Amerykańskie wozy bojowe uszkodziły wiatę. Prokuratura umorzy śledztwo, bo nie wie, kto jest ich właścicielem?
Incydent na dworcu w Kowalewie Pomorskim, podczas którego uszkodzonych zostało 10 amerykańskich wozów bojowych, może mieć zaskakujący finał. Śledztwo w tej sprawie utknęło w martwym punkcie, bo żadna z amerykańskich instytucji nie chce podpisać się jako właściciel pojazdów.
W połowie września wozy bojowe transportowane pociągiem z Gdańska na poligon w Żaganiu zahaczyły o wiatę dworca w Kowalewie Pomorskim koło Torunia. Uszkodzonych zostało 10 z 37 przewożonych wozów Bradley. Jak informuje rmf24.pl prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, ale utknęło ono w martwym punkcie. Powód? Nie wiadomo, kto jest właścicielem wozów.
Według informacji dziennikarzy rmf24.pl żadna z amerykańskich instytucji nie podpisała się do tej pory jako formalny właściciel wozów opancerzonych. Nie wiadomo, czy należą one do dywizji stacjonującej w Polsce, czy też do dowództwa, które wysłało wozy do Polski. Oficer łącznikowy stwierdził jedynie, że nie ma upoważnienia do jakichkolwiek czynności. Prokuratura musiała skierować prośbę o pomoc do ambasady USA.
Do czasu ustalenia właściciela pojazdów, prokuratura nie wie, kto jest poszkodowanym w tej sprawie i nie może go przesłuchać, by ustalić chociażby wartość uszkodzonych pojazdów.
To nie koniec problemów. Prokuratorzy nie mają także dokumentacji technicznej pojazdów. Nie są więc w stanie stwierdzić, dlaczego wieżyczki wozów odchyliły się w czasie transportu i zahaczyły o wiatę na dworcu. Bez tego nie będą w stanie ustalić, kto przyczynił się do tego wypadku.
Jeśli właściciel wozów bojowych się nie ujawni, śledztwu grozi umorzenie - informuje rmf24.pl.
Źródło: rmf24.pl