ŚwiatAfganistan: kolej na siły specjalne

Afganistan: kolej na siły specjalne



(AFP)Aż trzykrotnie w ciągu środowego wieczoru samoloty
amerykańskie bombardowały stolicę Afganistanu, Kabul. Atakowano
także siedzibę władz Talibanu, Kandahar.

10.10.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Nalot na Kabul był najcięższym od początku amerykańskiej operacji powietrznej, rozpoczętej w niedzielę. Jak się zdaje, samoloty atakowały położone w północnej części miasta lotnisko oraz stanowiska obrony przeciwlotniczej wokół centrum stolicy.

Pierwszy nalot nastąpił krótko przed nadejściem godziny policyjnej. Mieszkańcy kryli się pośpiesznie, słysząc huk odrzutowców.

Odziały talibów odpowiedziały pociskami przeciwlotniczymi, ale, jak się zdaje, obrona przed lecącymi wysoko i szybko samolotami amerykańskimi była nieskuteczna.

Po drugiej fali nalotów odgłosy potężnych wybuchów dochodziły z północnej części miasta, z kierunku lotniska, a także ze wschodu i południa.

Po godzinie spokoju zaczął się trzeci nalot. Ten był znacznie gorszy, najgorszy ze wszystkich - powiedział jeden ze świadków. Od strony śródmieścia słychać było pięć bardzo silnych wybuchów.

W centrum Kabulu stoją domy mieszkalne i obiekty handlowe, widać tam było także stanowiska artylerii.

Eksperci twierdzą, że lotnictwo amerykańskie zniszczyło już znaczną część stałych obiektów strategicznych w Afganistanie i zaczyna skupiać uwagę na celach ruchomych, takich jak konwoje wojskowe. Tymczasem do akcji szykują się siły specjalne.

Pułkownik Bill Darley, rzecznik amerykańskiego Dowództwa Operacji Specjalnych, powiedział, że siły specjalne będą miały do odegrania ważną rolę we wszystkich dziedzinach, w których były szkolone.

Oznacza to, że małe grupy żołnierzy amerykańskich mogą pojawiać się na terytorium Afganistanu, aby szkolić siły opozycji do walki z wojownikami talibów, uprowadzić lub zabić Osamę bin Ladena i innych przywódców siatki terrorystycznej, czy zachęcać Afgańczyków do wsparcia operacji przeciwko talibom.

Przedstawiciele Pentagonu oświadczyli, że dotychczasowe naloty w zasadzie zniszczyły skromną obronę przeciwlotniczą talibów. Ambasador talibów w Pakistanie, Abdul Salam Zajef, zakwestionował w środę tę ocenę, mówiąc że działa przeciwlotnicze talibów nie dosięgają pułapu, na którym latają bombowce USA, i dlatego milczą, ale nie zostały zniszczone.

Unieszkodliwienie obrony przeciwlotniczej jest konieczne, bo - jak pisze środowy "New York Times" powołując się na źródła rządowe - USA przewidują w następnym etapie wojny użycie śmigłowców jako środka transportu sił specjalnych. (mp)

operacjazamachafganistan
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)