Ten romans trwał 10 lat
Kochankowie wykorzystywali każdą wolną chwilę, aby być razem. Barbara towarzyszyła pułkownikowi w wyjazdach służbowych, także tych zagranicznych. Zdarzyło się nawet, że "odwiedziła go w Moskwie, kiedy był on tam na jakimś kursie", towarzyszyła mu też w niektórych rejsach. A znajomym mówiła, że chociaż wie, iż on nigdy się nie rozwiedzie, to "sposób, w jaki spotyka się z Ryszardem, w zupełności jej wystarcza" - czytamy w "Szpiegach PRL".
Kukliński wspomagał ją finansowo i obsypywał prezentami zakupionymi w Peweksie lub przywiezionymi z zagranicy. Zaangażowanie pułkownika stało się szczególnie widoczne, kiedy jego partnerka otrzymała mieszkanie. "J. po otrzymaniu mieszkania własnościowego otrzymała od Kuklińskiego 60 tysięcy złotych na urządzenie - zeznawał płk Bauer. - (...) Wyposażenie mieszkania J., a szczególnie glazura została nabyta w PKO. Projektantem urządzenia mieszkania był płk Kukliński".
Ryszard bywał również częstym gościem w domu rodzinnym kochanki, toteż dobrze znali go zarówno jej ojciec, jak i brat (matka wówczas już nie żyła). Obaj panowie domyślali się charakteru związku Barbary z Kuklińskim, orientowali się też w jego sytuacji rodzinnej. Ale nie protestowali, być może licząc na to, iż pułkownik wreszcie rozwiedzie się z żoną. Tym bardziej że Kukliński czasami dawał im to do zrozumienia. "W czasie spotkań - zeznawał ojciec Basi - Ryszard Kukliński opowiadał, że nie bardzo układają mu się stosunki rodzinne. Wspominał kilka razy, że ma zamiar rozwieść się z żoną. Nie podawał jednak, dlaczego chce to zrobić".
Romans Ryszarda Kuklińskiego i Barbary J. trwał około 10 lat. W tym czasie pułkownikowi zdarzały się wprawdzie liczne przelotne związki, ale zawsze do niej wracał. I nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy ich znajomości, gdyby w kwietniu 1979 r. Barbara nie zmarła na wylew krwi do mózgu. Kukliński bardzo to przeżył, pomagał przy organizacji pogrzebu i to właśnie on zajął się przygotowaniem tablicy nagrobnej.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że dość szybko pocieszył się w ramionach innej kobiety. Zainteresował się jej przyjaciółką, nie przerwał też pasma swoich przelotnych podbojów. "W kilka miesięcy po śmierci Barbary zaprosił mnie na spotkanie - wspominała Urszula M. - (...) Pojechaliśmy jego samochodem poza Warszawę. W tej chwili nie pamiętam do jakiego lokalu (...). Wypiliśmy po lampce alkoholu, a następnie udaliśmy się do części hotelowej. Tam doszło między nami do zbliżenia intymnego. Całe spotkanie trwało około dwóch godzin. Podobnych spotkań mogło być około pięciu. W czasie wyjazdów poza Warszawę zawsze wstępowaliśmy do (...) lokalu, a następnie udawaliśmy się do części hotelowej. Sprawy związane z załatwieniem pokoju zawsze załatwiał Ryszard. Nigdy nie doszło między nami do zbliżenia w lesie. (...) Za miasto wyjeżdżaliśmy jedynie wtedy, kiedy nie mieliśmy możliwości spotkania u mnie w domu".
Nigdy nie wiadomo, co tak naprawdę tkwi w duszy drugiego człowieka. Kukliński zawsze miał luźny stosunek do kwestii wierności męsko-damskiej, ale do Barbary J. był jednak szczerze przywiązany. Po śmierci partnerki utrzymywał kontakt z jej ojcem, a tuż przed ewakuacją, pomimo narastającego zagrożenia, znalazł czas, aby się z nią pożegnać. "(...) pamiętam, że będąc na cmentarzu na grobie córki, zauważyłem na jej grobie kwiaty od Ryszarda - mówił ojciec Basi. - Poznałem to dlatego, że Ryszard zawsze na grobie mojej córki składał wiązankę róż".