Polska w programie Nuclear Sharing? "Spotyka się to z oporem"
Wróciła dyskusja dotycząca ewentualnego dołączenia Polski do programu Nuclear Sharing. Przyczynkiem była wypowiedź Andrzeja Dudy. A co na to eksperci? - O ile warto rozmawiać z sojusznikami na ten temat, w tym momencie pomysł włączenia Polski do Nuclear Sharing spotyka się z ich oporem - mówi w rozmowie z WP analityk PISM Artur Kacprzyk.
24.04.2024 11:12
Prezydent zadeklarował w wywiadzie dla "Faktu", że "jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach Nuclear Sharing także i na naszym terytorium, żeby umocnić bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, to jesteśmy na to gotowi".
Już na początku września 2022 roku w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezydent poinformował, że "Polska rozmawiała z USA o możliwości uczestnictwa w programie Nuclear Sharing i objęcia naszego kraju parasolem nuklearnym NATO".
Czym jest Nuclear Sharing? W ramach NATO Stany Zjednoczone udostępniają niektórym sojusznikom pewną liczbę bomb z głowicami jądrowymi. Chodzi o Niemcy, Włochy, Turcję, Belgię i Holandię. Bomby, noszące oznaczenie B-61, zawierają niewielki, taktyczny ładunek jądrowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szacunkowa liczba ładunków jądrowych rozmieszczonych w ramach programu Nuclear Sharing wynosi po 20 w Holandii (Volkel), Belgii (Kleine Brogel), Niemczech (Büchel) oraz 40 we Włoszech (po 20 w Ghedi i Aviano). W Turcji jest ich natomiast 50 (Incirlik).
"Potrzebna zgoda całego Sojuszu"
Artur Kacprzyk, analityk PISM (program Bezpieczeństwo Międzynarodowe), w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że Nuclear Sharing "formalnie to kwestia dwustronna". Jak tłumaczy, potrzebna jest zgoda państwa, gdzie miałaby się znaleźć broń jądrowa, czyli w tym wypadku Polski, ale też państwa, które posiada taką broń, a więc Stanów Zjednoczonych.
- Co ważne, po jej rozmieszczeniu broń jądrowa wciąż znajdowałaby się pod kontrolą amerykańskich żołnierzy. Mogłaby być wydzielona do użycia przez polskie siły zbrojne za zgodą prezydenta Stanów Zjednoczonych w sytuacji wojny - dodaje.
Jak mówi, "trzeba dodać, że sprawy związane z obecnością amerykańskiej broni jądrowej w Europie i odstraszaniem nuklearnym są konsultowane na forum całego NATO". - Stany Zjednoczone zwracają uwagę też na zdanie pozostałych sojuszników. O ile USA nie zmienią swojej polityki ws. konsultacji w NATO, do włączenia Polski do Nuclear Sharing potrzebna byłaby zatem zgoda całego Sojuszu - zaznacza.
Umieszczenie broni jądrowej w Polsce to byłaby kwestia lat
Ekspert podkreśla, że "mówimy najprawdopodobniej o paru latach od podjęcia decyzji o rozmieszczeniu broni jądrowej". - Decydują o tym dwie kwestie. Pierwsza to przygotowanie odpowiedniej infrastruktury, zwłaszcza specjalnych magazynów dla broni jądrowej, czy linii telekomunikacyjnych. Można co prawda sobie wyobrazić, że w sytuacji kryzysowej (bezpośredniego zagrożenia atakiem na NATO) USA w razie potrzeby tymczasowo rozmieściłyby bomby jądrowe i bez takiego zaplecza. Ale obecnie jest ono uznawane za niezbędne do ich stałego stacjonowania - wyjaśnia.
- Drugą sprawą jest dostępność systemu do przenoszenia broni jądrowej. Teoretycznie mogłyby być do tego dostosowane samoloty F-16, których Polska używa od lat. Znacznie bardziej efektywną wojskowo opcją byłoby natomiast wydzielenie do tego celu samolotów F-35A - dodaje.
Pomysł spotyka się z oporem
Rozmówca WP dodaje, że "o ile warto rozmawiać z sojusznikami na ten temat, w tym momencie pomysł włączenia Polski do Nuclear Sharing spotyka się z ich oporem".
Z czego to wynika? - Po części z obaw o "sprowokowanie" Rosji, a po części z przekonania, że to niepotrzebne, bo istniejące siły nuklearne państw NATO skutecznie odstraszają Rosję od ataku nuklearnego na Sojusz - tłumaczy.
- Warto jednak odnotować, że w amerykańskiej debacie eksperckiej coraz częstsze są głosy o potrzebie zwiększenia sił nuklearnych w USA ze względu na coraz bardziej agresywne i wsparte nuklearnymi groźbami działania Rosji, jak i szybką rozbudową arsenału nuklearnego przez Chiny - mówi Kacprzyk.
A jaki może być finał? Jest możliwe, że z czasem USA staną się bardziej otwarte na włączenie Polski do Nuclear Sharing. - Na przykład po tegorocznych wyborach prezydenckich - zauważa ekspert i jak podkreśla, "bardziej realnym wariantem byłoby wydzielenie polskich F-35 do przenoszenia broni jądrowej USA już rozmieszczonej w innych państwach europejskich".
- Polskie maszyny stanowiłyby rezerwę na wypadek, gdyby inne samoloty służące do tego celu zostały zniszczone w trakcie wojny. Taki "połowiczny" udział w Nuclear Sharing byłby mniej kontrowersyjnym rozwiązaniem w NATO niż stacjonowanie bomb jądrowych w Polsce - dodaje.
Wpływ na sytuację geopolityczną
Rozmówca Wirtualnej Polski zwraca uwagę, że "Rosja, oczywiście, zawsze będzie starała się zniechęcać do posunięć wzmacniających odstraszanie i utrudniających jej zastraszanie państw Sojuszu czy ewentualną agresję". - Ale nie oznacza to zwiększonego zagrożenia użyciem broni jądrowej przez Rosję. Dołączenie Polski do Nuclear Sharing wysyłałoby dodatkowy sygnał o determinacji Stanów Zjednoczonych i innych sojuszników do obrony Polski i państw regionu, w tym do odpowiedzi na potencjalny atak jądrowy - mówi.
Ekspert zauważa także, że "wzmacniałoby to odstraszanie i zmniejszało ryzyko, że w ogóle dojdzie do konfliktu, w którym broń jądrowa mogłaby być przez Rosję użyta". - Nawet bez obecności broni jądrowej USA w polskich bazach, Polska mogłaby stać się podczas konfliktu celem nuklearnego ataku Rosji, np. gdyby wojska rosyjskie przegrywały konwencjonalne starcie z naszymi i sojuszniczymi siłami - mówi.
- Warto ponadto pamiętać, że gdyby doszło do konfliktu konwencjonalnego rozpoczętego przez Rosję w nadziei, że jej nuklearne groźby odstraszą sojuszników od wsparcia Polski, to już stanowiłoby to dla nas egzystencjalne zagrożenie. Co widać po tym, jak destrukcyjna jest wojna w Ukrainie - zaznacza.
Zobacz także
Spotkanie Dudy i Tuska ws. Nuclear Sharing
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem na temat potencjalnego dołączenia Polski do programu Nuclear Sharing. - Czekam z niecierpliwością na spotkanie z panem prezydentem Dudą, bo ta sprawa dotyczy wprost i bardzo jednoznacznie polskiego bezpieczeństwa. I musiałbym dobrze zrozumieć intencje pana prezydenta - przekazał premier.
- Jasną i oczywistą sprawą jest to, że współpracujemy ze sobą w sprawach dotyczących polityki zagranicznej i w każdej innej sprawie, w której będzie potrzeba - odpowiedział prezydent.
Do sprawy odniósł się także szef BBN Jacek Siewiera, który stwierdził, że "ciągłość myśli strategicznej Państwa jest podstawą jego trwania i skuteczności". Jak napisał w serwisie X, "stanowisko Rzeczypospolitej w sprawie Nuclear Sharing było (niejawnie i jawnie) prezentowane przez prezydenta i rząd konsekwentnie na przestrzeni ostatnich lat".
Zaapelował też: "Jego zmiana na pewno wymagałaby trudnych rozmów. Skoro zmian nie ma, należy, aby politycy poszli śladami Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w powściągliwości".
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski