Pociąg do Pałacu Prezydenckiego? 5 wniosków z przyjazdu Donalda Tuska
Od dawna Donald Tusk tak wyraźnie nie zaistniał w polskiej polityce. Przyjazd byłego premiera na przesłuchanie w warszawskiej prokuraturze stał się wydarzeniem medialnym i wiecem politycznym. Tusk upewnił się, że wciąż potrafi mobilizować ludzi. Upewnił też w tym polityków PiS i Jarosława Kaczyńskiego, dla których to nie jest radosny dzień.
Chyba nawet sam Donald Tusk nie oczekiwał, że jego wizyta w prokuraturze wzbudzi takie zainteresowanie. Już na dworcu w Sopocie czekali na niego zwolennicy z PO, KOD i partyjnej młodzieżówki. Intensywnie śledzono i dokumentowano podróż Tuska pociągiem, a na Dworcu Centralnym czekał na niego kolejny tłum, tym razem nie tylko zwolenników, była też grupa przeciwników. Z pozornie pozbawionego znaczenia medialnego spektaklu można wyciągnąć sporo wniosków.
1. Tusk chce fety
Jeszcze przed Wielkanocą zwolennicy byłego premiera zaczęli się organizować za pomocą Facebooka - chcieli go powitać na Dworcu Centralnym w Warszawie i zaśpiewać "Sto lat", bo za kilka dni polityk będzie obchodził 60. urodziny. Od początku było widać, że Tusk jest świadomy tego, co się szykuje, że daje na to ciche przyzwolenie. Wydarzenie reklamowali nie tylko posłowie PO z Trójmiasta, udostępnił je na Facebooku także Paweł Graś, który na co dzień współpracuje z Tuskiem.
Gdyby polityk chciał uniknąć rozgłosu, wybrałby samolot albo samochód. Ale Tusk jest świadomy, że raz na jakiś czas musi przypominać o sobie polskim wyborcom. Dzisiaj ma to zapewnione od samego rana do późnego wieczora. I nawet jeśli osobiście taka feta przeszkadza Tuskowi, to były premier ma świadomość, że musi stać się częścią tego krępującego spektaklu.
2. Inny niż PiS
Przy okazji podróży z Trójmiasta do Warszawy Tusk pokazał, że w Brukseli nie stracił PR-owego zmysłu, który pomagał mu w polskiej polityce. Kiedy co kilka tygodni słyszymy o kolejnym wypadku rządowej limuzyny, Tusk wybrał się w podróż pociągiem. Towarzyszył mu tylko jeden ochroniarz, co z kolei stawia go w kontrze do polityków sprawujących dzisiaj najważniejsze funkcje w państwie. W szczególności do Antoniego Macierewicza, otoczonego tłumem żandarmów.
I dla zwolenników byłego premiera nie jest istotne, że kiedy on był premierem także jeździł limuzyną, także miał ochronę BOR i regularnie korzystał z rządowego samolotu, by szybciej zacząć weekend w Trójmieście. Dzisiaj emocje wyborców (czy raczej wyznawców) Tuska rozpala wrzucone do sieci przez muzyków disco polo zdjęcie "prezydenta Europy" niosącego zakupy, a nie tabelka z kosztami lotów byłego premiera.
3. Wciąż coś znaczy
Donald Tusk nieczęsto angażuje się w polską politykę. Ale jeśli nie chce zamykać sobie możliwości powrotu do niej, musi co jakiś czas o sobie przypominać. I nie wystarczy tylko tweet delikatnie uderzający w PiS. Trwający cały dzień medialny spektakl, zwieńczony "jedynkami" w wieczornych serwisach, zapewne skutecznie przypomni wyborcom o Tusku.
Zdają sobie z tego sprawę zwolennicy i politycy PiS, którzy uaktywnili się w sieci w ostatnich dniach. Internet zalewały memy i zdjęcia, które miały uderzyć w Tuska. Porównywano jego przyjazd pociągiem do przyjazdu Lenina czy Breżniewa. Przypominają też wszystkie afery, które ich zdaniem są winą Tuska. Już na Dworcu Centralnym toczyły się o to zażarte spory między przeciwnikami a zwolennikami byłego premiera.
4. Ofiara PiS
Tusk jest w Polsce średnio co dwa tygodnie, ale akurat ta wizyta stała się medialnym spektaklem. Dlaczego? Bo elektorat anty-PiS potrzebuje "ofiar PiS". I nie przeszkadza mu to, że były premier jest wezwany w charakterze świadka. Nie przeszkadza to także jego przeciwnikom, którzy zapewne chcieliby zobaczyć byłego premiera wyprowadzanego z prokuratury w kajdankach. Nawet nie za sprawę współpracy SKW z FSB, ale za cokolwiek innego: Smoleńsk, Amber Gold czy aferę hazardową.
Szef Rady Europejskiej dozuje utyskiwania na PiS - nie robi z siebie ofiary, ale wspomina, że prokuratura podlega politykowi. Zapowiedział też, że po przesłuchaniu porozmawia z dziennikarzami. Zapewne opowie, jak wyglądało spotkanie z podwładnymi Zbigniewa Ziobry.
5. Prezydent Tusk?
Kadencja Tuska w Brukseli skończy się w grudniu 2019 roku, dokładnie pół roku przed wyborami prezydenckimi. A to zostawia mu otwartą drogę powrotu do polskiej polityki. Jeśli Tusk zdecyduje się na start, będzie to idealny czas na start kampanii. Oczywiście nie można mówić, że kolejowa podróż to start kampanii prezydenckiej Tuska. Niewątpliwie jednak pozostawienie sobie otwartych drzwi.
Poza tym skala zainteresowania przesłuchaniem Tuska to także sygnał dla Jarosława Kaczyńskiego i polityków PiS. Można wręcz mówić o delikatnym napędzeniu im strachu. Były lider PO pokazuje, że wciąż jest w stanie mobilizować ludzi. Jeśli zrobił to w tak błahej sprawie, to co będzie się działo, kiedy na poważnie zaangażuje się w krajową politykę? Kaczyński i Duda niewątpliwie intensywnie to analizują.