska nie odpowiedziała na pytania WP w sprawie zarzutów stawianych przez uczniów podczas protestu przed szkołą.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl