"Bał się, że przyjdą po niego". Były wagnerowiec zginął z ręki żony
Żona zabiła byłego żołnierza grupy Wagnera. Do dramatycznych wydarzeń doszło w chwili, kiedy Jewgienij Prigożyn ogłosił swój marsz na Moskwę.
Do zdarzenia doszło w pobliżu rosyjskiego miasta Wołgograd. Dramat wydarzył się w tym samym czasie, kiedy Jewgienij Prigożyn ogłosił swój marsz na Moskwę. "Mężczyzna w świetle tych wydarzeń bardzo się bał, że przyjdą też po niego" - serwis v1.ru cytuje w niedzielę swojego informatora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były wagnerowiec wrócił z frontu na wiosnę. W sobotę, podczas zakrapianej alkoholem kolacji mężczyzna stał się agresywny i próbował użyć przemocy wobec żony. - Kobieta nie zniosła tego, co się działo i dźgnęła męża nożem. Rana była poważna i głęboka, mężczyzna wykrwawił się na śmierć przed przybyciem pomocy" - cytuje swoje źródło serwis v1.ru.
Krótki bunt Prigożyna
W piątek właściciel najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn stwierdził, że oddziały rosyjskiej regularnej armii zaatakowały obóz jego bojowników, powodując liczne ofiary. Zapowiedział "przywrócenie sprawiedliwości" w armii i domagał się odsunięcia od władzy skonfliktowanego z nim ministra obrony Siergieja Szojgu. Wagnerowcy opanowali sztab Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem, a następnie skierowali swoje siły na Moskwę.
Jednak po upływie doby, w sobotę wieczorem, Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem negocjacji białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem.
Czytaj także:
Źródło: v1.ru, PAP