Alarm bombowy po wyjściu z monopolowego
40-letni mieszkaniec Krakowa Robert M. odpowie
za wywołanie alarmu bombowego na lotnisku w podkrakowskich
Balicach. Akt oskarżenia w tej sprawie skierowano
do sądu. Według prokuratury, wszczęcie alarmu był zemstą za to, że
mężczyźnie odmówiono w sklepie sprzedaży alkoholu.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska, Robertowi M. zarzucono, że 5 listopada ub.r. poinformował policję o podłożeniu ładunków wybuchowych w dwóch samolototach na lotnisku w Balicach.
Jak ustalono w śledztwie, zgłoszenie takiej informacji miało być zemstą za to, że w sklepie przy ul. Balickiej Robertowi M. odmówiono sprzedaży alkoholu. Rozzłoszczony mężczyzna najpierw zawiadomił policję o tym, że w sklepie sprzedaje się alkohol nieletnim, a następnie, kiedy przybyli na miejsce funkcjonariusze nie potwierdzili tego faktu, przekazał przez telefon ostrzeżenie o rzekomych bombach. W efekcie alarmu ewakuowano m.in. pasażerów z trzech samolotów i przeszukano teren lotniska.
Robert M., któremu za wywołanie fałszywego alarmu grozi do 8 lat więzienia, odpowie także za to, że szczuł zatrzymujących go policjantów psem.
Podejrzany przyznał w śledztwie, że w dniu zdarzenia czuł się mocno pijany i tracił kontakt z rzeczywistością, nie wyklucza jednak, że w rozmowie z policją podał informacje o bombach. Wyraził skruchę z powodu swojego postępowania.