Burza po publikacji WP o alimentach Kijowskiego. Głos zabrał lider KOD‑u. Ujawniamy nowe dowody
Gorąco zrobiło się na forach członków i sympatyków Komitetu Obrony Demokracji po wtorkowej publikacji Wirtualnej Polski, w której ujawniłem nieznane do tej pory fakty na temat alimentów Mateusza Kijowskiego oraz akcji zakamuflowanej zbiórki publicznej, która ma pomóc w spłaceniu zadłużenia komorniczego. „To już nie jest nawet smutne, to przerażające” - piszą szeregowi członkowie ruchu. Głos zabrał również Mateusz Kijowski.
We wtorek 28 lutego opublikowałem na Wirtualnej Polsce wyniki śledztwa dziennikarskiego
, w wyniku którego udało mi się ustalić, że Mateusz Kijowski, choć oficjalnie odciął się od internetowych zbiórek na rzecz spłaty jego alimentów, prowadził z prywatnego konta facebookowego korespondencję z jednym z jej organizatorów. Zapewniał w niej o swoim wsparciu i proponował zaangażowanie się w inny projekt, który w sposób bardziej zakamuflowany organizował Krzysztof A., członek
Po tym tekście i ujawnionych w jego treści dokumentach na wewnętrznych forach facebookowych członków KOD-u rozpętała się prawdziwa burza. „Czy KOD naprawdę nie może uwolnić się od problemów finansowych Mateusza Kijowskiego? To nie nasze problemy, nie my za nie odpowiadamy, dlaczego pozwalamy, żeby nam taki "garb" rósł. Mateusz zapisz się do PiS-u, jak ich rozwalisz to przynajmniej jakaś korzyść dla Polski będzie”, „To już nie jest nawet smutne, to przerażające”, „ Kolejny potężny cios wizerunkowy dla KOD. Pytanie pozostaje jedno. Ile jeszcze zniesiemy takich numerów zanim rozpadniemy się i poparcie dla organizacji i wydarzeń będzie zerowe?” - pytają sympatycy Komitetu Obrony Demokracji. „Gdyby to była głupota to pół biedy. To jest planowe, systematyczne dobijanie KOD, który przez jakiś czas miał markę i był nadzieją. (…) Takimi akcjami obrzydza się jakiekolwiek inicjatywy i działalność społeczną. Takimi wyreżyserowanymi akcjami kształtuje się w świadomości ludzkiej z opozycji demokratycznej, że nie warto, bo
wszędzie takie cwaniaki i łotry. Kamiński ze swoimi służbami mogą świętować, super robota z ich punktu widzenia” - komentuje jeden z internautów, a inny, również na wewnętrznym forum Komitetu dodaje: „jego (Kijowskiego - przyp. red.) wiarygodność jako kandydata na przewodniczącego jest zerowa”. Co ciekawe, nie są to głosy odosobnione i właściwie trudno wśród gąszczu głosów krytycznych odnaleźć te, które wyrażają solidarność z Kijowskim. Również internauci Wirtualnej Polski, w przeprowadzonej na naszych łamach sondzie, nie pozostawiają wątpliwości. Na pytanie: „Czy masz zamiar przekazać darowiznę na spłatę alimentów Kijowskiego?”, 7,2 proc. ankietowanych odpowiedziało „tak”, 73,7 proc. „nie”, a 19,1 proc. „nie interesuje ten temat”.
Głos w sprawie zabrał również sam Mateusz Kijowski, który na publicznym Facebooku napisał, że po publikacji tekstu „Akcja darowizna” na WP, obserwuje krytyczne komentarze na swój temat na grupie „Członkowie KOD” i dzięki temu: „wie, who is chu…”. Lider Komitetu Obrony Demokracji zamieścił również oświadczenie, które odnosi się do wspomnianego artykułu. Czytamy w nim co następuje.
„1. Nigdy nie była za moją wiedza prowadzona żadna zbiórka publiczna na moją rzecz.
2. Nigdy nie autoryzowałem ani nie popierałem żadnej akcji zbierania pieniędzy na moje potrzeby w internecie.
3. Moje konto bankowe jest zajęte przez komornika od dawna. Jeżeli jakakolwiek kwota na nie wpłynie, nie mam możliwości jej wypłacenia ani nawet zwrotu – wszystko jest przekazywane do komornika.
4. Prowokacja, od której się zdecydowanie odciąłem 15 lutego 2017, została w całości zmontowana przez „dziennikarzy” z udziałem osób, które udawały osoby mi życzliwe.
5. Obecna publikacja jest próbą odgrzania tej samej prowokacji i wpisuje się w kampanię dyskredytacji KOD-u poprzez atakowanie mnie. Jest oparta na insynuacjach, pomówieniach i mieszaniu strzępków informacji z ogromna ilością złej woli.
6. To, że przyjaciele i osoby mi bliskie wspierają mnie w trudnej sytuacji ataków medialnych oraz wewnątrz organizacji jest dla mnie powodem do dumy raczej niż do wstydu.
7. Po tym „artykule” czuję się jak w Rosji Sowieckiej – nie jest ważne, czy ja ukradłem czy mi ukradli rower, bo i tak jestem zamieszany w kradzież roweru. Z ogólnego strumienia insynuacji i manipulacji nie wynika co faktycznie miałoby być przedmiotem materiału oprócz przedstawienia mnie i moich przyjaciół w złym świetle.”
Problem polega na tym, że Mateusz Kijowski polemizuje nie tyle z tezami mojego artykułu, co z postawionymi przez siebie samego zarzutami, które następnie odpiera.
Po pierwsze, nigdzie nie sugerowałem, że prowadzi on zbiórkę publiczną. Cała idea opisane przeze mnie „akcji darowizna”, prowadzonej przez Krzysztofa A. z bydgoskiego KOD polegała na tym, aby takiego oskarżenia uniknąć poprzez sprytne działanie na granicy prawa.
Po drugie, brak poparcia dla akcji zbierania pieniędzy na rzecz Mateusza Kijowskiego w internecie jest co najmniej dyskusyjny w świetle rozmów, do których dotarłem i które publikuję na końcu tego tekstu. Czytelnicy sami będą mogli ocenić, jak podobną konwersację zinterpretować.
Po trzecie, owszem, pieniądze, które wg idei organizatora „akcji darowizna” miały być wpłacane na konto komornicze Mateusza Kijowskiego, nie miały trafiać do jego kieszeni. Miały natomiast służyć do pozbycia się „garba komorniczego” i dokładnie tak ten wątek został przedstawiony w tekście. Na temat ewentualnych zewnętrznych wpłat na owe konto Mateusz Kijowski już się nie wypowiada.
Po czwarte, nie wiem o jakiej „prowokacji” pisze Mateusz Kijowski w kontekście 15 lutego. Czy chodzi mu o jego oświadczenie na Facebooku, dotyczące informacji o złożeniu zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa, co miał uczynić były skarbnik KOD Piotr Chabora? Jaki to ma związek z alimentami? Jeżeli natomiast chodzi o oświadczenie z 14 lutego, odnoszące się do opisywanej przeze mnie zbiórki na portalu gofund.me, nie ma w nim słowa o „prowokacji”, natomiast były słowa o „braku nawiązania komunikacji oraz ustalenia jakichkolwiek szczegółów”. Raz jeszcze, rozmowy pomiędzy prywatnym kontem Mateusza Kijowskiego a organizatorem tej zbiórki zaprzeczają przedstawionej przez niego tezie. Akcja ta nie była również elementem prowokacji dziennikarskiej - informacje te otrzymałem od zweryfikowanego informatora, następnie poszedłem ich śladem, który doprowadził mnie do organizowania zbiórek, które opisałem w artykule „Akcja darowizna”.
Po piąte, o jakiej „tej samej prowokacji” pisze Mateusz Kijowski? Dlaczego ani razu nie odciął się od znajomości z Krzysztofem A., który jak sam twierdzi - za jego zgodą i wiedzą prowadził zakamuflowaną zbiórkę na rzecz spłaty jego zadłużenia komorniczego? Dlaczego Mateusz Kijowski ani razu nie zaprzeczył, że rozmowy prowadzone z organizatorem zbiórki na portalu gofund.me są nieprawdziwe? Dlatego nie przyznał, że nie otrzymuje dodatkowych wpłat na konto komornicze, szczególnie w lutym, gdy zaczęła się cała akcja? Podobnych pytań jest więcej.
Po szóste, czy to znaczy, że wsparcie o którym pisałem faktycznie ma miejsce? O jaki rodzaj wsparcia chodzi?
Po siódme, poczucia obcowania z metodami propagandowymi "Rosji sowieckiej" nie skomentuję.
Poniżej rozmowa prowadzona z prywatnego konta Mateusza Kijowskiego z organizatorem zbiórki na portalu gofund.me, na użytek której założono facebookowe konto „Wspieraj KOD”.