Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą. Kaczyński zabrał głos
Wicepremier Jarosław Kaczyński zabrał głos ws. incydentu z białoruskimi śmigłowcami nad Białowieżą. - To była trwająca krótko prowokacja. Prowokacje zza naszej wschodniej granicy są i pewnie będą, ale nie damy się zastraszyć. Putin i Łukaszenka są bezradni - powiedział.
W rozmowie z PAP Jarosław Kaczyński podkreślił, że rosyjskie samoloty "nieustannie naruszają przestrzeń innych krajów" i są przepędzane przez NATO, "ale nikt ich nie zestrzeliwuje", jak proponował były szef MSZ Radosław Sikorski.
- To była trwająca bardzo krótko prowokacja. I tylko ktoś skrajnie niemądry mógłby się na to nabrać, czyli kazać strzelać prawdziwymi pociskami. Oczywiście Putin i Łukaszenko by się z tego ucieszyli. Prowokacje są i pewnie będą, bo oni są bezradni. Bo wiedzą, że jesteśmy w NATO, wzmocniliśmy ochronę granicy i nie pozwolimy wrócić do doktryny z czasów rządu Tuska, o obronie Polski na linii Wisły - powiedział wicepremier.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes PiS podkreślił także, że flanka wschodnia odbudowuje się, co bardzo przeszkadza reżimowi w Mińsku. - Łukaszenko wprost wyrażał nadzieje, że po wyborach dojdzie do zmiany władzy w Polsce. Nie damy się zastraszyć - mówił.
Kaczyński krytykował także Platformę Obywatelską za rzekome "zwijanie armii" i chęć "zostawienia mieszkańców Polski wschodniej na pastwę żołdaków Putina". - Ludzie Tuska nie mają prawa nas oceniać. Trzeba było być odważnym, jak rządzili, a nie pouczać tych, którzy budują najpotężniejszą armię lądową w Unii Europejskiej. To nie moje zdanie, ale tytuł tekstu w amerykańskim Politico - mówił.
"Nie mamy wyjścia"
Wicepremier stwierdził, że rząd obecnie zmienia sytuację m.in. poprzez ustawę o obronę ojczyzny i budowę "potężnej artylerii rakietowej, liczącej kilkaset systemów pozwalających zniszczyć zgrupowanie przeciwnika, który próbowałby przekroczyć granicę".
- Budowana obecnie wielopiętrowa obrona przeciwlotnicza będzie jedną z najnowocześniejszych w Europie, a może nawet i na świecie. Trudno jest dbać o gospodarkę i podwyższać wydatki na obronność. Ale nie mamy wyjścia. Pokazaliśmy, że potrafimy znaleźć pieniądze w budżecie, jednocześnie dbając o to, by Polacy otrzymywali świadczenia społeczne, których żaden rząd w Polsce nie wprowadził - mówił.
Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą
We wtorek przed godz. 9 pojawiły się informacje o białoruskich śmigłowcach widzianych nad Białowieżą w województwie podlaskim. Wojsko początkowo przekonywało, że nie doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości nie dawali temu wiary.
- Ja miałem wrażenie, że one ode mnie były kilkaset metrów, a byłem ponad 3 km od granicy - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską mieszkający w Białowieży prof. Rafał Kowalczyk.
Ministerstwo Obrony Narodowej następnie wydało komunikat, w którym potwierdziło, że doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej "przez dwa śmigłowce białoruskie, które realizowały szkolenie w pobliżu granicy".
"O szkoleniu strona białoruska informowała wcześniej stronę polską. Przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe. Dlatego też w porannym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że polskie systemy radiolokacyjne nie odnotowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej" - podkreślał MON.
Czytaj więcej: