Błaszczak tłumaczy Mazurek po słowach o bójce w Radomiu. "Osobiste doświadczenia"
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek wyraziła swoje zrozumienie dla zachowania narodowców, którzy zaatakowali zwolennika KOD w Radomiu. Mariusz Błaszczak tłumaczył, że chodzi o jej osobiste doświadczenia w czasie miesięcznic smoleńskich.
Bójka w Radomiu oburzyła Polskę, ale nie rzeczniczkę PiS Beatę Mazurek. - To sytuacja, która nie powinna mieć miejsca, ale też ich rozumiem. Natomiast pamiętajmy o tym, co się dzieje, kiedy my organizujemy miesięcznice, jak jesteśmy atakowani. Jestem zniesmaczona tym, że Jarosław Kaczyński wraz z naszą delegacją nie może spokojnie pojechać na grób brata - zarzuciła. Słowa zrozumienia dla agresji narodowców wzbudziły kontrowersje. Komentarz pojawiły się nawet w zagranicznej prasie.
Rzeczniczkę próbował tłumaczyć w TVN24 minister spraw wewnętrznych i administracji, Mariusz Błaszczak. - Beata Mazurek po prostu powiedziała o swoich osobistych doświadczeniach z 10 czerwca chociażby. 10 maja tak było, 10 kwietnia tak było, co miesiąc tak jest. Grupa ludzi chorych z nienawiści, którzy próbują odebrać prawo innym do zgromadzenia - mówił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w "Jeden na Jeden".
- To już jest znowu nagonka - zarzucił Błaszczak. - Czy Bronisław Komorowski powinien przeprosić za swoje słowa, za to, że powiedział, że trzeba czasami walić dechą? Poseł Mazurek była 10 czerwca na Krakowskim Przedmieściu i widziała tę nienawiść, pogardę ze strony tego samego środowiska, które występowało w Radomiu - atakował.
Zarzucił, że zwolennicy KOD jechali uczcić robotników strajkujących w Radomiu w 1976 roku, a zdaniem Błaszczaka, mieli wcześniej bronić esbeków.
Kto winny zadymy w Radomiu?
Błaszczak tłumaczył także ostatnie dymisje w radomskiej policji. Powiedział w "Jeden na jeden", że wszystko wskazuje na to, że w Radomiu została zlekceważona sprawa zapewnienia bezpieczeństwa manifestującym. - Ci policjanci, którzy zostali zdymisjonowani zlekceważyli obowiązujące ich procedury. Zachowali się nieodpowiedzialnie - mówił.
Winą za zajścia obarczył opozycję. - W mojej ocenie to było niedopełnienie obowiązków. Nie ulega też wątpliwości, że nauczeni doświadczeniami z Warszawy czy Krakowa, policjanci w Radomiu powinni wiedzieć, że KOD i Obywatele RP to są ugrupowania, które współpracują z totalną opozycją, a jak mówi totalna opozycja, wykorzystuje ulicę do ataku, wyprowadza ludzi na ulicę - zarzucił.
- Oni są są zakodowani na "nie". Oni widzą wszystko w takich kolorach, tymczasem to oni są odpowiedzialni za agresję - dodał.
To nie pierwsza tak zdecydowana wypowiedź Błaszczaka ws. protestów ludzi nie zgadzających się z obecną władzą.
Incydent w Radomiu
Chodzi o sprawę z Radomia, gdzie grupa ubranych w koszulki Młodzieży Wszechpolskiej młodych ludzi pojawiła się na manifestacji KOD-u zorganizowanej z okazji rocznicy radomskiego Czerwca’76. Młodzi ludzie wykrzykiwali hasła m.in. "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!". Działacze i sympatycy Komitetu Obrony Demokracji starali się zagłuszać narodowców sygnałami z syren, brawami i gwizdami. W pewnym momencie doszło do bójki pomiędzy przedstawicielami obydwu stron. Przedstawiciele KOD-u informowali potem na portalach społecznościowych, że jeden z ich działaczy został zaatakowany przez przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej. Ci z kolei twierdzili, że musieli bronić swojego kolegi, zaatakowanego przez przedstawiciela KOD-u.
Policja z urzędu wszczęła śledztwo w tej sprawie.
Źródło: TVN24