Rząd wyciąga asa z rękawa. Sypną miliardami, jest problem na horyzoncie

Rząd przyjął pakiet rozwiązań prawnych, zakładających pomoc dla rolników. Jak mówił Mateusz Morawiecki, przeznaczono "największe w historii wsparcie dla rolnictwa". - Nie chodzi o wysokość dopłat, ale o działania systemowe, których rząd nadal nie zaproponował - mówi w rozmowie z WP prof. Sławomir Kalinowski.

Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © East News | Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

Głównymi elementami pakietu rozwiązań pomocowych dla rolników, które zostały przyjęte przez rząd, są dopłaty do zbóż, nawozów i paliwa rolniczego. Rada Ministrów na ten cel ma zamiar przeznaczyć 10 mld zł.

Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że rząd m.in. podniesie kwotę zwrotu akcyzy za litr oleju napędowego (z 1,20 zł do 1,46 zł). Ponadto wystąpi do Komisji Europejskiej o zgodę na przeznaczenie kolejnych 54 groszy do litra oleju napędowego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co jeszcze znalazło się w planowanym wsparciu? Producenci pszenicy mają otrzymać 1400 zł dopłaty do tony tego zboża. Jest jednak warunek - to posiadanie gospodarstwa do 300 ha oraz okazanie faktury na sprzedaż pszenicy od 15 kwietnia do 15 czerwca.

W przypadku kukurydzy i rzepaku pomoc wyniesie od 1400 zł do 1750 zł na hektar, w zależności od województwa, dla jęczmienia i pszenżyta będzie to 900-1125 zł, dla żyta, owsa i mieszanki zbożowej - 700-875 zł.

Ponadto Elżbieta Witek zapowiedziała dodatkowe posiedzenie Sejmu, na którym - jak poinformowała - parlamentarzyści zajmą się na nim "bardzo ważnymi dla rolników" ustawami. Mają one pomóc rolnikom, którzy zostali dotknięci kryzysem związanym z napływem ukraińskich towarów.

"Chodzi o to, by w końcu zacząć działać systemowo"

Prof. Sławomir Kalinowski, ekonomista z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie chodzi o wysokość dopłat, ale o "działania systemowe, których rząd nadal nie zaproponował". - Trudno stwierdzić, co minister rolnictwa ma na myśli, oferując 10 mld zł. Czy to są wszystkie dopłaty, które będą stosowane razem z tymi z Unii Europejskiej? Czy to są tylko dopłaty na zboże? Z rozporządzenia nie do końca to wynika - mówi.

I dodaje, że do końca nie wie, czy to próba uspokojenia opinii publicznej, czy spolaryzowania poglądów opinii publicznej, która usłyszy, że rolnicy dostaną 10 mld zł i - mogą pomyśleć - "co ci rolnicy mogą jeszcze chcieć". - A mogą chcieć więcej, ale nie środków pieniężnych. Tu nie chodzi o pieniądze, którymi zasypuje się problem. Ale przede wszystkim o to, by w końcu zacząć działać systemowo i zacząć myśleć o rolnictwie, jako dużym organizmie, który działa w długim okresie - wylicza ekspert.

"Mnóstwo znaków zapytania"

Jak podkreśla ekspert, zamiast środki przeznaczać na I filar (dopłaty bezpośrednie) wspólnej polityki rolnej, należy pomyśleć, by przesuwać je na II filar (inwestycje i działania proinwestycyjne). - Polska, jako jeden z nielicznych krajów, przesunęła pieniądze do I filara - 29 proc. z 30 możliwych. Tymczasem trzeba inwestować w infrastrukturę, w rozwój rolnictwa - ocenia prof. Kalinowski.

Według eksperta, rządowy projekt daje więcej pytań, niż odpowiedzi. - Ile zboża należałoby skupić? Gdzie ono będzie gromadzone? W jaki sposób to zostanie zrobione? Kto to będzie robił? Pojawia się mnóstwo znaków zapytania. Rada Ministrów nie odpowiedziała na te pytania - dodaje rozmówca WP.

"Rząd spowoduje, że część społeczeństwa może poczuć się pokrzywdzona"

I podkreśla, że mogą pojawić się konflikty w społeczeństwie, bazujące na tym, że jedni dostają środki, a inni nie. - Jedni ponoszą koszty działań prowadzonej polityki makroekonomicznej, a inni mają wyrównywane koszty. To droga do antagonizmu między różnymi grupami - wieś a miasto, rolnicy a pozostałe grupy społeczne - ostrzega.

I podkreśla, że nie chodzi o to, by rolnikom nie wyrównywać kosztów. - Jednak mam poczucie, że rząd, zasypując rolników kwotami, środkami z różnych źródeł, spowoduje, że część społeczeństwa, któremu żyje się gorzej w ciągu ostatnich lat, może poczuć się pokrzywdzona. Wystarczy spojrzeć na rodziców rodzin z niepełnosprawnością czy na inne grupy rolnicze, np. na producentów owoców - dodaje.

Michał Kołodziejczak podczas niedzielnej konferencji prasowej w Hrubieszowie powiedział, że według niego Jarosław Kaczyński gra z rolnikami w "bardzo wyrafinowaną grę, która polega na tym, że politycy PiS-u mówią, że przeznaczą na rolnictwo 10 mld zł, czym powodują wkurzenie drugiej części społeczeństwa".

Jak dodał, rządzący "nie tłumaczą skąd pochodzą te pieniądze i dlaczego są przekazywane". Lider AgroUnii ocenił też: - Rozwalacie kolejną branżę, by mieć, co bronić i potem wiązać publicznymi pieniędzmi. Tylko to już się nie sprawdzi. My chcemy normalnie, godnie żyć z pracy, a nie z waszych datków. Widzimy, że celowo nie rozwiązaliście tej sprawy, bo jest to problem polityczny, a nie rolniczy. Widzimy tę grę PiS-u.

Problemy wielu rolników

Przypomnijmy, że dziennikarz Wirtualnej Polski - Szymon Jadczak - dotarł do ukraińskich danych o eksporcie produktów rolnych za granicę. Wynikało z nich, że od lipca 2022 r., gdy premier Mateusz Morawiecki po raz pierwszy zapowiedział zablokowanie importu żywności z Ukrainy, do Polski wjechały z tego kraju blisko 4 mln ton zboża, paszy i nasion roślin oleistych. Znaczna część już w 2023 r. To spowodowało liczne problemy dla polskich rolników.

Ale nie tylko. Problem dotyczy też polskich sadowników oraz przedsiębiorców przetwarzających pasze. Firmy przetwórstwa mają chłodnie pełne ukraińskich mrożonek i przekonują, że nie opłaca im się już kupować tegorocznych owoców z Polski. Natomiast kolejny problem dotyczy zakazu wjazdu do Polski komponentu do produkcji pasz.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rolnicyrząddopłaty
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1176)