"Putin się nie podniesie". Niemcy reagują na bunt Prigożyna

Niemcy przyglądają się sytuacji w Rosji. Choć rząd kraju wstrzymuje wstrzemięźliwość od wystawiania opinii na temat próby puczu, niemiecka szefowa resortu spraw zagranicznych przełożyła swoją wizytę w Afryce. Eksperci oceniają, że może być to początek końca rządów Putina.

Na zdjęciu Putin
Na zdjęciu Putin
Źródło zdjęć: © Getty Images | Contributor#8523328

Rząd Niemiec nie komentuje sytuacji w Rosji, ale szefowa MSZ przełożyła z tego powodu swoją zagraniczną wizytę.

Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock w poniedziałek po południu, a nie już w niedzielę, jak planowano, pojedzie z wizytą do Republiki Południowej Afryki. Powodem jest jej udział w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w Luksemburgu, którzy w poniedziałek rano mają rozmawiać o najnowszych wydarzeniach w Rosji. W RPA Baerbock ma z kolei rozmawiać także o Ukrainie: jak mówiła, docenia wkład tego państwa w starania o zakończenie wojny.

Baerbock nie komentowała sytuacji w Rosji od wybuchu w piątek (23.06) buntu grupy Wagnera. Zamieściła jedynie tweeta, w którym zapewniła, że rząd Niemiec przygląda się sprawie. Oświadczenie to podał na swoim koncie też kanclerz Niemiec Olaf Scholz.

"Od wczorajszego wieczoru bardzo uważnie obserwujemy rozwój wydarzeń w Rosji i jesteśmy w bliskim kontakcie z naszymi międzynarodowymi partnerami. Obywatele niemieccy w Rosji powinni zdecydowanie przestrzegać naszych instrukcji dotyczących podróży i bezpieczeństwa" - napisała szefowa MSZ.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polityk CDU: Putin się nie podniesie

Sytuację w Rosji skomentował natomiast polityk opozycyjnej CDU odpowiedzialny w partii za sprawy zagraniczne. Norbert Roettgen - podobnie jak analitycy amerykańskiego ISW - uważa, że ​​władza Władimira Putina została poważnie nadszarpnięta przez wewnętrzną walkę o władzę z grupą najemników grupy Wagnera.

- Półtora dnia to dla władzy Putina poważny cios - ocenił Roettgen w rozmowie dla "Rheinische Post" z Düsseldorfu i "General-Anzeiger" z Bonn (cała rozmowa ukaże się w wydaniach poniedziałkowych). Jak przypomniał, szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn był "człowiekiem Putina" i jego próba zamachu stanu to "porażka" prezydenta Rosji.

Dopiero mediacja Aleksandra Łukaszenki załagodziła sytuację - zauważył Roettgen. - Putin musi powstrzymać się od karania puczystów, co jest kolejną oznaką jego słabości. Putin nigdy się z tego nie podniesie - powiedział z przekonaniem Roettgen.

Odnosząc się do możliwych powodów, dla których Prigożyn powstrzymał swoich najemników przed marszem na Moskwę, Roettgen powiedział: - Być może nie wiemy jeszcze wszystkiego o umowie. Wiele wskazuje, że Prigożyn przecenił się militarnie i politycznie.

Pucz Prigożyna: aktualna sytuacja

W piątek wieczorem Jewgienij Prigożyn, wcześniej prawa ręka Putina, wypowiedział Kremlowi wojnę po - jak twierdził - ataku regularnych wojsk rosyjskich na grupę Wagnera. Administracja USA, co podano w niedzielę, miała natomiast już od środy wiedzieć o panowanym buncie Prigożyna, wielu analityków wskazuje na udział i wsparcie dla buntowników części służb rosyjskich.

Prigożyn zmobilizował do buntu wagnerowców z różnych zakątków Rosji, którzy zajęli Rostow nad Donem i ruszyli na Moskwę. Rosyjscy dygnitarze, w tym sam Putin, mieli zareagować paniką i uciec z miasta.

Kreml obstawił przejścia do stolicy żołnierzami, wycofał też część swoich regularnych wojsk z Ukrainy do kraju, by broniły Moskwy.

Pucz w Rosji?

W sobotę wieczorem, czyli dobę po wybuchu buntu Prigożyn wstrzymał marsz na Moskwę i zapowiedział wycofanie się z próby puczu. Pośrednikiem między Kremlem a szefem wagnerowców był Alaksandr Łukaszenka, który zgodził się przyjąć Priogożyna.

Wg niepotwierdzonych przez rzetelne źródła informacji rzecznika Kremla już w niedzielę po południu Prigożyn był na Białorusi. Kreml na razie deklaruje, że nie będzie karał buntowników, ale wg ekspertów Prigożyn nie jest bezpieczny.

Sam Prigożyn twierdzi, że w próbie puczu nie zginął żaden jego najemnik, zginęli natomiast regularni żołnierze rosyjscy, gdy wagnerowcy zestrzelili trzy śmigłowce rosyjskie i samolot. Prigożyn zapowiedział, że wypłaci odszkodowania.

Nie wiadomo, co szef grupy Wagnera i jego ludzie będą robić na Białorusi, niezależne ukraińskie media podały już jednak, że obawiają się ich kolejnego ataku, tym razem z tego kraju. W sobotę Ukraińcy sprawnie wykorzystali chaos w Rosji: udało się im odzyskać kolejne tereny, w tym te okupowane od 2014 roku.

Politycy, w tym premier Polski, podkreślają, że nie ma jasności co do przyczyn buntu w Rosji. Analitycy od miesięcy piszą jednak o konflikcie między Prigożynem a otoczeniem Putina, zwłaszcza kierownictwem MON i osobistej nienawiści między szefem wagnerowców a Siergiejem Szojgu, któremu zarzuca się nieudaczne i szkodliwe dla armii rosyjskiej prowadzenie wojny.

Tuż przed buntem MON miało szykować przymusowe wcielenie do rosyjskiej armii najemników grupy Wagnera, których niezależność i skuteczność była dla kierownictwa resortu coraz groźniejsza. Bezwzględni wagenerowcy, oskarżani o zbrodnie wojenne także wcześniej, w Syrii, są sprawnie zarządzani i wielu z nich to wyciągnięci z więzień kryminaliści. Wcześniej Prigożyn wielokrotnie skarżył się na złą aprowizację grupy, co miało być celowym działaniem MON.

Źródło: Deutsche Welle

Czytaj także:

Źródło artykułu:Deutsche Welle
władimir putinniemcyrosja
Wybrane dla Ciebie