Koniec mięsa i drastycznie mniej samochodów. Burza wokół propozycji
W sieci pojawiły się zalecenia, by - chcąc walczyć z kryzysem klimatycznym - ograniczyć mięso i posiadanie aut. Przeciwnicy propozycji grzmią o powrocie komuny czy o narzucaniu ludziom tego, jak mają żyć. Tymczasem są to jedynie sugestie, bez wprowadzenia których - jak wskazują eksperci, z którymi rozmawiała WP - daleko nie zajedziemy.
16.02.2023 | aktual.: 17.02.2023 08:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rekomendacje C40: mniej mięsa, nabiału i samochodów
Stowarzyszenie burmistrzów blisko 100 miast - C40 Cities przyjęło rekomendację, która rozpętała polityczną burzę. Celem, jaki stawia sobie stowarzyszenie, jest ograniczenie emisji w miastach. Prezydentowi Warszawy (która jest w tej grupie) oberwało się za plan wprowadzenia racji żywnościowych. Rafał Trzaskowski został też oskarżony o to, że pcha Warszawę w kierunku komunizmu.
C40 Cities na swojej stronie internetowej informuje, że jako stowarzyszenie zwracają uwagę na to, że "to, co zrobimy dzisiaj, zadecyduje o pomyślnej przyszłości dla naszych społeczności, naszych miast i otaczającego nas świata przyrody". I dalej: "Misją C40 jest zmniejszenie o połowę emisji swoich miast członkowskich w ciągu dekady, przy jednoczesnej poprawie równości, budowaniu odporności i tworzeniu warunków do rozwoju dla wszystkich i wszędzie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stowarzyszenie, wśród którego - prócz Warszawy - są takie miasta jak Londyn, Barcelona, Phoenix, Tokio, Buenos Aires, Bogota, Montreal, Mediolan czy Hongkong, szuka sposobu na obniżenie emisji w miastach. Naukowcy proponują w związku z tym ograniczenie konsumpcji w sześciu obszarach: budownictwie i infrastrukturze, żywności, transporcie prywatnym, ubraniach, elektronice, a także w transporcie lotniczym. W każdym z tych zakresów wyznaczono cele do osiągnięcia w wersji progresywnej i ambitnej.
Najwięcej wątpliwości i kontrowersji wzbudza u nas ograniczenie dot. żywności. Autorzy raportu "The Future of Urban Consumption in a 1.5C World" zalecają bowiem zmianę diety, która ma ograniczyć spożywanie mięsa do 16 kg rocznie na osobę, lub – w wersji bardziej ambitnej – całkowitą rezygnację z mięsa. Zmiany miałyby także dotykać nabiału - tutaj zaproponowano ograniczenia do 90 kg rocznie na osobę, lub do zera (w wersji ambitnej).
"Ostatecznie to ludzie decydują"
Ponadto, co też wywołuje oburzenie, proponuje się zmniejszenie posiadanych aut do 190 na 1000 osób. W wersji ambitnej - całkowitą rezygnację z własnych samochodów. Jeśli już jesteśmy przy środkach transportu, zmiany proponowane przez stowarzyszenie miałyby dotyczyć także podróży lotniczych. Naukowcy sugerują jedną podróż tam i z powrotem na dystansie do 1500 km w jedną stronę raz na dwa lata. W wersji ambitnej byłaby to podróż raz na trzy lata. Kolejne zmiany dotyczą zakupu ubrań (osiem nowych rzeczy/rok lub - w wariancie ambitnym - trzy rzeczy).
Ważne jest jednak to, że nikt nikogo do niczego nie zamierza zmuszać. "Ostatecznie to ludzie decydują, jaki rodzaj żywności jedzą i jakie robią zakupy, aby uniknąć marnowania żywności w gospodarstwach domowych. To także każda jednostka indywidualnie decyduje, ile nowych ubrań kupić. Lub czy chce posiadać własny samochód oraz ile lotów wykona" - przekazują pomysłodawcy zmian.
"Neomarksizm zabierze nam mięso"
Propozycje zmian najbardziej uderzyły w polityków prawicy. Poseł PiS Kazimierz Smoliński napisał na Twitterze: "Takie bolszewickie cele proponuje nam Trzaskowski z Platformy Tuska". I dalej: "Neomarksizm zabierze nam mięso, nabiał i auto na własność. Ale w zamian ubogaci nas robalami, które będziemy zajadać zamknięci w domu, w podartych 3 ubraniach rocznie".
Solidarna Polska zestawia powyższe zdjęcie z planami C40 Cities z kartami na żywność, z których korzystano w PRL. Senator PiS Maria Koc dodaje: "Komuna w najczystszej postaci. Teraz tylko inaczej się nazywa".
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta dodaje: "100 proc. weganizacji. To plan opozycji dla Polski. Chcieliby to zrobić jak za komuny, w trybie gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Przydział kcal na osobę, a białko nie z mięsa, a z robaków. Zamiast kartek, kod qr. Nowocześnie".
Inspiracja dla członków C40
Co na to stołeczny ratusz? Czytamy, że "rekomendacje z raportu mogą być inspiracją dla członków C40, ale decyzja o tym, jaki zakres emisji jest uwzględniany przez miasto w ramach inwentaryzacji emisji gazów cieplarnianych, należy każdorazowo do poszczególnych miast". I dalej: "Na tę chwilę Warszawa nie podjęła decyzji, by uwzględniać emisje powstające poza granicami miasta".
"Miasto będzie włączać się w działania edukacyjne dotyczące kształtowania świadomości żywnościowej i środowiskowej, promować ekologiczne postawy oraz kształtować dobre nawyki żywieniowe" - komentują.
"Nie wyobrażamy sobie rzeczywistości bez polskiego kotleta"
- Jeśli mamy uratować świat dla nas i dla naszych dzieci i uchronić się przed katastrofą klimatyczną, to nie ma innej drogi - musimy żyć w bardziej zrównoważony sposób i te zmiany muszą nastąpić szybko - w ciągu najbliższych kilku lat - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Józefiak, rzecznik prasowy i ekspert ds. polityki ekologicznej Greenpeace Polska.
I dodaje, że metropolie zrzeszone w stowarzyszeniu C40 odpowiadają aż za 10 proc. światowego śladu węglowego i mają o kilkadziesiąt procent wyższy ślad węglowy niż średnia dla świata. - Dlatego spoczywa na nich szczególny obowiązek działania na rzecz ochrony klimatu. Z jednej strony chodzi o obniżenie śladu węglowego, a z drugiej - o przystosowanie naszych miast do życia w ocieplającym się klimacie - podkreśla.
Dominika Lasota, aktywistka klimatyczna związana z Młodzieżowym Strajkiem Klimatycznym w rozmowie z Wirtualną Polską mówi wprost, że rozumie, jeśli jako społeczeństwo "nie wyobrażamy sobie rzeczywistości bez polskiego kotleta". - Ale w takim razie porozmawiajmy szczerze i merytorycznie o tym, jak inaczej planujemy poradzić sobie z kryzysem klimatycznym. Bo kryzys już tu jest, co roku susze stają się u nas coraz gorsze, rolnicy już alarmują, że z uprawami coraz ciężej, więc ewidentnie trzeba przyspieszyć z działaniami - wylicza.
"Bez tego trudno będzie zachęcić ludzi do zmiany nawyków żywieniowych"
- Realizacja celów zależy od woli politycznej - mówi Józefiak. - One nie ziszczą się same - potrzebujemy zdecydowanych i ambitnych działań politycznych, finansowych i prawnych, które umożliwią nam choćby uspokojenie ruchu w mieście czy priorytetyzację transportu publicznego - wylicza.
W jego ocenie "wiele rekomendacji z raportu C40 odnosi się do sfer, w których polskie samorządy nie mają kompetencji". - Na przykład w kwestii polityki żywieniowej potrzebujemy impulsu ze strony Unii Europejskiej i rządu Polski. Wydany kilka lat temu raport Greenpeace wskazywał, że co piąte euro wydawane z całego budżetu UE zasila produkcję mięsa i nabiału. Bez zmian dotyczących sfery finansów, bez sprawienia, że alternatywy dla mięsa staną się tańsze, trudno będzie zachęcić ludzi do zmiany nawyków żywieniowych - podkreśla rzecznik Greenpeace.
Lasota podkreśla, że największym problemem są paliwa kopalne, z którymi musimy poradzić sobie na sam początek. - Liczę jednak, że rekomendacje C40 właśnie na proces sprawiedliwej transformacji i zmian w energetyce kładą największy nacisk - mówi.
"Warszawa jawi się na tym tle jako swoisty skansen"
- Nie oszukujmy się - przemysł mięsny jest ogromnym problemem i źródłem dużej ilości emisji. Musimy pomyśleć, jak w tej dekadzie sobie z tym poradzić. Bezczynność nie wchodzi w grę. Może więc zamiast alarmowania o powrocie komunizmu - na co się naprawdę nie szykuje - porozmawiajmy o tym, jak zamierzamy powstrzymać kryzys klimatyczny, bo on potencjalnie odbierze nam o wiele więcej żywności, wody i dobrobytu, niż wszelkie środki zaradcze - apeluje aktywistka.
Barbara Jędrzejczyk z organizacji "Miasto Jest Nasze" w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że - jeżeli chodzi o samochody - "postulowany kierunek 200 aut na tysiąc mieszkańców nie tylko jest realny, ale w wielu miastach Europy zachodniej zapewne już jest spełniany".
- To Warszawa jawi się na tym tle jako swoisty skansen, dusząc się od spalin i wciąż rozbudowując infrastrukturę drogową pod auta, gdy absolutny priorytet powinien mieć transport zbiorowy oraz rowerowy. Transport publiczny w stolicy jest na bardzo wysokim poziomie, ale wciąż jest wiele do zrobienia, a jego rozwój powinien być priorytetem dla władz miasta - dodaje, odnosząc się do proponowanych zmian.
Jak podkreśla, "w kwestii transportu nie możemy dalej łudzić się, że miasto zmieści auta wszystkich chętnych". - Koszty takiej polityki są ogromne (smog, rozbudowa i utrzymywanie dróg, brak środków dla lepszego transportu zbiorowego) - dodaje.
"Tania sensacja o kartkach"
Jędrzejczyk odniosła się także do krytyki przeciwników tego typu pomysłów. - Budowanie taniej sensacji o kartkach na mięso czy argument komunizmu to niestety dość typowy sposób prowadzenia debaty w polskiej przestrzeni publicznej. W Polsce wciąż bagatelizuje się temat zmian klimatycznych, zaś postulaty ograniczeń ruchu samochodowego nawet na wzór tych od lat funkcjonujących w miastach Europy Zachodniej od razu wywołują furię korzystających na co dzień z aut, (mimo że stanowią mniejszość). Wskazana byłaby zatem rzeczowa dyskusja, ale wątpliwe, że tak się stanie - ocenia.
- W globalnych rankingach jakości życia królują miasta takie jak Wiedeń, Kopenhaga czy Amsterdam, które - dzięki świadomej polityce transportowej - zachęcają mieszkańców do poruszania się transportem publicznym, do poruszania się pieszo czy rowerem. W Warszawie mamy ponad dwa razy więcej samochodów na tysiąc mieszkańców niż w Wiedniu, ale to Wiedeń jest uznawany za najlepsze miasto do życia na świecie, a nie stolica Polski - dodaje rzecznik Greenpeace.
"Na populistycznych gierkach tracimy wszyscy"
I podkreśla, że "czytając komentarze, zwłaszcza z prawej strony sceny politycznej, można odnieść wrażenie, że ktoś nam jutro zacznie racjonować żywność, a pojutrze przyjdzie odebrać kluczyki do auta". - Ten polityczny cyrk pokazuje mierną jakość części naszej klasy politycznej, która próbuje polaryzować opinię publiczną i nie ma nic ciekawego do zaoferowania w temacie ekologii - ocenia.
- Szkoda, bo badania opinii publicznej pokazują, że Polacy, w tym również wyborcy prawicy, są bardzo zaniepokojeni zmianą klimatu. Niestety przez taką postawę polityków, nasza debata o klimacie jest płytka, spolaryzowana i trudno w takim klimacie politycznym wprowadzać zmiany, które są w interesie ogółu - dodaje.
Józefiak podkreśla również, że "na tych populistycznych gierkach tracimy wszyscy". - Płacąc wysokie rachunki za energię, oddychając śmiertelnie zanieczyszczonym powietrzem czy tracąc setki godzin w korkach. Zamiast budować niezależność energetyczną Polski w oparciu o wiatraki, elektrownie słoneczne czy biogazownie, zamiast budować zrównoważony transport i ograniczać import ropy, prowadzimy jałowe dyskusje - ocenia.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski