Alarmujące informacje z Rosji. "Chcą ukryć ich tożsamość"
Od początku wojny w Ukrainie Korea Północna mogła dostarczyć Rosji broń o wartości ponad 5 mld dolarów. Teraz reżim w Pjongjangu wysłał tysiące żołnierzy, aby wesprzeć Moskwę.
Fakt, że Rosja i Korea Północna współpracują, nie jest niczym nowym. W czerwcu Władimir Putin udał się do Pjongjangu, aby uzgodnić partnerstwo w zakresie bezpieczeństwa z władcą Korei Północnej Kim Dzong Unem.
Wcześniej pojawiły się pogłoski o szeroko zakrojonych północnokoreańskich dostawach broni, w szczególności pocisków artyleryjskich. A już w 2023 r. ukraińskie służby specjalne HUR poinformowały, że na okupowane terytoria Ukrainy przybył ograniczony północnokoreański kontyngent wojskowy.
Pociski, rakiety i tysiące żołnierzy
Opracowania eksperckie i doniesienia medialne rzucają coraz więcej światła na rosnący zakres tego wsparcia. Mówi się, że od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę Korea Północna dostarczyła Rosji uzbrojenie o wartości od 1,7 mld do 5,5 mld dolarów - w tym głównie amunicję artyleryjską i pociski krótkiego zasięgu.
Olena Guseinova z Hankuk University of Foreign Studies w Seulu przytacza te dane w swoim badaniu "Putin's Partners" przeprowadzonym dla Fundacji Friedricha Naumanna. Badaczka przeanalizowała między innymi raporty wywiadowcze i dokumenty, które wyciekły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak dyktator Korei Północnej Kim Dzong Un nie tylko wspiera swojego rosyjskiego sąsiada bronią. Według informacji NATO w Rosji znajdują się żołnierze północnokoreańscy. Mogą oni wkrótce odciążyć rosyjskie wojska w regionie Kurska.
W nadchodzącym roku na froncie rosyjsko-ukraińskim mogłoby walczyć nawet 12 tys. Koreańczyków z Północy. W zamian Korea Północna otrzymałaby pilnie potrzebne dewizy. Fundacja Friedricha Naumanna przewiduje przychody w wysokości kilkuset milionów dolarów amerykańskich.
Według ustaleń żołnierze, z których przynajmniej część wydaje się pochodzić z sił specjalnych, otrzymali rosyjskie mundury, aby ukryć swoją tożsamość. Zespół DW sprawdzający fakty był w stanie potwierdzić, że materiał filmowy dostarczony przez wywiad Korei Południowej pokazuje sceny we Wschodnim Okręgu Wojskowym Rosji. Ani Rosja, ani Korea Północna nie potwierdziły jeszcze tych doniesień.
Obecnie jest niewiele konkretnych informacji i wiele niesprecyzowanych spekulacji, mówi Nico Lange, starszy analityk Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC), w wywiadzie dla DW. - Ale nie ma wątpliwości, że Koreańczycy z północy są w Rosji szkoleni. Nie ma też wątpliwości, że od czasu wizyty Władimira Putina w Pjongjangu, oddziały inżynieryjno-budowlane północnokoreańskich sił zbrojnych są aktywne na okupowanych terytoriach Ukrainy – mówi.
Lange zastrzega jednak, że nie oznacza to automatycznie, że 12 tys. żołnierzy Korei Północnej walczy u boku Rosjan w okopach w Ukrainie. - Jak na razie nic takiego nie widać - zauważa.
Ukraina też prosi o wsparcie
Niemniej jednak jest to niepokojący rozwój sytuacji z ukraińskiej perspektywy. Dlatego gdy w minionym tygodniu Władimir Putin prezentował się jako szanowany gospodarz szczytu BRICS w Kazaniu, Kijów coraz bardziej obawiał się o dalsze wsparcie.
Tak zwany "plan zwycięstwa" prezydenta Wołodymyra Zełenskiego nie nabrał tempa. A Ukraina musi liczyć się z tym, że wybory prezydenckie w USA na początku listopada wygra Donald Trump, który chce ograniczyć pomoc zbrojeniową, a ostatnio nawet częściowo obwinił Zełenskiego za inwazję Rosji na jego kraj.
Sam Zełenski dał w weekend jasno do zrozumienia, że jego partnerzy muszą teraz zareagować. - Nie możemy pozwolić, by zło rosło. Jeśli świat będzie teraz milczał i jeśli wkrótce zobaczymy północnokoreańskich żołnierzy na linii frontu tak regularnie, jak odpieramy Shahedy (drony kamikadze zaprojektowane przez Irańczyków, przyp. red.), nie przyniesie to korzyści nikomu na świecie i tylko przedłuży wojnę - podkreślił ukraiński prezydent.
Zachowawcza reakcja Zachodu
Reakcja USA jest obecnie uważana za decydującą - w końcu Waszyngton jest nie tylko największym wsparciem dla Ukrainy, ale także mocarstwem ochronnym dla Korei Południowej. USA były również pierwszym członkiem NATO, który mówił o dowodach na obecność wojsk Korei Północnej w Rosji. Poza tym jednak minister obrony Lloyd Austin zachował powściągliwość: - Co dokładnie tam robią? To się dopiero okaże. Jeśli zamierzają wziąć udział w tej wojnie w imieniu Rosji, to jest to bardzo, bardzo poważny problem - powiedział w Rzymie.
Jest to jednak problem, który prawdopodobnie będzie dotyczył głównie kadencji następnej administracji USA pod rządami Donalda Trumpa lub Kamali Harris. Ekspert MSC Nico Lange uważa, że Europa również będzie chciała poczekać na wybory w USA, które odbędą się 5 listopada.
- W tej chwili nie widzę, aby główne państwa w Europie zjednoczyły się w celu opracowania wspólnej strategii. Co chcemy osiągnąć w Ukrainie? Co robimy przeciwko samej Rosji i przeciwko jej zwolennikom? I jak będziemy działać razem? Ale to właśnie jest potrzebne - mówi Lange.
Rzeczniczka NATO w Brukseli przekazała, że gdyby oddziały północnokoreańskie zostały przeznaczone do walki w Ukrainie, oznaczałoby to "znaczącą eskalację wsparcia Korei Północnej dla nielegalnej wojny Rosji i kolejny znak strat Rosji na froncie". Jak dodała, Sojusz dyskutuje, jak dalej postąpić.
Roderich Kiesewetter, ekspert ds. polityki zagranicznej największej niemieckiej partii opozycyjnej w Bundestagu - CDU, uważa, że brak reakcji Europy na rozmieszczenie wojsk Korei Północnej jest "fatalnym zaniedbaniem". Jak dodał, konieczna jest zjednoczona i zdecydowana reakcja siły i odstraszania.
W odpowiedzi na zapytanie DW Kiesewetter napisał: "Wiele krajów europejskich chciało tego od dawna. Przede wszystkim Niemcy muszą wreszcie zmienić swoje stanowisko". Kiesewetter powtórzył żądania zniesienia ograniczeń zasięgu dostarczanej broni, przekazania Ukrainie kolejnych potężnych systemów i wystosowania zaproszenia do NATO.
Gra na czas
Gdy tylko zaczęły pojawiać się oznaki zacieśniania współpracy rosyjsko-północnokoreańskiej, DW rozmawiało z Andreiem Lankovem, profesorem historii i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Kookmin w stolicy Korei Południowej, Seulu.
Jak mówił, Rosja może wykorzystać żołnierzy z Korei Północnej, aby uniknąć mobilizacji. - Wojna jest ogólnie popularna w Rosji, ale tylko wtedy, gdy większość ludzi nie jest zaangażowana w walkę, a wojna nie wpływa na ich codzienne życie - podkreślił Lankov. Jego zdaniem w Rosji jest coraz mniej ludzi, którzy są gotowi poświęcić swoje życie, nawet dla korzyści finansowych oferowanych przez kontrakty wojskowe.
W zamian Korea Północna chce pieniędzy i technologii. - Żołnierz kontraktowy w rosyjskiej armii otrzymuje 2 tys. dolarów miesięcznie plus jednorazową premię, która może wynosić do 20 tys. dolarów. Pjongjang chętnie otrzymałby co najmniej połowę tej kwoty za każdego dostarczonego żołnierza - mówi Lankov. Nowoczesna technologia jest równie pożądana.
- W innych okolicznościach Rosja nigdy nie byłaby gotowa dzielić się technologią z tak niestabilnym krajem, ale teraz nie ma innego wyboru.
Jednak współpraca ta nie będzie trwała, uważa ekspert. Po zakończeniu wojny w Ukrainie stosunki powrócą zapewne do poprzedniego poziomu, gdyż Korea Północna przestanie interesować Moskwę pod względem gospodarczym.
Przeczytaj także: