Brytyjska policja nie chce pomocy z USA
Policyjne związki zawodowe w Londynie i Manchesterze krytycznie odniosły się do pomysłu zaangażowania przez premiera Davida Camerona amerykańskiego eksperta ws. walki z przemocą i gangami. Zaognia się spór między policją i premierem.
14.08.2011 | aktual.: 14.08.2011 02:21
Premier zwrócił się w piątek do byłego szefa policji w Bostonie, Nowym Jorku i Los Angeles, Williama Brattona, o konsultacje ws. sposobów walki z ulicznymi gangami.
Krytyka takiego posunięcia wpisuje się w spór między policją a premierem o to, która strona jest odpowiedzialna za rozprzestrzenienie się zamieszek, a która doprowadziła do ich stłumienia.
"Ameryka utrzymuje porządek siłą. Nie chcemy tego w naszym kraju" - powiedział Paul Deller z Federacji Policji Metropolitalnej, repezentującej ponad 30 tys. londyńskich funkcjonariuszy.
Wskazał ponadto, że podstawą dotychczasowego działania Brattona było zwiększenie liczebności policji na ulicach, podczas gdy brytyjską policję czekają poważne cięcia w ramach rządowego planu oszczędnościowego.
Miejscowi funkcjonariusze lepiej wiedzą, jak utrzymywać porządek we własnych społecznościach niż "ktoś, kto mieszka tysiące mil stąd" - podkreślił przewodniczący manchesterskiej filii Federacji, Ian Hanson.
Premier zarzucał wcześniej policji zbyt późną reakcję na zamieszki, a jej działanie określił jako zbyt pasywne.
W całym kraju aresztowano ponad 2 100 osób, w tym dwóch mężczyzn podejrzanych o zabicie trzech muzułmanów w Birmingham. Blisko 750 osób usłyszało zarzuty.
Podczas zamieszek, które wybuchły w weekend początkowo w Londynie, by rozprzestrzenić się na inne miasta, zginęło pięć osób. Wyrządzone szkody wstępnie ocenia się na ponad 100 mln funtów.
Tymczasem policja zatrzymała dwie osoby podejrzane o śmiertelne w skutkach potrącenie samochodem trzech mężczyzn w Birmingham podczas niedawnych zamieszek. 14 sieprpnia zostaną przed sądem postawieni w stan oskarżenia.
Zatrzymani to 26-letni Joshua Donald oraz siedemnastolatek, którego nazwiska nie upubliczniono ze względu na jego wiek. Nastolatek mieszkał w tej samej dzielnicy co ofiary.
14 sieprpnia rano obaj zostaną postawieni w stan oskarżenia przed sądem w Birmingham - podała policja.
Zatrzymanie stanowi przełom w intensywnym śledztwie prowadzonym przez 70 detektywów - podkreśla AP.
Trzej mężczyźni, muzułmanie, z lokalnej grupy samoobrony zostali staranowani samochodem na chodniku w nocy z wtorku na środę, gdy pilnowali meczetu i stacji benzynowej, broniąc ich przed atakami młodocianych napastników rabujących mienie podczas zamieszek.
Sprawa traktowana jest jako zabójstwo z premedytacją, a nie nieszczęśliwy wypadek drogowy.
Ofiary to 20-letni Haroon Jhar oraz dwaj bracia Abdul Nasir i Shazad Ali w wieku 31 i 30 lat.