Beata Szydło: Unia nic nam nie może zrobić
Kary dla Polski? "Nie ma takiej możliwości" - tak premier skomentowała zapowiedzi sankcji dla Polski za nieprzyjmowanie uchodźców. Wyjaśniła, dlaczego jej zdaniem tak się dzieje. Padły też mocne słowa pod adresem PO.
20.05.2017 | aktual.: 20.05.2017 07:59
- Polska chce pomagać tym wszystkim, którzy wymagają pomocy. Systematycznie zwiększamy pomoc humanitarną, którą realizujemy poprzez projekty w Libanie, Jordanii, Syrii. Projekty te dotyczą konkretnej pomocy medycznej, odbudowy szkół, szpitali czy domów. Realizowane inicjatywy na bieżąco monitorujemy i kontrolujemy wydatkowanie przekazywanych środków. Dzisiaj mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, iż nasze działania sprawdzają się i przynoszą konkretne efekty - powiedziała premier.
Jest zdania, że "obecne groźby, jakie płyną ze strony UE i są kierowane między innymi pod adresem Polski, stanowią próbę zamaskowania błędnych unijnych decyzji i przerzucenia konsekwencji za nie na państwa członkowskie". - Szantaż i straszenie nie są tutaj dobrym rozwiązaniem - dodała.
Kary? "Nie ma takiej możliwości"
Na pytanie o kary, polska premier powiedziała, że nie ma takiej możliwości, żeby w tej chwili UE zastosowała jakieś sankcje, o których mówią niektórzy politycy. Donald Tusk jednak takie sankcje zapowiada. - Tusk tymi wypowiedziami udowadnia, że jego wybór na szefa Rady Europejskiej był pomyłką i jako szef tego ciała nie koncentruje się na rozwiązywaniu problemu migracyjnego, tylko na walce z polskim rządem i rządem węgierskim - powiedziała.
W "Super Expressie" przekonuje także, że nie sama Polska sama w tej chwili podnosi problem złej polityki migracyjnej UE. Zwróciła bowiem uwagę na fakt, że tak naprawdę polityka UE w tej sprawie nie jest realizowana przez zdecydowaną większość państw członkowskich. - Dotychczas rozlokowano raptem ok. 10 proc. migrantów, to o czymś świadczy. (...) Cały Wyszehrad jest w tej chwili tego samego zdania, co Polska - dodała.
Jak skomentowała zmianę zdania w tej sprawie Platformy Obywatelskiej?
- Jeżeli PO rządziłaby w Polsce, to naraziłaby nas na zagrożenie dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, ci ludzie ulegną presji UE i zgodzą się na przymusową relokację. Po drugie, nie pomogą też imigrantom. Oni teraz sami nie wiedzą, czego chcą. Grzegorz Schetyna z dnia na dzień zmienił zdanie, gdy tylko UE tupnęła nogą. Gdy Donald Tusk powiedział o karaniu, Schetyna natychmiast stwierdził, że uchodźców trzeba przyjmować. PO nie jest partią, która byłaby zdolna prowadzić suwerenną politykę migracyjną i suwerenną politykę wobec UE, pokazywać w Brukseli polskie racje. Tak zachowywali się przez osiem lat i widać, że nadal podążaliby w tym kierunku - podkreśliła Beata Szydło.
Przypomnijmy, że jeszcze niedawno Grzegorz Schetyna mówił o uchodźcach: "Jestem za tym, żeby nie przyjeżdżali do Polski". Potem zmienił zdanie.
Teraz lider PO grozi ministrowi spraw wewnętrznych koniecznością stawienia się przed Trybunałem Stanu, a nawet "poważniejszymi konsekwencjami". To reakcja na wypowiedzi Mariusza Błaszczaka, który stwierdził, że lepiej jest już płacić kary, niż przyjmować w Polsce uchodźców.
Ustaleń nikt nie wypełnił
W 2015 r. rząd Ewy Kopacz zaakceptował unijną decyzję o podziale uchodźców docierających do Europy. Ogólnie rozdzielonych miało zostać 120 tys. osób. Polsce miało przypaść ponad 6 tys. uchodźców. Termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 r. Dotychczas tylko nieco ponad 18 tys., czyli około 11 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.
Co Beata Szydło mówi o swoich ministrach?
Na pytanie o ewentualne zmiany w rządzie, premier powiedziała, że takie były, są i będą, ale w tej chwili nie ma takiej potrzeby.
Swoich ministrów Beata Szydło broni. - Od czasu do czasu trzeba sobie pewne rzeczy powiedzieć wprost i przypomnieć o regułach pracy. Moją rolą jest kontrola tego, co się dzieje. Jeśli grupa nie potrafi ze sobą współpracować czy są osoby, które mają inny plan działania, to trzeba się będzie z nimi pożegnać. W tej chwili nie dostrzegam takiego problemu - skomentowała.
A co z najbardziej przez Polaków ktykowanym Antonim Macierewiczem?
- Bronię go dlatego, że oceniam go jako dobrego ministra. Można Antoniego Macierewicza lubić lub nie, ale trzeba mu oddać, że jest politykiem, który konsekwentnie buduje siłę polskiej armii. Dziś są takie czasy, że potrzeba silnego zaplecza, które da nam poczucie bezpieczeństwa. Polskie wojsko, które przez poprzedni rząd zostało mocno osłabione, musi zostać odbudowane. To właśnie robi Antoni Macierewicz. (... ) Dla niektórych państw czy instytucji europejskich słaba Polska jest bardziej atrakcyjna niż Polska silna i suwerenna. To samo dotyczy Witolda Waszczykowskiego. Wielokrotnie mu to mówiłam i uważam, że ma zbyt duży temperament publicystyczny - podkreśliła.