Afganistan. Co wyłoni się z chaosu? "Afgańczyk woli swojego Taliba niż obcego Amerykanina"
Od kilku dni trwa chaos w Afganistanie. Talibowie weszli do Kabulu i szykują się do objęcia władzy. O scenariusze rozwoju sytuacji i perspektywę zwykłych Afgańczyków spytaliśmy ekspertów, którzy zwracają uwagę, że sytuacja w tym kraju jest o wiele bardziej złożona, niż mogłoby to wynikać z wielu przekazów.
16.08.2021 18:48
Znawczyni Afganistanu prof. Jadwiga Pstrusińska mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że odpowiedzi na pytanie, co obecnie dzieje się w tym kraju, należy szukać w jego historii. W XIX wieku porażkę w Afganistanie poniosło Imperium Brytyjskie, w latach 80. XX wieku Związek Radziecki, a teraz Stany Zjednoczone. W ciągu niecałych dwóch stuleci aż trzy wielkie światowe mocarstwa próbowały utrzymać kontrolę nad Afganistanem i żadnemu się to nie udało.
- Historia nam mówi, że do Afganistanu się nie wchodzi bez zaproszenia i nie siedzi latami, bo to zawsze się źle kończy. To jest kolejna nauczka, że nie wolno nikomu na siłę meblować kraju - mówi prof. Pstrusińska.
Jak dodaje, dla władzy Talibów prawo wynikające z islamu będzie głównym punktem odniesienia, jednak paradoksalnie fakt ten niekoniecznie musi budzić opór większości społeczeństwa. Zmęczenie wieloletnią wojną i panującym bezprawiem jest bowiem tak duże, że ludzie oczekują przede wszystkim spokoju. Nawet za cenę życia w kraju, w którym obowiązuje skrajnie radykalne islamskie prawo szariatu.
Afganistan. Pokój za cenę szariatu
Podobnego zdania jest ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Jakub Gajda. - Afgańczycy przede wszystkim chcą, żeby w ich kraju panował pokój i stabilizacja. Im jest teraz obojętne, czy w kraju będą rządzić Talibowie, czy będzie to rząd, który był dotychczas. Dla nich ważne jest bezpieczeństwo, a tego afgański rząd w ostatnich latach nie był im w stanie w żaden sposób zapewnić - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Duża część społeczeństwa obawia się Talibów, natomiast wielu prostych Afgańczyków gdzieś na prowincji jest w stanie przyjąć, że Talibowie będą u władzy, bo dla nich to nie oznacza jakichś zasadniczych zmian, jeżeli chodzi o styl życia, a przynajmniej może wzrosnąć, w ich mniemaniu, bezpieczeństwo - dodaje.
Zwłaszcza, że wieloletni konflikt spowodował zradykalizowanie się części Afgańczyków. - Co jest lepsze: mało wykształcona rodzina, ale cała, zdrowa i żywa? Czy zbombardowana i martwa? Co ma zrobić Afgańczyk, którego rodzina zginęła w bombardowaniu? Bierze broń i idzie do partyzantki, dołącza do Talibów - zwraca uwagę prof. Pstrusińska.
Może dochodzić do "drastycznych zdarzeń"
Ekspertka dodaje, że pełni obaw o swoją przyszłość mogą być przede wszystkim ci Afgańczycy, którzy przez ostatnie 20 lat współpracowali z Amerykanami. W ich przypadku - jak zaznaczyła - może dochodzić do "drastycznych zdarzeń", ponieważ z perspektywy Talibów kolaborowali z okupantem - tak przez nich były postrzegane obce siły.
- Na pewno Afgańczyk woli swojego Taliba, niż obcego Amerykanina, a jeżeli mu służył, to tylko dlatego, żeby wyżywić rodzinę – dodaje prof. Pstrusińska.
Według niej błędne jest myślenie, że po ogłoszeniu przez Waszyngton wyjścia z Afganistanu, Talibowie przyszli ze swoich kryjówek, by opanować kraj. Jak mówi, wielu zwolenników tego ugrupowania służyło w afgańskim wojsku czy pracowało w urzędach i czekało tylko na właściwy moment. Teraz nadszedł czas, w którym mogą się ujawnić.
To między innymi dlatego, w ocenie prof. Pstrusińskiej, wyszkolona przez Amerykanów licząca ponad 300 tys. żołnierzy armia praktycznie nie podjęła żadnej walki, gdy Talibowie wchodzili do kolejnych miast. Mimo że wedle szacunków jest ich blisko ośmiokrotnie więcej od Talibów. Dysponują też lepszym sprzętem oraz wyszkoleniem.
- W Afganistanie mówi się, że wszystko było wcześniej ustalone za kulisami, że właśnie tak to się będzie odbywało, że prezydent Ghani odda władzę bez walki - powiedział Jakub Gajda. Jak mówi, niewykluczone jest, że mogli wiedzieć o tym również Amerykanie. Gajda zastrzega jednak, że taki scenariusz to jedynie spekulacje.
Talibowie nie mogą liczyć na spokojne rządy. Chaos będzie trwał
Według eksperta Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Talibowie nie będą mogli liczyć na rządy bez ingerencji z zewnątrz. - Trudno uwierzyć w to, że taki scenariusz jest możliwy, ponieważ zbyt wiele sił, które mają przeciwne interesy, jest zaangażowanych w Afganistanie - mówi i dodaje, że wieloletni chaos w tym kraju wynikał właśnie z rywalizacji wielkich mocarstw o kontrolę nad tym obszarem.
Prof. Pstrusińska przypomina z kolei, że w kraju tym jest wiele surowców naturalnych, o dostęp do których od lat toczy się wojna. Nie bez znaczenia jest też strategiczne położenie geograficzne Afganistanu, który leży między Chinami i Iranem oraz w bliskim sąsiedztwie Rosji.
Jak dodaje, jeżeli Zachód chce wesprzeć Afgańczyków, to jedyną formą interwencji, która może się tam udać, jest niesienie pomocy humanitarnej lub finansowanie zagranicznych stypendiów.
Sytuacja w Afganistanie. Stolica sparaliżowana
Talibowie oficjalny szturm na Kabul ogłosili po tym, jak prezydent Afganistanu Ashraf Ghani opuścił kraj. Wtedy też państwa zachodnie, m.in. USA, Holandia i Niemcy, zaczęły przygotowywać swój personel dyplomatyczny do ewakuacji. Wcześniej działalność ambasady zawiesiła Kanada. Przedstawiciele tego kraju wrócili do ojczyzny.
Zobacz też: