Afera z pandami w Finlandii. "Żenujący problem"
Sześć lat temu do Finlandii przyleciały z Chin dwie pandy wielkie - zamieszkały w Ähtäri Zoo, miały stać się główną atrakcją turystyczną miasteczka. Zoo nie jest jednak w stanie pokryć kosztów związanych z ich utrzymaniem, a rząd wycofał proponowany wcześniej pakiet wsparcia. Ähtäri Zoo musi podjąć decyzję ws. ewentualnego powrotu pand do Chin. Władze w Helsinkach obawiają się jednak konsekwencji zerwania umowy z Pekinem.
27.01.2023 14:09
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Lumi i Pyry zamieszkały w Ähtäri Zoo w 2018 roku w ramach "Panda Diplomacy" (Pekin wykorzystuje zwierzęta, jako narzędzie dyplomacji, symbol przyjaźni w relacjach dwustronnych - przyp. red.). Finowie otrzymali pandy z okazji 100-lecia niepodległości, nie zostały one jednak podarowane, a wydzierżawione na 15 lat. Cena wynajmu pary pand wynosi około 900 tys. euro rocznie, a koszt ich całego pobytu oszacowano na 12 mln euro - zoo nie jest jednak w stanie pokryć tego zobowiązania.
Rząd postanowił pomóc, ostatecznie jednak minister rolnictwa Antti Kurvinen wycofał proponowane dofinansowanie z budżetu w wysokości 5 mln euro - informuje "Iltalehti". Potencjalny pakiet wsparcia wzbudził konsternację wśród Finów, Kurvinen polecił, by sytuację rozwiązała oficjalna grupa robocza złożona z przedstawicieli Ministerstwa Rolnictwa i Leśnictwa, Ministerstwa Finansów i MSZ.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ähtäri Zoo rozważa zerwanie umowy z Pekinem. Risto Sivonen, szef zoo podkreślił, że ostateczna decyzja w tej sprawie zostanie podjęta za miesiąc. - Przeanalizujemy aktualne dane i ustalimy, czy ogród zoologiczny ma możliwości finansowe na kontynuację prac związanych z ochroną gatunku pandy, czy też zakończy umowę - powiedział Sivonen cytowany w "Iltalehti".
Władze w Helsinkach obawiają się ewentualnych konsekwencji w polityce handlowej, jeśli zwierzęta wrócą do kraju. Valtteri Varpela, dziennikarz "Iltalehti" wskazuje jednak, że w tym przypadku "fińskie firmy raczej nie spotkałyby się z żadnymi sankcjami", a problem jest "żenujący".