"Te panienki były mu potrzebne tylko dla ubezpieczenia"
"Te panienki były mu potrzebne tylko dla ubezpieczenia wyjazdów do skrytek - kontynuował Kiszczak. - Wystarczyło tylko się szybko i niepostrzeżenie schylić, podnieść wydrążony kamień (ulubiony sposób Amerykanów na kontakt), który znajdował się w umówionym miejscu". Nie wszystkie jednak panie pułkownikowi ulegały. Wprawdzie podobał się płci pięknej, ale zdarzało mu się również ponosić porażki. Najczęściej bywało tak w przypadku kobiet będących w nieformalnych związkach, gdyż mężatki były raczej mało odporne na jego urok.
"Płk Kukliński w osobistych kontaktach ze mną - zeznawała Hanna W. - dążył do nawiązania stosunków charakteru intymnego i w tym zakresie stawiał mi niedwuznaczne propozycje, a nawet próbował doprowadzić do zbliżenia intymnego i to działo się w moim mieszkaniu. Faktycznie jednak do stosunków osobistych między nami nie doszło i to tylko z mej przyczyny. Miałam i mam narzeczonego i w związku z tym nie byłam zainteresowana osobą Kuklińskiego". Jej zamężne koleżanki nie miały takich obiekcji i bez większych oporów dołączały do galerii zdobyczy pułkownika. Wiele z nich wymagało jednak wyłączności (oczywiście nie licząc żony), toteż zrywały znajomość, gdy okazywało się, że w jego życiu są jeszcze inne panie.
"Z opowiadań w naszym zarządzie wiem, że prawdopodobnie płk Kukliński utrzymywał bliższe osobiste kontakty z kreślarką w Oddziale Szkolenia, ob. Krystyną Ch. - mówiła dalej Hanna W. - Wymieniona, po zniknięciu Kuklińskiego, przyszła do mnie i powiedziała do mnie, że kiedyś kochała się w Kuklińskim, jednak z uwagi na to, że zorientowała się, że Kukliński romansuje z innymi kobietami, zerwała z nim. Wydaje mi się, że Ch. wspomniała o tych sprawach dlatego, że uważała, iż ja również byłam jedną z kochanek Kuklińskiego".
Niewiele brakowało, by romans z Krystyną Ch. zakończył się tragedią, dziewczyna miała bowiem wyjątkowo zazdrosnego męża. Mężczyzna zaczął ją śledzić, a był człowiekiem dość porywczym. Kukliński dzierżawił w tym czasie kawałek ziemi na wschód od Mińska Mazowieckiego. Oficjalnie miał tam remontować jacht, a w rzeczywistości uznał, że będzie to dobre miejsce na intymne spotkania (rodzina nic nie wiedziała o tej działce). Postawił tam letni domek, do którego regularnie przyjeżdżał z dziewczętami. "Raz jednak taka randka pod Mińskiem - wspominał po latach - o mało nie skończyła się tragicznie i dla mnie, i dla mojej towarzyszki. (...) Coś tam wypiliśmy, pieczemy kiełbaski na ogniu, upał straszny, toteż oboje byliśmy dość skąpo odziani. Nagle z lasu wyskakuje facet z bronią. Był po cywilnemu, sądziłem więc, że to tajniak. - Ręce do góry! - krzyczy. Wolno się podniosłem, całe życie przeleciało mi przed oczami. Byłem pewien, że to koniec. Trochę się tylko dziwiłem, że działał sam. To nie są ich metody, zza tych
krzaków powinno ich wyskoczyć dziesięciu, piętnastu. Oczekiwałem, że się to za chwilę stanie. I nagle słyszę: Heniek, daj spokój! Okazało się, że to zazdrosny mąż, który nas śledził. Jakoś z tego wybrnąłem, a raczej dziewczyna załagodziła. Była w sztabie kreślarką, całe noce pracowaliśmy razem".
Przy okazji cała sprawa okazała się doskonałym kamuflażem, a Kukliński utwierdził swoją sławę playboya. Dla otoczenia było to potwierdzenie, że lubi pozamałżeński seks i głównie jemu poświęca swój wolny "(...) Historia błyskawicznie rozniosła się po sztabie, co było mi bardzo na rękę - potwierdzał Kukliński. - Ona opowiedziała to koleżance, ta puściła to dalej. Wszyscy się po cichu podśmiewali, że zazdrosny mąż jednej z kreślarek chciał się z Kuklińskim strzelać".
Na zdjęciu: Marcin Dorociński, który w filmie "Jack Strong" Władysława Pasikowskiego wcielił się w rolę płk. Kuklińskiego.