Afera z Pegasusem. Mocne słowa byłego szefa CBA Pawła Wojtunika

Media na całym świecie informują o wynikach międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa. Wynika z niego, że system Pegasus na masową skalę mógł inwigilować m.in. dziennikarzy w krajach europejskich. Na liście nie ma Polski. Zdaniem byłego szefa CBA Pawła Wojtunika, to wcale nie znaczy, że z takiego systemu nasze służby również nie korzystają.

Zdaniem byłego szefa CBA Pawła Wojtunika, polskie służby mogą używać Pegasusa
Zdaniem byłego szefa CBA Pawła Wojtunika, polskie służby mogą używać Pegasusa
Źródło zdjęć: © East News | Rafał Oleksiewicz
Sylwester Ruszkiewicz

19.07.2021 15:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Czy w Polsce mamy do czynienia z używaniem systemu Pegasus? To tak naprawdę jest pytanie do premiera Mateusza Morawieckiego, który w kontekście skandalu na świecie powinien jasno zadeklarować: czy któraś z polskich służb kupiła sprzęt i czy go używa - mówi Wirtualnej Polsce były szef CBA Paweł Wojtunik.

Na liście państw Węgry Viktora Orbana

Przypomnijmy, światowe media obiegły w niedzielę wyniki dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego wspólnie z francuską organizacją non-profit - Forbidden Stories.

Konsorcjum 17 redakcji - w tym dzienników: brytyjskiego "The Guardian", francuskiego "Le Monde", amerykańskiego "The Washington Post" - przeanalizowało listy 50 tys. numerów telefonów, które klienci NSO Group mogli wybrać do nadzorowania poprzez Pegasusa. Sprawdzono, że były na niej telefony co najmniej 180 dziennikarzy, 600 polityków i 85 działaczy na rzecz praw człowieka.

Dziennikarze w ramach śledztwa spotkali się z niektórymi osobami z listy potencjalnych celów oprogramowania. Fizycznie przebadano 67 telefonów komórkowych.

"Klientami NSO Group, którzy zlecali śledzenie konkretnych numerów, były rządy co najmniej 10 państw, w tym Azerbejdżanu, Kazachstanu, Meksyku, Arabii Saudyjskiej, Węgier, Indii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich" - pisze "The Guardian".

Czy w Polsce Pegasus też jest wykorzystywany do śledzenia m.in. przedstawicieli mediów? Kierownictwo służb oficjalnie zaprzecza, ale jak wykazała kontrola NIK, program szpiegowski może działać także w naszym kraju.

- Gdyby taki system w Polsce zakupiła służba kontrwywiadu wojskowego czy służby wywiadu, to byłoby to zasadne. Moglibyśmy być dumni, że mamy narzędzia do walki ze szpiegami z Chin czy Rosji, terrorystami. To właśnie te służby stosują podobny sprzęt na granicy prawa, a często też za granicą - uważa były szef CBA.

- Jeżeli natomiast miałaby zakupić służba antykorupcyjna, to można zapytać o racjonalność zakupu. Po co nam tak drogi system? Do czego tak naprawdę ma służyć. Komu najbardziej zależało na kupnie tego szpiegowskiego programu? Warto pamiętać, że służby antykorupcyjne są najbardziej wykorzystywane do walki politycznej. Powiedzieć komuś z opozycyjnych oponentów, że jest szpiegiem, jest dzisiaj trudno. Znacznie łatwiej udowodnić, że ktoś jest skorumpowany bądź nie dopełnił obowiązków służbowych - mówi w rozmowie z WP Paweł Wojtunik.

W jego opinii, problemem po ujawnieniu międzynarodowego skandalu nie jest to, że służby posiadają taki system, ale to, że jest wykorzystywany wobec działaczy praw człowieka, dziennikarzy śledczych i osób, prowadzących działalność polityczną. A powinien być przeznaczony do walki ze szpiegami, terrorystami i przestępcami.

- Można kupić dla policji pałki teleskopowe do walki z bandytami, a w praktyce okaże się, że są one wykorzystywane do walki z kobietami na ulicznych marszach. Jeśli obecna władza potrafi zachowywać się autorytarnie, to możemy się spodziewać, że będzie też miała zapędy do inwigilowania i kontrolowania różnych osób w Polsce - ocenia Wojtunik.

Pegasus zakamuflowany? Kto się powinien obawiać programu

- Można się zastanawiać dlaczego Polski w tym międzynarodowym wykazie nie ma. Czy to oznacza, że kupiono program za ponad 20 milionów złotych i ani razu tego nie użyto? A może sposób użycia przez nasze służby jest zamaskowany i zakamuflowany? Dzisiaj każdy może się obawiać, że będzie inwigilowany. Nie ma znaczenia czy to będzie wójt w małej gminie, czy dziennikarz śledczy. Niewinne osoby też nie są bezpieczne. Dzięki takiemu systemowi, można uzyskać nielegalnie daną informację i tak ją zmanipulować, żeby obróciło się to wobec śledzonej osoby. Najmniej będą się za to obawiać przestępcy, bo oni obecnie dysponują już informacjami na temat kamuflowania się służb i używania specjalistycznych programów - mówi WP były szef CBA.

Wojtunik podkreśla, że w Polsce nadzorowanie ewentualnego używania szpiegowskiego programu kontroluje minister, koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński, a także jego zastępca Maciej Wąsik, którzy w marcu 2015 r. zostali skazani za przekroczenie uprawnień podczas prowokacji wobec Andrzeja Leppera w tzw. aferze gruntowej (zostali oczyszczeni z zarzutów dzięki ułaskawieniu przez prezydenta Polski Andrzeja Dudy - przyp. red.).

- W tym kontekście zasadne jest pytanie: czy ktoś ze służb stosuje te narzędzia operacyjne z pominięciem procedur prawnych? W przypadku tego programu kontrola operacyjna powinna wyglądać jak np. w przypadku podsłuchu telefonicznego. Najpierw jest wniosek do Prokuratura Generalnego, później zarządzenie sądu. Czy tak jest? Tego nie wiemy, a jako obywatele powinniśmy uzyskać od rządzących pełną odpowiedź - kończy były szef CBA.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (140)