"Biały Dom nie da się robić w konia". Po spotkaniu Trump-Zełenski oberwało się Putinowi
Donald Trump ocenił po spotkaniu w Watykanie, że Wołodymyr Zełenski może być gotowy oddać Krym w zamian za trwały pokój. Z drugiej strony przyznał, że Władimir Putin może nie chcieć zatrzymać wojny i zwodzi amerykańskiego prezydenta. - Doszliśmy do miejsca, w którym w Waszyngtonie zaczęli otwierać oczy – mówi WP płk rez. Piotr Lewandowski.
Przypomnijmy, do spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Wołodymyrem Zełenskim doszło przed pogrzebem papieża Franciszka. Według Białego Domu rozmowa była bardzo produktywna. W podobnym tonie wypowiadał się ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski. W jego ocenie było to bardzo symboliczne spotkanie, które — jak dodał - może okazać się historycznym.
"Dobre spotkanie. W cztery oczy zdołaliśmy omówić wiele. Mamy nadzieję na wynik wszystkich rzeczy, o których mówiliśmy. Obrona życia naszych ludzi. Pełne i bezwarunkowe wstrzymanie ognia. Solidny i długotrwały pokój, który uchroni przed powtórzeniem się wojny" - napisał Zełenski w komunikatorze Telegram.
Po spotkaniu w mediach społecznościowych amerykański prezydent zagroził nałożeniem dodatkowych sankcji na Rosję. "Nie ma powodu, dla którego Putin miałby wystrzeliwać rakiety w obszary cywilne, miasta i miasteczka, przez ostatnie kilka dni. To każe mi myśleć, że może nie chce zatrzymać wojny, po prostu mnie zwodzi i trzeba sobie z nim poradzić inaczej, poprzez 'bankowość' lub 'sankcje wtórne'? Zbyt wielu ludzi umiera!!!" - napisał Trump na portalu Truth Social.
Już w niedzielę, pytany przez dziennikarzy Trump ujawnił, że razem z ukraińskim prezydentem krótko poruszyli kwestię Krymu. Po raz kolejny powiedział, że do zajęcia półwyspu przez Rosję doszło za rządów Baracka Obamy. Pytany, czy Zełenski jest gotów oddać Krym, odparł, że "tak sądzi".
Co ciekawe, przed spotkaniem w Watykanie Trump udzielił wywiadu magazynowi "The Atlantic". Wskazał, że rozważa wyraźne wsparcie dla Ukrainy, choć zaznaczył, iż niekoniecznie musi to oznaczać opowiedzenie się po stronie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. - Mam ciężko z Zełenskim. Widziałeś to w Gabinecie Owalnym, kiedy siedział na tym krześle i po prostu tego nie ogarniał — mówił Trump, nawiązując do ich publicznej kłótni w Białym Domu.
Zdaniem byłego ambasadora RP w Kijowie Jana Piekło, Trump i Zełenski po prostu się nie lubią i nie przepadają za sobą. - W lipcu 2019 roku Donald Trump zadzwonił do nowo wybranego prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego. Poprosił go o wszczęcie śledztwa w sprawie Huntera Bidena, syna Joe Bidena, który zasiadał w zarządzie ukraińskiej firmy Burisma. Trump chciał udowodnić, że Biden był zamieszany w korupcję na Ukrainie. Zełenski nie spełnił wówczas prośby Trumpa. A amerykański prezydent jest pamiętliwy — mówi WP Jan Piekło.
Jednak zdaniem byłego ambasadora RP w Kijowie, ważniejsze od kolejnego wywiadu było spotkanie w cztery oczy Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego w Watykanie. Według Jana Piekło, może być ono przełomowe.
- To bardzo mocny przekaz. Obaj mieli świadomość, że spotkanie w Watykanie, może być kluczem do rozwiązania spornych kwestii. Warto podkreślić, że w uroczystościach pogrzebowych nie było patriarchy moskiewskiego i całej Rusi Cyryla, a był jedynie jego wysłannik. Można to odbierać jak zlekceważenie przez Rosję uroczystości pogrzebowych. Najważniejsze, że po weekendzie Trump znów wrócił do retoryki, w której krytykuje Putina i nie wyklucza nałożenia sankcji. I zasugerował, że otwiera się kwestia dozbrojenia Ukrainy – mówi WP Jan Piekło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spotkanie Trump-Zełenski. Ks. prof. Kobyliński: Idziemy w stronę smutnego rozwiązania
"Biały Dom nie da się robić w konia"
Z kolei płk rez. Piotr Lewandowski zauważa, że z jednej strony, nadal widzimy naiwność polityki Trumpa. - Nie wiadomo czy mieliśmy się śmiać, czy płakać, kiedy amerykański prezydent mówił, że Putin go szanuje i nie oszuka. Nie szanował Obamy, nie szanował Bidena. A mnie, Trumpa, szanuje. Jeżeli ktoś na tym buduje fundament polityki z Rosją, to mamy takie, a nie inne negocjacje w sprawie zakończenia wojny – mówi WP Lewandowski, weteran misji wojskowych w Afganistanie i Iraku.
W jego ocenie, z drugiej strony Rosja nie doceniła Waszyngtonu. - Biały Dom nie da się robić w konia. Administracja Trumpa nie pozwoli, żeby w tak ordynarny sposób ją manipulowano. Doszliśmy do miejsca, w którym w Waszyngtonie zaczęli otwierać oczy. Trump nie ma wokół siebie takich ludzi jak miał podczas pierwszej kadencji prezydentury w Białym Domu. Teraz ma współpracowników, którzy na komunikatorze Signal przekazują sobie plany ataku na Huti w Jemenie. Nie ma tam jakości. Ale nawet im otwierają się oczy – ocenia były wojskowy.
Zdaniem Jana Piekło, gdyby Zełenski zgodził się oddać Krym Rosji, byłoby to dla niego polityczne samobójstwo.
- I dla każdego, ukraińskiego przywódcy, który byłby na jego miejscu. W przypadku półwyspu ważny jest jednak inny kontekst. Turcja nigdy nie zgodziła się na aneksję Krymu. I cały czas popiera istniejące granice. Ankara kontroluje Bosfor i nie chce dopuścić, żeby Putin przejął kontrolę nad cieśniną. Dlatego Turcja się nie zgadza, żeby Krym był rosyjski. A jako najsilniejsze państwo NATO w tamtym rejonie, ma posłuch w Białym Domu. Nie jest wcale powiedziane, że Stany Zjednoczone wyrażą na to zgodę. Na pewno nie zgodzi się z rosyjskim żądaniem Kijów i Europa – uważa Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie.
I jak dodaje, być może znajdzie się jakaś formuła, w której Krym i nie tylko półwysep byłyby zarządzane przez międzynarodową agencję – ONZ czy OBWE.
- A w międzyczasie trwałyby negocjacje, co do dalszych losów półwyspu. Niestety w wyniku rosyjskiej polityki zmienił się na Krymie skład ludności. Tatarzy krymscy są prześladowani i w większości wyjechali. Półwysep niezgodnie z literą prawa został zrusyfikowany. Tam przyjechała spora grupa osób, które mają za zadanie być Rosjanami na Krymie – przypomina Piekło.
Z kolei płk rez. Piotr Lewandowski zauważa, że Ukraina nie ma zdolności militarnych, żeby Krym odzyskać. - Od czasu do czasu ukraińskie wojska atakują półwysep. Wojska rosyjskie są tam traktowane jako wojska okupacyjne. Jeśli Ukraina zrzekłaby się praw, to już nie będzie miała możliwości ataków na wojska rosyjskie na Krymie. Sprawa półwyspu krymskiego będzie jedną z najtrudniejszych w tych negocjacjach – ocenia były wojskowy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualna Polska