Atak na biuro poselskie PiS. Kataryna: siewcy
"Kto sieje wiatr..." - takim oto komentarzem bydgoska redakcja "Gazety Wyborczej" opatrzyła informację o ataku wandala na biuro poselskie posła PiS. Bo choć zaatakowany w ten sposób polityk niczym osobiście nie zawinił, to przecież już z racji należenia do niewłaściwej partii sam się prosił. Niewykluczone, że jeśli sprawcę uda się złapać, "Gazeta Wyborcza" zrobi z niego kolejną ikonę opozycji, skoro udało jej się wykreować na bohaterkę Klementynę Suchanow, głośno marzącą o lecących w kierunku władzy koktajlach Mołotowa.
Dla "Gazety Wyborczej" kolejny już atak wandala na biuro PiS jest dowodem na winę samego PiSu, bo rzekomo prowokuje do takich zachowań. Ale nie jest w tym odosobniona, bo akt wandalizmu równie ochoczo wykorzystuje partia rządząca. "Te ataki mają związek z tym, jaka jest opozycja" - komentuje tę samą sprawę minister Mariusz Błaszczak. Bo, jak widać, akt wandalizmu, o sprawcy którego póki co nic nie wiemy, jest także dla partii rządzącej wygodnym pretekstem do kolejnego ataku na przeciwnika. I tak jak z samobójstwem Piotra Szczęsnego, tak teraz władza z opozycją będą się przerzucać odpowiedzialnością, licząc, że ten gorący kartofel da się wcisnąć przeciwnikowi.
Michał Karnowski zapowiada polityczne mordy
Najdalej poszedł Michał Karnowski, który już zapowiada polityczne mordy i z góry oskarża o nie opozycję. "Nieustająco przestrzegam, że totalni są tak sfrustrowani utratą Polski, którą uważali za własność, że mogą zacząć zabijać pisowców". "Nie nawołuj do przemocy. Bo to co piszesz IMO może skłonić któregoś z twoich wielbicieli do odwetu. Albo nie myślisz, albo rozmyślnie chcesz podpalić ten płomień. Wandalizm to nie zabijanie" - odpowiada mu inny dziennikarz, Jacek Czarnecki. I jest to w tej całej żenującej przepychance o to, kto stworzył wandala, jedyny głos, którego warto posłuchać. Po każdej stronie politycznej sceny. I nie tylko w sprawie bezpośrednio polityków dotykającej.
W tym samym wywiadzie, w którym minister Błaszczak oskarżył opozycję o prowokowanie ataków na biura posłów PiS, sam mówi o muzułmanach: "Środowiska muzułmańskie się nie integrują i stanowią naturalne zaplecze dla terrorystów islamskich", nie zastanawiając się ani przez chwilę, do czego może kogoś sprowokować nieustanne przedstawianie wyznawców islamu jako terrorystów.
Kilka tygodni temu pod warszawskim przedszkolem zaatakowano odprowadzającą tam swoje dziecko zaprzyjaźnioną Czeczenkę tylko dlatego, że była ubrana w tradycyjny muzułmański strój. Przyjechała do Polski wiele lat temu, urodziła tutaj dzieci i nigdy nikt nie miał z nią najmniejszych problemów. Tamtego ranka, niczym przez nią niesprowokowany, zaatakował ją ojciec dziecka chodzącego do tego samego przedszkola.
Rosnąca agresja jest wszystkim na rękę
Jeśli więc minister Błaszczak chce zaliczyć na konto opozycji każde wymazane sprajem drzwi do biura polityków swojej partii, musi być gotowy na wzięcie osobistej odpowiedzialności za każdy atak na mieszkających w Polsce muzułmanów, w których za sprawą takich właśnie wypowiedzi nieporadni intelektualnie i niestabilni emocjonalnie obywatele zaczną naprawdę widzieć "zaplecze terroryzmu". I spróbują nas przed nimi "ratować", atakując Bogu ducha winne osoby. Tak, jak mogą zechcieć nas "ratować" przed Kaczyńskim jacyś szaleńcy, którzy spróbują ziścić sen Klementyny Suchanow.
Lekko traktujący własne słowa politycy nie zdają sobie sprawy z tego, jakie są tych słów realne konsekwencje. Od jakiegoś czasu mam nawet wrażenie, że rosnąca agresja jest wszystkim na rękę - opozycja może o nią oskarżać władzę, władza - opozycję i każdy na tym coś tam dla siebie ugra. A że dla Polski z tego tylko same straty? Cóż, nie mamy mężów stanu myślących w takich kategoriach. Niestety, w drugim dniu nowego roku nic nie zapowiada, że rok 100-lecia Niepodległości będzie się w naszej polityce czymkolwiek różnił od poprzednich, bez względu na to ile jeszcze razy politycy powtórzą zaklęcia o odbudowywaniu wspólnoty.
Kataryna dla WP Opinii