Broń nuklearna w Polsce? "Kurier, który ma dostarczyć ładunek do celu"

Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że Polska może rozważyć przystąpienie do programu Nuclear Sharing, w ramach którego Stany Zjednoczone udostępniają ładunki jądrowe ze swojego arsenału. Czy polska armia ma zdolności do użycia tego typu uzbrojenia?

Prezydent Andrzej Duda
Prezydent Andrzej Duda
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Strozyk/REPORTER

- Rosja w coraz większym stopniu militaryzuje okręg królewiecki. Ostatnio relokuje swoją broń nuklearną na Białoruś. Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach Nuclear Sharing, także i na naszym terytorium, żeby umocnić bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, to jesteśmy na to gotowi – powiedział Duda w wywiadzie dla dziennika "Fakt".

Problem w tym, że zrobił to bez konsultacji z rządem, a polska armia nie ma ani infrastruktury, aby przechowywać ładunki, ani samolotów dostosowanych do ich przenoszenia.

W ramach programu Nuclear Sharing Amerykanie przekazują taktyczne bomby termojądrowe B-61. To są jedne z mniejszych bomb przenoszących ładunki nuklearne. W zależności od ustawień i wersji mogą eksplodować z mocą zaledwie 300 ton trotylu albo 370 tys. ton. Największa wersja jest prawie dwadzieścia razy silniejsza niż bomba Fat Boy, która została zrzucona na Hiroszimę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

B-61 to bomby taktyczne. W doktrynie z czasów "zimnej wojny" miała ona służyć do tworzenia wyłomów w liniach przeciwnika, w które miały wchodzić pancerne zagony. Tego typu przeznaczenie odeszło do lamusa. Pozostały jedynie zadania, które i dziś są aktualne: niszczenie centrów dowodzenia, baz, punktów etapowych i składów materiałów wojennych czy miejsc koncentracji wojska. Nad cel dostarczają je samoloty. Zupełnie jak klasyczne bomby.

Dlatego, aby uczestniczyć w programie trzeba mieć odpowiednie samoloty. Obecnie w programie Nuclear Sharing uczestniczy pięć państw: Niemcy, Holandia, Belgia, Włochy i Turcja. Państwa te mają dostosowane do przenoszenia ładunków jądrowych samoloty Panavia Tornado i F-16.

Kurier, który ma dostarczyć ładunek do celu

W przypadku Niemiec pojawił się poważny problem, kiedy zdecydowano się wycofać ze służby Tornada do końca 2025 r. Berlin nie chciał zrezygnować z udziału w programie, dlatego wybierał w postępowaniu maszyny, które będą mogły przenosić B-61. Początkowo rozważano zakup F/A-18 E/F Super Hornet, ostatecznie zdecydowano się na F-35A. Podobnie uczyniły pozostałe państwa.

Polskie F-16 C/D nie są dostosowane do przenoszenia ładunków nuklearnych, choć już uczestniczyły w ćwiczeniach Sojuszu Północnoatlantyckiego w zakresie wykorzystania taktycznej broni jądrowej, które były organizowane we Włoszech. W 2014 r. w manewrach uczestniczyły trzy samoloty i około 40 członków personelu Sił Zbrojnych RP. Nie ćwiczono jednak zrzutów.

Bo nie chodzi tu tylko o odpowiednie mocowania do podskrzydłowych pylonów. Te są standardowe. Problemem jest brak systemów elektronicznych, które umożliwiają przesył zakodowanych danych pomiędzy dowództwem, samolotem, a bombą. Amerykanie mają bowiem bardzo restrykcyjne zasady użycia broni atomowej.

Nuclear Sharing oznacza bowiem jedynie, że Amerykanie przekazują ładunki do przechowywania sojusznikom i szkolą żołnierzy do ich użycia przy użyciu sojuszniczych samolotów. De facto polskie siły zbrojne będą jedynie kurierem, który ma dostarczyć ładunek do celu. Nawet w przypadku wysłania maszyn na misję ostateczną decyzję podejmuje Waszyngton i póki poprzez system łączności Permissive Action Links nie zostaną przesłane kody aktywujące, ładunek nie eksploduje.

Broń jądrowa wymaga szczególnej uwagi w zakresie bezpieczeństwa ze względu na jej wyjątkową niszczycielską siłę i katastrofalne skutki wypadku lub nieuprawnionego działania, dlatego ładunki znajdują się pod ścisłą ochroną Departamentu Obrony i Departamentu Energii. To one są odpowiedzialne za sprawdzenie, czy magazyny spełniają wszelkie wymagania dotyczące zasad przechowywania ładunków, a potem przestrzegania zasad użycia czy podczas manewrów, czy podczas potencjalnego użycia bojowego.

Krótko mówiąc, mają doprowadzić do tego, że w bezpieczny sposób broń nuklearna musi zawsze eksplodować w zamierzonym celu. Oczywiście pod warunkiem, że prezydent wyrazi na to zgodę, i nigdy nie może dojść do wybuchu w żadnym innym środowisku ani z żadnego innego powodu.

Zasada "dwóch osób"

Aby sprawować kontrolę nad ładunkiem, instalowane są na samolotach urządzenia zabezpieczające, Permissive Action Links, służące do kontroli dostępu do broni jądrowej. Amerykanie montują je na swoich samolotach od połowy lat 50. XX w. Obecny system Amerykanie planują wymienić w 2025 r. Oznacza to, że polskie wielozadaniowe F-16 mogłyby zostać w nie wyposażone podczas planowania modernizacji w połowie cyklu życia, a F-35 jeszcze na linii produkcyjnej.

Współczesne systemy PAL stosują zasadę "dwóch osób", która ma na celu zapobieganie przypadkowemu lub złośliwemu wystrzeleniu broni nuklearnej przez jedną osobę. Decyzje nie są nawet podejmowane przez dowódcę statku powietrznego, a przez prezydenta Stanów Zjednoczonych.

System PAL uzupełnia system aktywnej ochrony (APS), który wykrywa próby uzyskania nieautoryzowanego dostępu do elementów krytycznych dla broni, system blokowania dowodzenia (CDS) umożliwia ręczną aktywację unieszkodliwiania kluczowych elementów broni, co powoduje, że głowica nie nadaje się do użytku. Ładunek można więc zdezaktywować w każdej chwili, jeśli ma łączność z dowództwem.

Nowość dla polskiej armii? Bynajmniej

Dla polskiej armii uczestnictwo w podobnym programie nie byłoby nowością. Na początku lat sześćdziesiątych zapadła decyzja, że Siły Zbrojne PRL kupią pułk samolotów myśliwsko-bombowych Su-7, mogących przenosić broń jądrową. W 1965 r. maszyny trafiły do 5. pomorskiego pułk lotnictwa myśliwsko-bombowego w Bydgoszczy.

Zaledwie 3 lata później przeprowadzono manewry wraz z 11. Dywizją Pancerną, w czasie których ćwiczono tworzenie tak zwanych korytarzy atomowych. Piloci wyznaczeni do lotów bojowych z ładunkami nuklearnymi w razie prawdziwego konfliktu musieli spełniać specjalne wymagania - być kawalerami, a najlepiej członkami PZPR.

W 1974 r. polscy piloci na lotnisku w białoruskiej Lidzie byli szkoleni w zrzucaniu ładunków atomowych ze szturmowych Su-22M4. Tam szkolono się z nowej techniki zrzutu ładunku atomowego w czasie natarcia wojsk lądowych. W latach 80. półtonowe ładunki atomowe przechowywano w Bagiczu koło Kołobrzegu, Żaganiu, Toruniu, Brzegu, Szprotawie i Sypniewie. Czy w Polsce znów zagości broń jądrowa? Najwięcej zależy od decyzji w Waszyngtonie.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1724)