Amnesty International oskarża Ukrainę. Kijów w szoku
Organizacja praw człowieka Amnesty International skrytykowała ukraińską armię za tworzenie baz wojskowych w dzielnicach mieszkalnych, co jej zdaniem "narusza prawo międzynarodowe". Ukraina jest w szoku. Odrzuciła raport, zarzucając Amnesty, że gra w jednej lidze z kremlowskimi propagandystami.
04.08.2022 | aktual.: 04.08.2022 20:21
Organizacja praw człowieka Amnesty International stawia poważne zarzuty ukraińskiej armii. Według dochodzeń prowadzonych przez tę organizację, żołnierze mieli zagrażać cywilom "poprzez zakładanie baz w dzielnicach mieszkalnych i przeprowadzanie stamtąd ataków" – czytamy w oświadczeniu wydanym w czwartek. W niektórych przypadkach wykorzystywano w ten sposób szkoły i szpitale w czasie trwającej wojny. Podczas rosyjskich ataków na te obiekty, ginęli ukraińscy cywile.
Organizacja zastrzega jednocześnie, że te naruszenia "w żaden sposób nie usprawiedliwiają wielu masowych uderzeń rosyjskich wojsk z licznymi ofiarami cywilnymi". To są zbrodnie wojenne - czytamy w oświadczeniu.
Amnesty wymieniła incydenty, kiedy siły ukraińskie wydawały się narażać cywilów na niebezpieczeństwo w 19 miastach i wsiach w obwodach charkowskim, donbaskim i mikołajowskim. – Udokumentowaliśmy wzorzec zachowania sił ukraińskich narażających cywilów na ryzyko i naruszających prawa wojny podczas działania na zaludnionych obszarach – stwierdził sekretarz generalna Amnesty Agnes Callamard. – Zajmowanie pozycji obronnej nie zwalnia ukraińskich wojskowych z przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego – oświadczył.
Wojna w Ukrainie. AI: obrona nie uprawnia do narażania cywilów
Obszary mieszkalne, w których bazowali ukraińscy żołnierze, były oddalone o mile od linii frontu, a podczas gdy dostępne były "realne alternatywy", które nie zagrażałyby cywilom – stwierdzono w raporcie. Zdaniem AI, ukraińscy żołnierze nie poinformowali ludności cywilnej o konieczności ewakuacji, pomimo rozpoczęcia ataków na siły rosyjskie, które naraziły mieszkańców na ogień odwetowy.
Obserwatorzy AI byli świadkami, jak siły ukraińskie wykorzystywały pięć szpitali i 22 szkoły jako "de facto bazy wojskowe". Wprawdzie szkoły zostały zamknięte z powodu trwającego konfliktu, jednak były usytuowane w dzielnicach zamieszkanych przez ludność cywilną. "Nie mamy wpływu na to, co robi wojsko, ale płacimy za to cenę" – stwierdził jeden z mieszkańców, cytowany w raporcie AI.
Oburzenie w Ukrainie
Rząd Ukrainy ostro odrzucił raport, zarzucając Amnesty, że gra w jednej lidze z kremlowskimi propagandystami. Według Mychajły Podolaka, doradcy prezydenta Wołodymyra Zelenskiego, ukraińskie siły zbrojne podejmują wszelkie środki, aby przenieść cywilów do bezpieczniejszych obszarów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jedyne, co stanowi zagrożenie dla Ukraińców, to (rosyjska - red.) armia katów i gwałcicieli przybywających do (Ukrainy - red.), aby dokonać ludobójstwa" – napisał na Twitterze. I dodał, że "Moskwa z pomocą całej swojej sieci agentów wpływu próbuje zdyskredytować ukraińską armię w oczach społeczeństw zachodnich i zakłócić dostawy broni". Zdaniem Podolaka to wstyd, że organizacja taka jak Amnesty uczestniczy w tej "kampanii dezinformacji i propagandy".
Czytaj także: Niemcy mają dość. "Hochsztapler, marionetka, błazen"
Były dyrektor Fundacji Bölla w Kijowie - Siergiej Sumlenny - również ostro krytykuje Amnesty. Organizacja ignoruje fakt, że ukraińska armia w wielu przypadkach "i z wielkim ryzykiem" ewakuuje cywilów, a Rosja likwiduje całe miasta. Prezes ukraińskiej organizacji praw człowieka Helsinki Group Ołeksandr Pawliczenko nazwał raport Amnesty "manipulacją".