Utrzymywał bliskie kontakty z innymi, mimo to "jeszcze dwa-trzy razy uległa płk. Kuklińskiemu"
Po powrocie z Wietnamu Kukliński wznowił romans z Krystyną J., a związek ten trwał na poprzednio obowiązujących zasadach przez kilka następnych lat. Spotkania stawały się jednak coraz rzadsze, aż wreszcie około 1973 r. pani Krystyna uznała, że związek już się wypalił. Była w stanie tolerować żonę Ryszarda, ale inne panie już niekoniecznie. "Przyczyną tego stanu rzeczy były moje zastrzeżenia do płk. Kuklińskiego - zeznawała w 1982 roku. - Po prostu podejrzewałam, że utrzymuje bliskie kontakty towarzyskie również z innymi kobietami".
Bywając w jego gabinecie, słyszała, jak dzwoniły do niego inne kobiety, a rozmowy te nie sprawiały wrażenia przypadkowych. Poza tym zauważyła, że w jego życiu pojawiła się stała partnerka, Barbara J. Kiedyś miała nawet okazję ją poznać, co przypieczętowało jej decyzję. Mimo to "jeszcze dwa-trzy razy uległa płk. Kuklińskiemu". Krystyna zachowała dobre wspomnienia z romansu z Kuklińskim. Uważała, że w "stosunkach z kobietami był śmiały" i zachowywał się "jak normalny mężczyzna", co zapewne oznaczało, że związek dał jej dużo satysfakcji. Przy okazji zauważyła, że często narzekał, iż "żona choruje na choroby kobiece i reumatyzm", co miało być jedną z przyczyn nieudanego małżeństwa.
Wnikliwi badacze doliczyli się kilkunastu (raczej bliżej dwudziestu niż dziesięciu) nieformalnych związków pułkownika z kobietami. Dla większości historyków jest to dowód, że oficer budował w ten sposób legendę lekkoducha, co miało odwrócić uwagę otoczenia od jego kontaktów z CIA. Kobieciarz mógł przecież bywać w różnych miejscach o dziwnych porach i nikomu nie przyszłoby do głowy, że w tym czasie wysyła meldunki lub przekazuje materiały szpiegowskie. Identyczną opinię o Kuklińskim mieli również ci, którzy w przyszłości mieli go znienawidzić z całego serca.
"Uchodził za niezłego kogucika - mówił gen. Kiszczak. - Stale wywoził do lasu sekretarki, maszynistki, inne atrakcyjne kobiety. Nie afiszował się z tym, ale pozwalał wszystkim dostrzec, że jest z tych, co to lubią na boku. Tyle tylko, że on z tymi kobietami nie spał. No, może na początku, żeby romans obiecująco zacząć. Później brał taką na wycieczkę samochodem, wchodzili do lasu i kiedy ona była przekonana, że za chwilę wciągnie ją w krzaki, przepraszał, znikał na chwilę, niby za potrzebą, a po powrocie nagle zaczynało mu się spieszyć do domu".
Faktycznie, Kukliński miał swoje ulubione miejsca w okolicach Warszawy. Odwiedzał je w damskim towarzystwie, co z perspektywy czasu mogło sugerować, że traktował kobiety instrumentalnie, a wyjazdy z nimi za miasto były dobrą przykrywką dla jego kontaktów z CIA.