Premier Mateusz Morawiecki i minister Marlena Maląg© Forum | Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Betonowanie biedy po polsku. "Nie udawajmy, że jest dobrze"

Patryk Słowik
5 listopada 2022

Tworzenie coraz to nowych zasiłków i świadczeń celowych z punktu widzenia budowania poparcia politycznego ma sens. W przypadku zwalczania ubóstwa niekoniecznie - mówi w rozmowie z WP Natalia Jungrav-Gieorgica. Ekspertka EAPN Polska wskazuje, jak powinna zmienić się polityka społeczna, aby była naprawdę skuteczna. - Bez zmian możemy przekonywać, że jest świetnie. Ale nie jest - twierdzi.

  • W 2021 r. 1,6 mln Polaków żyło w skrajnym ubóstwie. To o ok. 700 tys. osób mniej niż w 2015 r. Zarazem eksperci Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu zwiastują, że jeśli sytuacja gospodarcza się nie poprawi, liczba osób w skrajnej biedzie może drastycznie wzrosnąć i osiągnąć poziom z 2015 r.
  • Zasiłki stałe i okresowe tracą na wartości. Choćby zasiłek rodzinny z dodatkami - zarówno kryterium, jak i kwota są takie same od 2016 r.
  • Komisja Europejska uważa, że Polska nieoptymalnie wydaje pieniądze na świadczenia socjalne: za mało pieniędzy trafia do naprawdę potrzebujących, za to zbyt ochoczo polski rząd przyznaje świadczenia niezależnie od poziomu dochodów uprawnionych.
  • Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej, zapowiedziała właśnie dalsze wspieranie emerytów i rencistów. Maląg stwierdziła, że "w tak trudnym czasie ta grupa potrzebuje silniejszego wsparcia".
  • Mateusz Morawiecki podkreśla, że bezrobocie w Polsce jest rekordowo niskie. I, zdaniem premiera, walka z inflacją nie może odbywać się poprzez schłodzenie gospodarki, które doprowadziłoby do wzrostu bezrobocia.

Patryk Słowik: Czy socjal w Polsce jest rozbuchany?

Natalia Jungrav-Gieorgica, ekspertka EAPN Polska, czyli Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu, pracownica socjalna: Nie, w żadnym razie. Jest wprost przeciwnie: wydatki na świadczenia socjalne w Polsce są niskie w porównaniu z naszym PKB. Potwierdziła to niedawno Komisja Europejska.

500 plus, 13. emerytura, 14. emerytura, kolejne programy osłonowe - można odnieść wrażenie, że jest tego bardzo dużo.

Jest tego dużo, bo rządzący ogłaszają nowe programy. Sęk w tym, że przestają się interesować tymi istniejącymi od lat. Mogę odrobinę poteoretyzować?

Jeśli odrobinę...

W pomocy społecznej zasiłki dzielimy na stałe, okresowe i celowe. Są też świadczenia rodzinne, w tym dla ubogich rodzin – zasiłek rodzinny i dodatki do niego. Od kiedy władzę sprawuje rząd Zjednoczonej Prawicy, zaczęło pojawiać się wiele nowych zasiłków i świadczeń celowych.

A jednocześnie zasiłki stałe i okresowe tracą na wartości, bo kryteria dochodowe są weryfikowane co 3 lata, a z nimi wysokości obu świadczeń. Zasiłek rodzinny z dodatkami, zarówno kryterium, jak i kwota są takie same od 2016 r.

Tak samo zresztą, jak sztandarowy projekt obecnie rządzących, czyli 500 plus. Z roku na rok świadczenie to jest warte mniej, dziś jego wartość to o ok. 1/3 mniej niż w 2016 r., gdy 500 plus wprowadzano.

Natalia Jungrav-Gieorgica: "Obowiązkiem państwa jest prowadzić taką politykę społeczną, by świadczenia wypłacane najuboższym nie były fikcją i betonowaniem w biedzie
Natalia Jungrav-Gieorgica: "Obowiązkiem państwa jest prowadzić taką politykę społeczną, by świadczenia wypłacane najuboższym nie były fikcją i betonowaniem w biedzie© Archiwum prywatne

Czy to, co zrobił PiS - czyli tworzenie coraz to nowych zasiłków i świadczeń celowych - ma sens?

Pod względem politycznym - oczywiście. Nie chcę wdawać się w analizę politologiczną, ale bez wątpienia Prawo i Sprawiedliwość wykreowało wizerunek partii, która dba o redystrybucję dochodów. Więc zapewne z punktu widzenia budowania poparcia politycznego ma to sens.

W przypadku zwalczania ubóstwa, zabezpieczenia przed ubóstwem, niekoniecznie. W języku angielskim zresztą są dwa pojęcia definiujące politykę - "politics" i "policy". Pierwsze dotyczy walk partyjnych o władzę, a drugie - zmieniania rzeczywistości dzięki rządzeniu. Polski rząd – moim zdaniem, rzecz jasna - jest lepszy w "politics", a słabszy w "policy", niestety.

Ale co to za różnica, ile jest różnych świadczeń? Ludzie dostają mniej w jednym, ale takich świadczeń dostają więcej.

Ale tak przecież nie jest. Raz, że nie każdy spełnia warunki dla każdego świadczenia, a dwa - ostatecznie ci najbardziej potrzebujący dostają mniej, bo część pieniędzy wydatkowanych na świadczenia socjalne trafia do osób, które wcale dodatkowych pieniędzy nie potrzebują.

A może jest tak, że do potrzebujących i tak trafia wystarczająco dużo, więc nic nie tracą na wypłacaniu świadczeń tym zamożniejszym?

Mogłabym mnożyć przykłady, ale skoro w naszej dyskusji szybko pojawiło się 500 plus, to pozostańmy w sferze opieki nad dziećmi.

Dziś zasiłek rodzinny, czyli świadczenie dla ubogich rodzin z dziećmi, wynosi - w zależności od wieku dziecka - 95, 124 lub 135 zł miesięcznie. Do tego można dostać dodatek m.in. za samotne rodzicielstwo - 193 zł, na początek roku szkolnego - 100 zł, z tytułu niepełnosprawności dziecka – 90 albo 110 zł.

Zapewniam pana, że to kwoty nijak niewystarczające na utrzymanie dziecka. I od lat są niewaloryzowane, mimo że koszty życia rosną, obecnie drastycznie. Do tego będzie 500 plus, które obecnie powinno wynosić 680 zł.

Rząd brak waloryzacji świadczeń rodzinnych tłumaczył wprowadzeniem nowego – Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego. Program ten zakłada otrzymanie pieniędzy na dziecko w wieku od 12. do 35. miesiąca życia. Świadczenie to nie zależy od dochodu rodziny i wynosi w sumie do 12 tys. zł na drugie i każde kolejne dziecko.

To dziś najbardziej mityczne ze wszystkich świadczeń - w 2022 r. obejmie bowiem 9 proc. wszystkich dzieci. Nie może zatem być uzasadnieniem dla braku waloryzacji świadczenia wychowawczego i większości świadczeń rodzinnych, mimo że rząd rzeczywiście tak tłumaczył tę kwestię.

I znów: wprowadzenie świadczenia bez kryterium dochodowego stało się rzekomo powodem braku waloryzacji świadczeń wypłacanych osobom uboższym. Czyli, w pewnym sensie, na koszt ubogich postanowiono wspierać wszystkich.

Gdyby państwo nie wydawało na 500 plus, można by zwaloryzować inne świadczenia?

Obowiązkiem państwa jest prowadzić taką politykę społeczną, by świadczenia wypłacane najuboższym nie były fikcją i betonowaniem w biedzie.

Nie namówi mnie pan na rozważania, czy 500 plus należy zlikwidować, czy nie. Ale sam fakt, że kilkusetzłotowe świadczenie na dzieci - pierwotnie zresztą wprowadzane jako prodemograficzne, co, jak wiemy, nie wyszło - urosło do rangi wręcz kultowego, pokazuje, że z dbaniem o najuboższych jest w Polsce kiepsko.

Z ostatniego raportu EAPN Polska wynika, że nie jest tak źle. Pod względem zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych w Polsce jest lepiej niż np. w Niemczech, Francji czy Hiszpanii.

Statystycznie. I subiektywnie. Mówimy bowiem o tzw. zasięgu pogłębionej deprywacji materialnej i społecznej [to wskaźnik, gdzie analizowane jest, czy rodzinę stać na zaspokojenie co najmniej siedmiu z 13 najważniejszych życiowych potrzeb - red.]. Obliczenia opierają się na deklaracjach ankietowanych osób. Dodatkowo pamiętajmy, że w przypadku tego wskaźnika pierwszy raz od 2014 r. odnotowano w Polsce niewielkie, ale wzrosty.

Polacy żyją tematem inflacji, rosnących kosztów energii. Rząd tworzy więc coraz to nowe dodatki osłonowe, węglowe itd. Dobrze?

Dobrze, że pieniądze trafiają do kieszeni ludzi. Ale wysokość większości z tych świadczeń w żaden sposób nie jest w stanie uchronić przed skutkami pogorszenia się koniunktury gospodarczej. Inflacja najbardziej uderza w najuboższych. A fakt, że żywność zdrożała w ciągu roku o ponad 20 proc., to dla wielu rodzin okoliczność sprawiająca, że ktoś w domu nie będzie dojadał.

Pakiety osłonowe tego nie zmieniają. Jeśli dostanę 400 zł dodatku w styczniu, a rachunek za prąd w skali roku wzrośnie kilka razy więcej, to moja sytuacja się pogorszy, a nie poprawi.

Na tej zasadzie można by powiedzieć, że lepiej nic nie robić, bo zawsze będzie za mało.

Ja chcę powiedzieć inaczej: lepiej połowie, tej bardziej potrzebującej, dać 800 zł niż wszystkim po 400 zł. Rozumiem, dlaczego rząd tak nie robi, tylko uniwersalizuje świadczenia, ale ja wybieram wspomniane "policy", a nie "politics". Inna rzecz, że w Polsce można by realizować i jedno, i drugie, gdy spojrzymy na to, jak wiele osób żyje poniżej progu minimum socjalnego.

Około 15 mln Polaków.

A wystarczy mieć pieniądze na bilet miesięczny, na internet w komórce, raz w miesiącu na bilet do kina, posiłek w restauracji, by nie znaleźć się w tym gronie. Niesamowite, prawda?

I jeśli dla kogoś istotne jest moje zdanie, to uważam, że do tych 15 mln Polaków należałoby kierować pieniądze, a nie do wszystkich. Oczywiście z założeniem, że bardziej skupiamy się na wspieraniu osób w skrajnym ubóstwie, to jest ok. 1,6 mln Polaków, a potem tych żyjących trochę lepiej. W ubóstwie relatywnym żyje ok. 4,6 mln osób.

Gdy toczyła się dyskusja o kryteriach dochodowych przy przyznawaniu 500 plus, niektórzy politycy i urzędnicy mówili, że ustalanie kręgu uprawnionych jest bardzo kosztowne, więc lepiej dać pieniądze wszystkim rodzicom.

To nieprawdziwe twierdzenie. W Polsce istnieje infrastruktura pozwalająca szybko, sprawnie i relatywnie tanio weryfikować dochody obywateli. Urzędy gmin i ośrodki pomocy społecznej robią to cały czas do świadczeń rodzinnych i pomocy społecznej, a to one wcześniej odpowiadały za kwalifikację i wypłatę 500 plus.

W 2022 r. po raz kolejny wypłacono tzw. 14. emeryturę. Rządzący chcą, by weszła na stałe do systemu i była wypłacana rokrocznie. Odpowiedni krok?

Z jednej strony ciężko jest mi krytykować jakiekolwiek wysiłki zmierzające do wspierania osób starszych. Z drugiej - mam wrażenie, że politycy wymyślili kolejne świadczenie, którego głównym celem jest uzysk polityczny.

Spójrzmy bowiem na te 13. i 14 emerytury. Po pierwsze, w ujęciu teoretycznym nie są to w ogóle emerytury, tylko zasiłki.

Po drugie, mam wrażenie, że poza zastrzykiem gotówki nie zmieniają one warunków życia seniorów.

Faktem jest, że w Polsce ubóstwo często ma twarz osoby w podeszłym wieku. Niestety, jednak trzynastki, czternastki czy – o czym już niektórzy politycy nieśmiało mówią – piętnastki, nie są efektywnym sposobem walki z ubóstwem, gdy weźmiemy pod uwagę ponoszone koszty.

Co więc należałoby zrobić?

Jedną rzecz już zrobiono: zwiększono kwotę wolną od podatku. To mądre posunięcie realnie poprawiające sytuację finansową emerytów i rencistów.

Gdy jednak mówimy o walce z ubóstwem, w pierwszej kolejności należałoby zadbać o ludzi bez prawa do emerytury. To wielotysięczne grono osób, które nie zmieściły się w systemie.

Mówmy wprost: nie opłacały składek przez lata życia...

...bo na przykład mieszkały w niewielkim miasteczku, gdzie miały do wyboru albo pracować na czarno lub na umowie o dzieło, albo nie pracować wcale. Są też osoby, którym nie udało się udokumentować wszystkich zarobków, mają tak niskie emerytury, że uzupełnia je zasiłek stały z pomocy społecznej. Nie mam w sobie tyle odwagi, by tych wszystkich ludzi negatywnie oceniać i pouczać, że źle robili.

Co państwo powinno zrobić?

Zacznijmy od tego, co robi. Otóż starsze osoby bez prawa do emerytury pobierają zasiłek stały z tytułu wieku. Dostają maksymalnie "oszałamiające" 719 zł miesięcznie.

Jako że każdy doskonale wie, że nie da się za to przeżyć w mieście, niełatwo na wsi, pracownik socjalny może – oczywiście po przeanalizowaniu sytuacji – przyznać dodatkowe zasiłki celowe – na prąd, na gaz, na żywność, na leki, na środki czystości.

Nie lepiej byłoby dawać od razu np. 1300 zł?

Pewnie, że lepiej. Finansowo wyszłoby na to samo, a tysiące pracowników socjalnych nie spędzałoby wielu godzin swojej pracy na pytaniu miesiąc w miesiąc ludzi o to, czy dalej potrzebują jeść i prać ubrania. Mogliby wtedy poświęcać czas potrzebującym, a nie wypisywać papiery.

To dlaczego tak nie jest?

Nie mam pojęcia.

Czy istnieją sytuacje, w których ktoś przestaje potrzebować środków czystości?

Nie, dopóki ktoś żyje – zazwyczaj myje się i pierze ubrania.

Czy istnieją sytuacje, w których komuś nie przyznaje się zasiłku celowego na jedzenie?

Jak na złość, ludzie ci jedzą w każdym miesiącu.

A pracownik socjalny analizuje, ile przyznać?

Tu jest jeszcze "zabawniej", bo nie ma przejrzystych kryteriów przyznawania tych świadczeń, polityki świadczeniowej. W każdym ośrodku pomocy społecznej są inne zwyczaje i inne stawki. Może więc być tak, że dwóch seniorów kupuje identyczne środki czystości w tym samym sklepie, ale jeden dostaje na to 30 zł, a drugi 60 zł, bo podlegają pod inny ośrodek.

Ile wynosi zasiłek celowy na jedzenie?

Bardzo różnie. Może to być 100 zł w jednym miesiącu, może być 150 zł w kolejnym i 300 w następnym. Może być zupełnie inna kwota, zależy od ośrodka. W wielu pod koniec roku można dostać więcej, bo ośrodki pomocy społecznej z reguły w trakcie roku zaciskają pasa, by przypadkiem nie przekroczyć budżetu, i pod koniec roku okazuje się, że zostały jeszcze jakieś fundusze.

Za takie pieniądze nie da się wyżywić.

No, nie da się. Dlatego, gdy się mnie pan spytał, czy socjal w Polsce jest rozbuchany, odrobinę chciało mi się śmiać.

W najnowszym raporcie EAPN Polska znajduje się informacja, że liczba osób, którym przyznano świadczenia pomocy społecznej, spadła o 12 proc. W porównaniu z 2020 r. Sukces.

Myli się pan, to porażka. Gdy bowiem przeanalizujemy wszelkie dostępne statystyki, okaże się, że liczba osób w złej sytuacji finansowej wcale nie maleje. W efekcie z roku na rok pogłębia się problem w postaci występowania osób ubogich, które nie otrzymują świadczeń z pomocy społecznej.

Z czego to wynika?

Są dwie grupy takich osób: ci, którzy się nie kwalifikują, a powinni, oraz ci, którzy się kwalifikują, a nie korzystają.

Zacznijmy od pierwszych.

Rządzący za rzadko zmieniają progi uprawniające do uzyskania świadczenia z pomocy społecznej. Proszę sobie wyobrazić, że w 2021 r. w większości typów rodzin [bo wysokość progu zależy od liczebności rodziny – red.] ten próg był niższy niż granica skrajnego ubóstwa, czyli kwota, która pozwala na biologiczne przeżycie.

Nie wiem, czy dobrze rozumiem…

Prawodawca zna rokrocznie kwotę stanowiącą minimum egzystencji. Czyli wydając mniej niż ta wartość, ciężko przeżyć.

Jednocześnie ten sam prawodawca dopuścił do sytuacji, gdy ktoś na tej granicy – czyli na granicy przeżycia – nie kwalifikował się do pomocy społecznej. Obowiązujące w 2021 r. kryterium dochodowe do pomocy społecznej na osobę w rodzinie wynosiło 528 zł. Z kolei wartość minimum egzystencji na osobę w rodzinie w tym samym roku wynosiło 575,70 zł dla dwuosobowej rodziny bez dzieci, 554,27 zł dla trzyosobowej rodziny z małym dzieckiem, 582,44 zł dla czteroosobowej rodziny z dwójką dzieci, młodszym i starszym.

A co z tymi, którzy się kwalifikują, a nie korzystają?

To coraz większy problem. Jest grupa ubogich osób, która nie wnioskuje o pomoc.

Nie ma twardych danych mówiących, z czego to wynika, ale jest kilka prawdopodobnych wyjaśnień.

Pierwsze jest takie, że nadal wiele osób nie wie, że mogą dostać pomoc, nie wie, gdzie pójść, co zrobić itd. Pracownicy socjalni – pomiędzy przyznawaniem zasiłków celowych na środki czystości, żywność i leki – starają się docierać do takich osób, ale nie zawsze się udaje.

Drugi możliwy powód to wstyd. Są osoby, które wpadły w tarapaty finansowej i wstydzą się tego; uważają, że wyciąganie ręki po pomoc jest niewłaściwe, że świadczy o niezaradności.

Po trzecie zaś: niektórzy wiedzą, że procedura przyznawania świadczeń jest inwazyjna.

Czyli jaka?

Pracownik socjalny przychodzi do domu na wywiad środowiskowy. Wchodzi, rozgląda się, zaczyna pytać. Pyta o rzeczy bardzo wrażliwe i osobiste - o życie klienta, o jego rodziców, dzieci, małżonka lub partnera, o choroby, niepełnosprawność, o to, czy ktoś był w zakładzie karnym, czy był w domu dziecka, o pracę, długi. Przy czym nie tylko o pracę legalną - o pracę na czarno też dopytujemy.

Ktoś musi znosić moją regularną obecność w swoim domu, moje wszystkie pytania, pojawiają się obawy, czy nie doniosę np. do skarbówki lub innych służb. Sprawdzamy także możliwości pomocy od zobowiązanej do alimentacji rodziny. Relacje z najbliższą rodziną bywają tak złe, bolesne, skomplikowane, że część potrzebujących nie chce, aby kontaktować się w ich sprawie.

I część osób rezygnuje?

Tak, część rezygnuje. Dla osób, które wcześniej nie przeszły tej procedury, bywa to przeraźliwie niekomfortowa sytuacja.

Jako pracownik socjalny zapewniam pana, że jeden z najbardziej przerażających obrazów w życiu to, gdy ludzie przyzwyczają się do obecności w domu obcego człowieka, który pyta o najintymniejsze szczegóły życia.

Ci, którzy doświadczają ubóstwa przez wiele lat, są przez to ubóstwo przeżarci, są całkowicie obojętni.

Rozumiem, że ta procedura jest potrzebna, by nie dochodziło do wyłudzania świadczeń?

Kto ma wyłudzić świadczenia socjalne, i tak wyłudzi. Gdy czytam różne portale społecznościowe, mam wrażenie, że wyłudzających jest więcej niż potrzebujących. Tak się jednak składa, że weryfikuję to na co dzień w rzeczywistości. Oceniam to jako zjawisko jako marginalne.

Dlaczego w dobie tak niskiego bezrobocia ludzie, którzy nie są niepełnosprawni, nie pójdą do pracy, zamiast liczyć na socjal?

Fascynuje mnie to, że zawsze pojawia się ten temat: "a dlaczego klienci pomocy społecznej nie pójdą do pracy?".

Odpowiem więc najkrócej, jak umiem: nie wiem dlaczego, nie ma jednej odpowiedzi, a też tak zadane pytanie jest fałszujące obraz. Wiem za to, że istnieją osoby, których nie chciałby pan zatrudnić nawet do najprostszych prac. Niemniej to mylne wyobrażenie, że ktoś, kto korzysta z pomocy społecznej, równa się wiecznie niepracujący. To mit. Ubóstwo jest zjawiskiem dynamicznym, powszechnym doświadczeniem dla wielu ludzi, na różnych etapach życia. Przytrafia się raz w życiu, czasem kilka razy, czasem ma charakter nawracający, bywa, że wieloletni.

Transfery socjalne nie są ani w nagrodę, ani za karę. Na zasiłek nie trzeba zasłużyć pracowitością, oczytaniem, czymkolwiek. Należy się on za sam fakt życia w ubóstwie. Nie powinniśmy mylić publicznej polityki przeciw ubóstwu z charytatywnością. Pomoc społeczna to tzw. pomoc ostatniej szansy, element zabezpieczenia społecznego. Ma chronić przed ubóstwem, strukturalnym problemem społecznym. Mam wrażenie, że ludzie, którzy tak chętnie komentują, co powinni robić ludzie na zasiłkach, nie bardzo mają pojęcie o dotkliwych konsekwencjach ubóstwa dla jednostek, rodzin, społeczności lokalnych, państwa i jego gospodarki.

To znaczy?

Ubóstwo to nie tylko brak pieniędzy. To życie w wiecznym ograniczeniu, w złym samopoczuciu i zdrowiu, z popsutymi relacjami z najbliższymi, brakiem oparcia społecznego. Ludzie myślą z dnia na dzień o zaspokajaniu podstawowych potrzeb. Przestają funkcjonować normalnie, a zaczynają w trybie alarmu.

I co najgorsze, czują, że nie ma wyjścia z tej sytuacji, że znaleźli się w pułapce.

Świadczenia socjalne nie pomagają wyjść z ubóstwa?

Za niskie świadczenia betonują w ubóstwie. Pomagają fizycznie przeżyć, ale nie pomagają w odzyskiwaniu godności. I nie pełnią swojej podstawowej funkcji, czyli ochrony przed ubóstwem, a w konsekwencji wykluczeniem społecznym. Nie ma wątpliwości, że świadczenia socjalne w adekwatnej wysokości, waloryzowane i skoordynowane, skutecznie ograniczają ubóstwo. A to daje czas i możliwość na świadczenie pracy socjalnej, pomocy w rozwiązywaniu problemów współistniejących.

Jak zatem poprawić sytuację?

Przede wszystkim ustawodawca powinien wprowadzić obowiązek corocznej waloryzacji świadczeń pomocy społecznej i świadczeń rodzinnych co najmniej o wskaźnik inflacji. Tak, by świadczenia te nie traciły z roku na rok na wartości.

Kolejna kwestia to położenie większego nacisku na pomoc osobom najuboższym. Dopiero w dalszej kolejności, o ile państwo będzie na to stać, należy wprowadzać świadczenia o uniwersalnym charakterze. W przeciwnym razie nadal będziemy odmieniać politykę społeczną przez wszystkie przypadki i nadal w naszych blokach nasi sąsiedzi będą zastanawiali się, jak przeżyć.

I oczywiście możemy udawać, że tego nie widzimy, możemy przekonywać, że jest świetnie. Ale nie jest.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP magazyn
500 pluszasiłki socjalnemateusz morawiecki
Komentarze (1125)