Bartłomiej Misiewicz nie czekał na komisję. Podjął decyzję o przyszłości w PiS
Bartłomiej Misiewicz nie czekał na wyrzucenie go z partii. - Z powodu medialnej nagonki rezygnuję z członkostwa w PiS - powiedział po wyjściu z siedziby PiS. Przez niemal 4 godziny był przesłuchiwany przez specjalną komisję powołaną przez Jarosława Kaczyńskiego.
Bartłomiej Misiewicz nie jest już członkiem PiS. Sam zrezygnował z członkostwa w partii. Przez prawie 4 godziny przesłuchiwała go specjalna paryjna komisja, którą w środę powołał Jarosław Kaczyński. Misiewicz wyszedł z siedziby partii i poinformował tylko, że "z powodu medialnej nagonki rezygnuje z członkostwa w PiS". - Jednocześnie chciałbym Polaków przeprosić, że muszą tego żenującego spektaklu oglądać i słuchać. Nie zawsze jest tak, jak piszą media - dodał.
Misiewicz argumentował, że krytyka medialna, jak na niego spada, przykrywa sukcesy rządu Beaty Szydło i PiS. Z jego słów wynika, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a wszystkiemu winne są media. Podobnie mówił jeszcze przed przesłuchaniem. Wchodząc do siedziby PiS wygłosił oświadczenie w którym przekonywał, że przez medialną nagonkę młodzi ludzie nie mają gdzie zdobywać doświadczenia. Te słowa zostały jednoznacznie odczytane jako przykład buty.
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek ogłosiła, że sprawa Misiewicza jest zamknięta. Jednak młody działacz nie nominował się sam na wszystkie stanowiska, które mu powierzano. Jeśli więc uznano, że jego zachowanie było nieodpowiednie, partia powinna wyciągnąć konsekwencje wobec jego mocodawców. A konkretnie jednego.
Misiewicza osobiście bronił Antoni Macierewicz, który na Nowogrodzkiej spędził niemal dwie godziny. Siedzibę partii opuścił kilkanaście minut po godz. 14. Na godz. 15 zaplanowano jego udział w uroczystości powitania wojsk NATO. Wydarzenie z udziałem m.in. prezydenta odbywa się w oddalonym od Warszawy o ok. 240 km Orzyszu.