"Miał luksusową willę przy ulicy Rajców i pokaźny sad pod Warszawą. To był majątek"
Płk Mieczysław Janik nie miał wątpliwości, że Kuklińscy nie mogli w legalny sposób osiągnąć swojego statusu materialnego. Warto zwrócić uwagę na tę opinię, albowiem pochodzi ona od podwładnego, który wiedział, ile jego przełożony zarabia: "(...) każdy, kto tylko był w domu płk. Kuklińskiego, powinien odnieść wrażenie, że ten luksus nie pochodzi z legalnego źródła. Takie jest moje odczucie jako oficera, który orientuje się, ile zarabiał płk Kukliński i jaką kwotą mógł dysponować z tytułu nakładów otrzymywanych od MON" - czytamy w "Szpiegach PRL.
Nie była to odosobniona opinia, albowiem wyposażenie domu stanowiło dużą niespodziankę dla osób odwiedzających Kuklińskich po raz pierwszy. "Wystrojem mieszkania byłem bardzo zaskoczony - przyznawał ppłk Mieczysław Kacprzyński. - Wnętrze było luksusowo wykończone. Pokazywał mi piękne meble, wykończenie pokoi, kuchni, a nawet garażu. Na moje pytanie, skąd wziął pieniądze na taki luksus, odpowiedział mi jak poprzednio, że dużo zarabia, że otrzymuje nagrody".
Oceniano, że tylko za samą dębową boazerię w przedpokoju i na schodach pułkownik musiał zapłacić około 100 tysięcy złotych (bez kosztów montażu). Jednak choć w 1978 r. średnia krajowa wynosiła zaledwie 4887 złotych, to Kukliński zarabiał znacznie lepiej i rzeczywiście regularnie otrzymywał wysokie nagrody. Mógł więc starać się przekonywać otoczenie, że wybudował i wyposażył dom za pieniądze pochodzące z legalnych źródeł.
Czesław Kiszczak: "Gdybyśmy dokładniej się zainteresowali jego samochodem, jego poziomem życia, jego niektórymi zwyczajami... Jeździł sfatygowanym fordem taurusem (według innych źródeł oplem rekordem), ale po jego ucieczce okazało się, że to marne opakowanie kryło w sobie znakomity nowy silnik z nowym zawieszeniem. Miał luksusową willę przy ulicy Rajców i pokaźny sad pod Warszawą. To był majątek. Jedna sprawa zdemaskowałaby go bardzo szybko, gdybyśmy tylko na to zwrócili uwagę".