Apel obiega Rosję. "Nie jesteśmy potrzebni państwu"
Mieszkańcy rosyjskiego regionu w obwodzie kurskim zwrócili się z apelem do gubernatora Aleksandra Chinsztejna. Skarżyli się na brak mieszkań od państwa po prawie sześciu miesiącach od rozpoczęcia ofensywy Sił Zbrojnych Ukrainy (SZU) na region i zażądali od władz szybkiego rozwiązania problemów.
- Minęło prawie pół roku, odkąd ludzie zostali wyrzuceni na ulicę w całkowitej niepewności. Nie mamy stałego miejsca zamieszkania, jesteśmy zmuszeni tułać się po punktach czasowego zakwaterowania i wynajmowanych mieszkaniach. Nasze dzieci zapominają, czym jest rodzinny dom. Nasi starcy umierają w punktach zakwaterowania na państwowych łóżkach - brzmi apel skierowany do gubernatora.
"Nie jesteśmy potrzebni państwu"
Jedna z mieszkanek podkreśla, że "do tej pory władze regionu nie chcą zauważać narastającego problemu, który powstał nie z naszej winy". - Sprawia to wrażenie, że nie jesteśmy potrzebni państwu, a rozwiązanie tych kwestii jest celowo opóźniane - odczytuje kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina jak Kanał Panamski? Kwaśniewski: Trafny, ale tragiczny argument
Władze obiecały pomóc. Na obietnicach się skończyło
W apelu mieszkańcy przypominają, że Władimir Putin wcześniej zapewniał o braku problemów z finansowaniem obwodu kurskiego i podkreślał, że rozwiązywanie "żywotnych kwestii" należy do kompetencji władz regionalnych.
- Ale ciągle słyszymy: "Nie ma na was pieniędzy". Brakuje decyzji w wielu naszych sprawach. Władza udaje, że nie wie, jakie problemy trapią ludzi. Ludzie mają już dość czekania. Potrzebujemy konkretnych rozwiązań we wszystkich palących kwestiach - podkreślają mieszkańcy w swoim apelu.
Żądają również osobistego spotkania z gubernatorem Chinsztejnem "w możliwie najkrótszym czasie".
- Sam pan mówił o braku komunikacji między władzą a społeczeństwem. Więc prosimy, proszę wejść z nami w bezpośredni dialog. Przestańcie chować się za plecami grup inicjatywnych - apelują mieszkańcy.
"Przyznajcie, że trwa wojna"
18 stycznia na centralnym placu Kurska zebrało się około 50 uchodźców z zaatakowanych przez Ukrainę regionów. Domagali się przyspieszenia wydawania certyfikatów mieszkaniowych.
10 listopada 2024 r. mieszkańcy Kurska również zwracali się do władz z żądaniami zapewnienia mieszkań, uznania faktu wojny i pociągnięcia do odpowiedzialności generałów, którzy dopuścili do wtargnięcia SZU do regionu.
Odpowiedź przedstawicieli administracji wywołała oburzenie: działania protestujących zostały określone jako "nielegalne", a od uczestników zażądano wskazania organizatorów akcji i rozejścia się. Jednak zgromadzeni odmówili spełnienia tych żądań.
20 grudnia Chinsztejn oświadczył, że osoby poszkodowane w wyniku ostrzałów nie mogą liczyć na pełne odszkodowanie za utracone mienie. Według niego środki budżetowe zostaną przeznaczone na kontynuację rozpoczętej przez Rosję wojny w Ukrainie.
źródło: The Moscow Times