Ta śmierć nim wstrząsnęła. "Później widziałem go takim jeden jedyny raz: w bunkrze kancelarii Rzeszy w kwietniu 1945 r."
Jak intymna była to relacja, pokazuje to, że w październiku 1929 r. Geli Raubal wprowadziła się do mieszkania Hitlera na Prinzregentenstrasse. Dostała tam ładny pokój narożny, który mogła urządzić według swojego gustu. Studia medyczne przerwała niedługo po immatrykulacji, aby - na życzenie wuja - rozpocząć naukę śpiewu. Hitler zatrudnił w tym celu monachijskiego kapelmistrza Adolfa Vogla, z którym znał się od maja 1919 r., a ponadto opłacał prywatne lekcje Geli w szkole wokalnej. W lipcu 1930 r. Geli Raubal pojechała razem z Bechsteinami na festiwal muzyczny do Bayreuth, a następnie z wujem Adolfem i Goebbelsem na misterium pasyjne w Oberammergau. Co do lekcji śpiewu, Geli chyba nie traktowała ich zbyt poważnie - wolała zabawiać się wśród ludzi albo oddawać się lekturze gazetowych powieści.
Wszystko wskazuje na to, iż życie na Prinzregentenstrasse stawało się dla Geli Raubal coraz uciążliwsze. Znajdowała się tu pod całkowitą kontrolą wuja. Jego troskliwa opieka przerodziła się w narzuconą dyscyplinę. Hitler dawał jej odczuć zależność finansową. Wprawdzie bez zastrzeżeń fundował jej modne ubrania i buty, ale gdy młodej amatorce fotografii przyszła chętka sprawić sobie kosztowny aparat Leica zamiast dotychczas używanego rolleiflexa, Hitler odmówił sfinansowania zakupu. "Geli obraziła się i do końca spaceru szła obok Hitlera, odpowiadając jedynie półsłówkami" - to obserwacja Juliusa Schauba, który w roku 1925 r. zatrudnił się u Hitlera jako "ciągły asystent", a w roku 1933 r. awansował na jego osobistego adiutanta. Hitler zazdrośnie pilnował każdego kroku swojej siostrzenicy i coraz bardziej ograniczał jej swobodę. Gdy tryskająca życiem młoda kobieta zapragnęła w 1931 r. pójść na jeden z monachijskich bali karnawałowych, wuj dał przyzwolenie dopiero, gdy uzgodniono, że w roli strażników cnoty będą
jej towarzyszyć Heinrich Hoffmann i Max Amann. Sam Hoffmann, który próbował odwieść Hitlera od tego pomysłu, usłyszał odpowiedź: "To, co Geli uważa za przymus, jest tylko środkiem przezorności. Nie zamierzam dopuścić, żeby wpadła w ręce kogoś niegodnego". Lecz argument ten był raczej tylko pretekstem: w rzeczywistości Hitler chciał mieć Geli dla siebie, nie miał ochoty odstępować jej innym.
Wskutek takich obwarowań Geli, niegdyś radosny podlotek, stała się poważna i zamknięta, co zaobserwowała Henriette Hoffmann. Na Prinzregentenstrasse dochodziło do coraz częstszych scysji. W połowie września 1931 r. Hitler wzbronił siostrzenicy wyjazdu do Wiednia, gdzie przypuszczalnie chciała na jakiś czas wyrwać się spod kontroli wuja. Wieczorem 17 września żona Juliusa Schauba podczas wspólnego wyjścia do teatru widziała, że dziewczyna jest "nieobecna duchem, smutna, bliska płaczu".
Dzień później Hitler udał się w podróż agitacyjną na północ Niemiec, a przed jego wyjazdem nastąpiła kolejna sprzeczka. Gdy wyjechał, Geli zamknęła się w swoim pokoju. Kiedy rankiem 19 września dziewczyna nie przyszła na śniadanie i nie odpowiadała na pukanie do drzwi, Anni Winter zawołała męża. Razem wyważyli drzwi i ujrzeli Geli leżącą na podłodze - w zakrwawionej koszuli nocnej. Głowa spoczywała na jednej ręce, a w drugiej, wyciągniętej ku sofie, Geli trzymała pistolet Walther kaliber 6,35 mm. Natychmiast zawiadomiono Rudolfa Hessa, który w towarzystwie partyjnego skarbnika Schwarza śpiesznie przybył na miejsce, żeby zorientować się w sytuacji. Potem Hess wrócił do Brunatnego Domu, skąd próbował skontaktować się telefonicznie z Hitlerem.
"'To straszne!', rzekł Hitler ochrypłym głosem odbierając telefon z tragiczną wiadomością. Po czym zaczął krzyczeć do słuchawki: 'Hess, niech mi pan odpowie, czy ona jeszcze żyje, tak czy nie? Hess, na pańskie oficerskie słowo honoru, niech mnie pan nie okłamuje - Hess, Hess (..)!'. Hitler wyszedł z kabiny telefonicznej chwiejnym krokiem, wzrok miał rozedrgany. Później widziałem go takim jeden jedyny raz: w bunkrze kancelarii Rzeszy w kwietniu 1945 r.".