B. prezydencki minister: o 14.00 przyszedł telegram, że Lech Kaczyński nie żyje
B. prezydencki minister Andrzej Duda opowiedział zespołowi ds. katastrofy smoleńskiej o przejęciu obowiązków prezydenta przez Bronisława Komorowskiego 10 kwietnia. Podał, że tego dnia po południu dowiedział się o telegramie z Rosji ws. śmierci Lecha Kaczyńskiego.
Podczas spotkania z parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej Duda relacjonował, że w dniu, kiedy rozbił się prezydencki samolot 10 kwietnia przed południem dzwonił do niego m.in. szef kancelarii sejmu Lech Czapla, przekonując, że obowiązki prezydenta w związku z katastrofą smoleńską powinien przejąć ówczesny marszałek sejmu Bronisław Komorowski.
"Nie chciałem się zgodzić"
Duda mówił, że nie chciał się zgodzić, argumentując, że ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zostało odnalezione, nie ma także oficjalnej noty dyplomatycznej ze strony rosyjskiej informującej o jego śmierci.
Jak relacjonował Duda, po południu, ok. godziny 14.00, Czapla przekazał mu telefonicznie informację, że "przyszedł telegram" od prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa do ówczesnego marszałka sejmu, informujący o tym, że prezydent Lech Kaczyński nie żyje.
Duda dodał, że Czapla powiedział mu też, że Komorowski rozmawiał telefonicznie z Miedwiediewem. - O ile pamiętam, powiedziano mi, że była to rozmowa telefoniczna pomiędzy panem marszałkiem Komorowskim a panem prezydentem Miedwiediewem - zaznaczył. Duda relacjonował, że wówczas powiedział Czapli, by Komorowski "robił jak uważa".
"Dość gwałtownie" zakończona rozmowa
Podczas posiedzenia zespołu Duda powiedział, że pierwszy telefon od Czapli otrzymał ok. godz. 11.00; Czapla poinformował go wówczas, że Komorowski "zaraz wygłosi oświadczenie o tym, że przejmuje wykonywanie tymczasowo obowiązków prezydenta". Dodał, że Czapla powoływał się na zapis konstytucji mówiący o śmierci prezydenta.
- Zapytałem: czy ktoś z państwa widział ciało pana prezydenta? Odpowiedź była: nie. Czy otrzymaliście państwo jakąś notę dyplomatyczną ze strony rosyjskiej informującą o tym, że pan prezydent nie żyje? Odpowiedział, że nie - mówił Duda. Jak zaznaczył, powiedział wówczas Czapli, że jeśli Komorowski w takiej sytuacji wygłosi oświadczenie o przejęciu obowiązków prezydenta, będzie to złamanie konstytucji. Według niego, rozmowa z Czaplą zakończyła się "dosyć gwałtownie".
B. prezydencki minister dodał, że ok. godz. 11.30 otrzymał telefon z Biura Analiz Sejmowych. - Byłem przekonywany, żebym tutaj nie robił problemów, że przecież tu sprawa jest jasna, że to jest kwestia bezpieczeństwa państwa - relacjonował.
Duda powiedział, że podczas rozmowy sugerował, by w sytuacji, gdy nie ma pewności, że prezydent nie żyje, zastosować raczej przepis konstytucji mówiący o tym, że prezydent nie jest w stanie tymczasowo wykonywać swoich obowiązków. Zwrócił uwagę, że o przekazaniu obowiązków prezydenta marszałkowi sejmu musiałby wtedy zadecydować Trybunał Konstytucyjny.
Chodzi o art. 131 konstytucji, który stanowi: "jeżeli prezydent nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki prezydenta; gdy prezydent nie jest w stanie zawiadomić marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez prezydenta rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu".
Według Dudy także ta rozmowa zakończyła się brakiem porozumienia. Duda dodał, że wykonał także telefon do szefa Biura Trybunału Konstytucyjnego Macieja Granieckiego z pytaniem, czy o przejęciu obowiązków prezydenta nie powinien wypowiedzieć się TK. - Nie spotkałem się z aprobatą ze strony Granieckiego - podkreślił.
"Tak, mówiłem o zamachu stanu"
10 kwietnia Duda rozmawiał także m.in. z ówczesnym wiceszefem kancelarii prezydenta Jackem Sasinem. Przyznał, że podczas rozmowy użył sformułowania "zamach stanu" w kontekście sposobu przejmowania obowiązków prezydenta przez Komorowskiego.
Jak relacjonował Andrzej Duda, ok. godz. 14.00 znów zadzwonił do niego Czapla, informując o telegramie Miedwiediewa do Komorowskiego w sprawie śmierci Lecha Kaczyńskiego oraz o rozmowie telefonicznej obu polityków. - Na sto procent pewny dziś jestem, iż powiedziano mi, że przyszedł i dokument pisemny i dodatkowo, że odbyła się taka rozmowa telefoniczna na najwyższym szczeblu. I że jakby było to złożenie kondolencji i też telefoniczne zawiadomienie o tym, że prezydent Rzeczypospolitej zginął w katastrofie smoleńskiej - mówił.
Duda dodał, że choć miał świadomość, iż w polskich przepisach śmierć potwierdza akt zgonu, to uznał, że sytuacja "była szczególna". - Powiedziałem: cóż, jeśli pan prezydent Miedwiediew przysłał oficjalną notę dyplomatyczną informującą o tym, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie żyje, to rozumiem, że najwyższa władza Federacji Rosyjskiej tę informację ma absolutnie pewną i potwierdzoną - podkreślił. Dodał, że samej noty nie widział.
Szef zespołu Antoni Macierewicz relacje Dudy ocenił jako "wstrząsające". - Oznacza to bowiem, że przyjęcie pełnienia funkcji prezydenta Rzeczypospolitej odbyło się w oparciu o decyzję pana prezydenta Miedwiediewa - powiedział. Po posiedzeniu Macierewicz powiedział, że zespół będzie chciał spotkać się z Lechem Czaplą, a od przebiegu tej rozmowy będzie zależało, czy będzie chciał także rozmawiać z prezydentem Bronisławem Komorowskim.