USA reagują po śmierci prezydenta Iranu. Zdecydowane słowa
Stany Zjednoczone przekazują swoje "oficjalne kondolencje" po śmierci prezydenta Iranu Ebrahima Raisiego - ogłosił rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller. W ostrzejszych słowach wypowiedział się rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. - Raisi miał krew na rękach - oświadczył.
Matthew Miller wskazał, że Stany Zjednoczone nie chcą, by ktokolwiek ginął w takich okolicznościach, jak Raisi. Podkreślił jednocześnie, że zmarły w wyniku katastrofy śmigłowca prezydent Iranu "przez niemal cztery dekady był brutalnym uczestnikiem represji przeciwko narodowi irańskiemu".
- Gdy Iran wybiera nowego prezydenta, potwierdzamy nasze wsparcie dla narodu irańskiego i jego walki o prawa człowieka i podstawowe wolności - zapewnił rzecznik Departamentu Stanu.
Głos zabrał też rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. - Bez wątpienia ten człowiek miał wiele krwi na rękach - ocenił. Jak dodał, USA będą nadal rozliczały Iran z jego destabilizujących działań w regionie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydent Iranu nie żyje
Raisi zginął w nocy z niedzieli na poniedziałek w katastrofie śmigłowca w pobliżu Dżolfy w irańskiej prowincji Azerbejdżan Wschodni. Maszyna uderzyła we mgle w zbocze góry i spłonęła. Wraz z prezydentem Iranu zginęło siedem innych osób, w tym m.in. minister spraw zagranicznych Hossein Amirabdollahian i ajatollah Mohammad Ali Ale-Haszem, przedstawiciel najwyższego przywódcy Iranu w prowincji.
- Po katastrofie rząd Iranu poprosił nas o pomoc, potwierdziliśmy, że jej udzielimy, tak samo zrobilibyśmy w wypadku prośby jakiegokolwiek rządu w tego typu okolicznościach, ostatecznie, głównie z przyczyn logistycznych, nie byliśmy w stanie zapewnić tej pomocy - powiedział Matthew Miller na poniedziałkowej konferencji prasowej.
Raisi, znany ze swojego ultrakonserwatywnego podejścia, uważany był za protegowanego najwyższego przywódcy Iranu, Alego Chameneia, i potencjalnego kandydata na jego następcę. Organizacje pozarządowe zarzucają Raisiemu łamanie praw człowieka w 1988 r., gdy jako prokurator skazywał na śmierć więźniów politycznych i bojowników.
Przeczytaj również: